Sylwestrowa bijatyka w Józefosławiu

Pisz tutaj o wszystkim co działo się przez ostatnich parę tygodni w gminie Piaseczno, oraz o tym co wydarzyć się może.

Moderator: GTW

Sylwestrowa bijatyka w Józefosławiu

Postautor: justynka » pt sty 08, 2010 1:02 pm

Obrazek

Podczas sylwestrowej zabawy w znajdującym się w Józefosławiu klubie, który należy do żony Jana Dąbka, starosty piaseczyńskiego, doszło do bijatyki. Dwaj poszkodowani mężczyźni twierdzą, że pobił ich starosta i o całym incydencie powiadomili policję. Jan Dąbek przyznaje, że doszło do bójki, ale zaprzecza jakoby miał brać w niej udział. Twierdzi, że mężczyźni, którzy go oskarżają, mogli pobić się między sobą, a poza tym byli agresywni i wielokrotnie go obrażali.

- Nad ranem między godz. 3 a 4 poszliśmy ze znajomymi zapalić. Kiedy skończyłem, stwierdziłem, że jak mamy już wychodzić, to jeszcze poleję po kieliszku - opowiada Mariusz G. Twierdzi, że na sali pojawiło się dwóch mężczyzn, których wcześniej nie było na balu sylwestrowym i zaczęli domagać się wódki.
- Jeden z nich próbował wyrwać mi butelkę i z tyłu dostałem czyś twardym w głowę. Chyba butelką - dodaje mężczyzna. - Złapałem się za głowę, zaczęła mi lecieć krew i wróciłem do palarni - mówi. Tam, jak opowiadają poszkodowani, pojawił się Jan Dąbek, który spytał, co się stało, a kiedy mu opowiedzieli, wyszedł do mężczyzn, którzy wcześniej szukali alkoholu.
- Po chwili pan starosta przyszedł do nas z powrotem i wtedy zapytałem ile kosztowałaby go ochrona. Powiedziałem, że od każdej pary mogli wziąć po 50 złotych więcej, wynająć ochronę i nie doszłoby do takiego incydentu. Wtedy pan Dąbek wyciągnął plik pieniędzy z kieszeni i rzucając je na stół powiedział: „To ja jestem tutaj twoją ochroną”. Powiedziałem, że nie chcę od niego żadnych pieniędzy - mówi mężczyzna.
- Pozbierałam banknoty, które starosta rzucił i włożyłam mu je do marynarki, mówiąc, że dziękujemy mu za zabawę i nie chcemy jego pieniędzy - dodaje żona jednego z mężczyzn.
- Doszło między nami do ostrej wymiany zdań, w tej chwili nie pamiętam dokładnie co mu powiedziałem - relacjonuje Mariusz G. - Pan Dąbek rzucił się do mnie z rękami, dostałem od niego pięścią w twarz i zaczęliśmy się szarpać za marynarki. Nagle znalazłem się na podłodze i zostałem skopany, nie wiem dokładnie przez ile osób. Wtedy mój brat zaczął odciągać pana Dąbka, a ja straciłem przytomność i więcej nie pamiętam.
Robert G. opowiada, że zaczął odciągać starostę, który razem z drugim mężczyzną w fioletowej koszuli kopał Mariusza G. - Kiedy go puściłem, odwrócił się do mnie i uderzył mnie w twarz - mówi Robert G.
Z relacji mężczyzny wynika, że po ciosie upadł na szklany stolik i rozciął sobie policzek. Natomiast Jan Dąbek oraz drugi mężczyzna zaczęli go kopać. Do bójki włączyli się kolejni mężczyźni, którzy odciągnęli bijących.

Bezpańskie pieniądze

Po bójce kilkoro ze świadków oraz jeden z poszkodowanych zaczęło dzwonić na policję i pogotowie. Z relacji poszkodowanych wynika, że żona wyprowadziła Mariusza G. na zewnątrz, gdzie odzyskał przytomność, ale zaczął wymiotować krwią. Następnie wrócił do środka, gdzie czekał na pomoc medyczną.
- Strasznie bolało mnie również w klatce piersiowej - przypomina sobie poszkodowany. Pierwsze na miejscu pojawiło się pogotowie, które zabrało Mariusza G. do szpitala, ponieważ miał podejrzenie obrażeń wewnętrznych i wstrząsu mózgu. Jak opowiadają pobici, Jan Dąbek już po bójce powiedział, że zginęły mu pieniądze, które mu włożyli do marynarki. - Okazało się, że pieniądze leżą za barem i wtedy kilka osób stwierdziło, że to nasze pieniądze i zaczęli namawiać nas, żebyśmy je wzięli. Jednak stwierdziliśmy, że nikt ich nie może ruszyć do przyjazdu policji. Kiedy funkcjonariusz o nie zapytał nikt się nie chciał do nich przyznać - opowiadają.
- W pewnym momencie pan starosta poprosił mnie na bok i zaproponował, żebyśmy się dogadali. Zdecydowanie odmówiłam i odeszłam - opowiada Iwona G., żona jednego z pobitych. - Tuż po bójce, jeszcze przed przyjazdem policji obsługa lokalu zaczęła błyskawicznie sprzątać. Tam było pobojowisko, pełno szkła i krwi, a kiedy przyjechała policja nie było już śladu po zajściu. Kobiety wyczyściły nawet białe dywany, które były poplamione krwią - dodaje kobieta. Kiedy Mariusz G. został zabrany przez pogotowie, pozostali poprosili policję, żeby podwiozła ich do Piaseczna. Roberta G. znajomy zawiózł do Stocera, w którym zszyto mu ranę pod okiem.

Chodzi nam o sprawiedliwość

Mężczyźni, którzy twierdzą, że zostali pobici, zrobili obdukcje. Badanie potwierdziło, że Mariusz G. miał liczne obrażenia (m.in. otarcia naskórka twarzy, obrzęk nosa, bez obrażeń wewnętrznych) i doznał naruszenia czynności narządów ciała na okres siedmiu dni. Natomiast u Roberta G. obdukcja potwierdziła ranę na twarzy o długości 2,5 centymetra, która wymagała szycia (założono mu dwa szwy), a także duży obrzęk na udzie o wymiarach 16 x18 centymetrów. Następnie mężczyźni złożyli doniesienie na policji. - Nie chcemy od pana Dąbka żadnych pieniędzy. To nie chodzi o to. Jeśli ma ochotę coś przekazać, niech wpłaci na dom dziecka albo na sprzęt rehabilitacyjny dla niepełnosprawnych dzieci ze Stocera. Chodzi nam oto, żeby odpowiadał za swoje czyny tak samo, jak normalny człowiek, a nie jak wysoko postawiony, wpływowy urzędnik, któremu wszystko ujdzie na sucho - mówi Mariusz G.
- Jadąc na tę imprezę nawet nie zdawaliśmy sobie sprawy czyj jest ten lokal, i że będzie tam starosta piaseczyński. Nie znaliśmy tam nikogo, ale do tego incydentu bawiliśmy się wspaniale ze wszystkimi gośćmi, wśród których były również wpływowe osoby - mówi jeden z mężczyzn.
- Pierwszy raz w życiu poszyliśmy na taki bal i niestety chyba ostatni - ze smutkiem mówi Ewa G., żona jednego z pobitych.

Nikogo nie pobiłem

Starosta Jan Dąbek nie potwierdza relacji pobitych. - Przyznaję, że w Sylwestra doszło do bójki, ale ja nikogo nie uderzyłem - zaprzecza starosta, pokazując dłonie, na których nie widać śladów uderzeń. - Ja bawiłem się w oddzielnej, zamkniętej sali wraz ze swoimi znajomymi i nie brałem udziału w otwartym balu. Kiedy dowiedziałem się, że w ogóle doszło do jakiegoś incydentu, jeden z pobitych leżał na kanapie, czekając na pogotowie. Natychmiast wyprosiłem z budynku dwóch mężczyzn, którzy podobno go pobili, choć ja tego nie widziałem. Myślałem, że cały konflikt został już zażegnany, ale jeden z mężczyzn, którzy zostali, obrażał moich gości, moją żonę oraz mnie. Jego koledzy byli agresywni. Wykrzykiwali, że mnie załatwią, że wszystko, co tu jest zostało zbudowane na ludzkich krzywdach, że ze wszystkim pójdą do prasy i w Piasecznie będę spalony.
Starosta przyznaje, że wtedy wyjął pieniądze i powiedział, że bardzo mu przykro, że się źle bawili i zwrócił im koszty balu. - A potem poprosiłem ich o opuszczenie lokalu - mówi Jan Dąbek. - Nie przyjęli pieniędzy i schowałem je do kieszeni. Dopiero po pewnym czasie zauważyłem, że mam tylko sto złotych. Nie wiedziałem, co się stało z resztą kwoty. Później pieniądze oddał mi policjant - dodaje. Jan Dąbek podkreśla, że cała, jego zdaniem niejasna sytuacja trwała ok. pół godziny do czasu przyjazdu policji i karetki. - W tym czasie dochodziło do licznych kłótni i przepychanek między różnymi osobami. Mogłem uczestniczyć w jakiejś szarpaninie, kiedy próbowałem kogoś rozdzielić, ale na pewno nikogo nie uderzyłem - mówi starosta. - Później dowiedziałem się, że ci panowie prawdopodobnie bili się między sobą. Nie znam tych ludzi, nigdy ich wcześniej nie widziałem i nie rozumiem, o co im chodzi. Zastanawiam się nad skierowaniem sprawy do sądu o zniesławienie.
- We wtorek, 5 stycznia od pana Mariusza G. wpłynęło zawiadomienie z oskarżenia publicznego o naruszeniu nietykalności cielesnej, które miało nastąpić w noc sylwestrową - potwierdza asp. Maciej Piotrowski, oficer prasowy Komendanta Powiatowego Policji w Piasecznie. - Była tam także interwencja policyjna i sporządzono z niej notatkę. Jest to dość newralgiczna noc w roku i istnieje możliwość, że osoby uczestniczące w zajściu były pod wpływem alkoholu. Dlatego policjanci muszą zweryfikować wszystkie informacje. Trwają czynności zmierzające do optymalnego ustalenia okoliczności - dodaje rzecznik.

Z uwagi na dobro toczącego się postępowania nie publikujemy nazwisk świadków, które są znane redakcji.

autor: Grzegorz Traczyk
źródło: Kurier Południowy wydanie nr 324, 2010-01-08
http://www.kurierpoludniowy.pl/wiadomosci.php?art=4925


----------------------------------------------------


Sylwestrowa bijatyka umorzona

W Sylwestrową noc, w klubie należącym do żony starosty piaseczyńskiego Jana Dąbka doszło do bijatyki, w wyniku której zostali poszkodowani dwaj mężczyźni. Jeden z nich twierdził, że pobił go Jan Dąbek i skierował sprawę do prokuratury. W odpowiedzi starosta założył pobitemu sprawę o groźby karalne. Obydwa postępowania zostały umorzone.

Do zdarzenia doszło na początku roku w Józefosławiu. Podczas balu sylwestrowego w klubie Sahara, należącym do żony starosty piaseczyńskiego Jana Dąbka doszło do awantury zakończonej bijatyką. Mariusz G., jeden z sylwestrowych gości, miał wdać się w przepychankę słowną ze starostą Dąbkiem. Tego, co nastąpiło potem, nie dowiemy się już pewnie nigdy.

Mariusz G. twierdził, że Jan Dąbek uderzył go pięścią w twarz i skopał. Potwierdzał to Robert G., który miał odciągać starostę, który wraz z drugim mężczyzną w fioletowej koszuli, kopał Mariusza G. Robert G. mówił potem, że i jego Jan Dąbek uderzył w twarz, w wyniku czego stracił równowagę, przewrócił się na szklany stolik i rozciął sobie twarz. Poszkodowani mówili, że Mariusz G. stracił przytomność, a po jej odzyskaniu zaczął wymiotować krwią. W końcu zabrało go pogotowie.

Jan Dąbek zaprzeczał

Starosta Jan Dąbek od początku nie zgadzał się z taką wersją wydarzeń. Przyznawał, że doszło do bójki, dopuszczał myśl, że mógł uczestniczyć w jakiejś szarpaninie, ale też kategorycznie twierdził, że nikogo nie uderzył. Tymczasem Mariusz G. zrobił obdukcję (wykazała m.in. otarcie naskórka twarzy i obrzęk nosa) i 5 stycznia złożył na policji zawiadomienie z oskarżenia publicznego o naruszeniu nietykalności cielesnej. Funkcjonariusze zaczęli badać okoliczności zdarzenia. Jan Dąbek nie pozostał dłużny i złożył zawiadomienie o groźbach karalnych, które mieli kierować pod jego adresem poszkodowani.

Salomonowy wyrok

Postępowanie w sprawie naruszenia nietykalności cielesnej Mariusza G. prokuratura, wobec braku znamion przestępstwa, umorzyła 4 lutego tego roku. Biegły stwierdził, że doznane obrażenia ciała skutkują rozstrojem zdrowia na okres do 7 dni. Tymczasem prokuratura wszczyna śledztwo z urzędu dopiero wówczas, gdy okres ten jest dłuższy niż 7 dni. W przeciwnym razie poszkodowany może wystąpić na drogę prawną jedynie z powództwa cywilnego.

Sprawa o groźby karalne, którą skierował na policję starosta piaseczyński, a która była wyjaśniana pod nadzorem prokuratury, również została 26 kwietnia umorzona. Powód?
- Brak danych uzasadniających podejrzenie popełnienia przestępstwa - wyjaśnia prokurator Hanna Jasiorowska.

http://www.kurierpoludniowy.pl/wiadomosci.php?art=5535
justynka
 
Posty: 1096
Rejestracja: pt sty 18, 2008 11:04 am
Lokalizacja: Piaseczno

Wróć do Piaseczno: wydarzenia, informacje

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości