Okazuje się, że odwołany prezes PWiK Artur Woźniakowski był dość kosztownym pracownikiem tej gminnej spółki. Ale rozstanie z nim też nie będzie tanie: pociągnie za sobą koszt ok. 300 tys. zł.
Kwestia zaufania
Artur Woźniakowski prezesem piaseczyńskiego Przedsiębiorstwa Wodociągów i Kanalizacji był cztery lata. Został powołany jeszcze za kadencji poprzedniego burmistrza Józefa Zalewskiego. Do niedawna jego rządy w największej gminnej spółce nie budziły obiekcji. Przeciwnie, nowy burmistrz Zdzisław Lis doceniał działania Woźniakowskiego. Powołał go nawet do rady nadzorczej innej gminnej spółki – PCU.
Przyczyną utraty zaufania do prezesa miała się stać dotacja do jego studiów menedżerskich, przyznana mu przez radę nadzorczą PWiK w kwietniu 2012 roku.
Burmistrz o tym fakcie dowiedział się ponoć dopiero w październiku, i to z nieoficjalnych źródeł. Mimo że sama decyzja o współfinansowaniu studiów była zgodna z prawem, Lis zdecydował o odwołaniu całej rady nadzorczej i zlecił kontrolę wewnętrzną w spółce (zakończyła się w grudniu). W jej trakcie prezes Woźniakowski udał się na urlop.
Sprawozdanie z audytu w PWiK nasza redakcja otrzymała – po licznych monitach – dopiero wczoraj po południu. Tak długie trzymanie dokumentów w tajemnicy sugerowałoby poważne uchybienia w zarządzaniu spółką. Tymczasem w sprawozdaniu znajdujemy informacje o niejasnościach dotyczących używania samochodu służbowego czy kilku „usług gastronomicznych” opiewających na kwoty rzędu kilkudziesięciu złotych. Z treści dokumentów, szczególnie uwag audytora do odpowiedzi Woźniakowskiego, można odnieść wrażenie, że prezesowi zarzuca się głównie... arogancję.
15 marca nowa rada nadzorcza PWiK – w porozumieniu z burmistrzem – podjęła decyzję o odwołaniu Woźniakowskiego ze stanowiska prezesa spółki. Funkcję tę obejmie Leszek Prawucki, dotychczasowy członek zarządu. Stworzono również stanowisko wiceprezesa – objął je współpracujący ze spółką przy kilku projektach Robert Latawiec.
Konkurencja, czyli fikcja
Artur Woźniakowski był jednym z lepiej zarabiających prezesów spółek wodociągowych w Polsce. Rocznie jego pensja opiewała na sumę ponad 300 tys. zł.
Odwołanie go z funkcji zaowocowało rozwiązaniem umowy o pracę i koniecznością poniesienia przez PWiK kosztów tej decyzji. A te są niemałe – wyniosą mniej więcej tyle, co roczna pensja dotychczasowego prezesa, bo firma musi zapłacić także za realizację umowy o zakazie konkurencji. Tę lukratywną umowę podpisał z Woźniakowskim poprzedni burmistrz Józef Zalewski w ostatnich dniach swojego urzędowania w magistracie (między pierwszą a drugą turą wyborów).
Co ciekawe, w gminie nie ma innej spółki, której działalność mogłaby zaszkodzić PWiK. Po co więc taka umowa? – Umowa o zakazie konkurencji była częścią umowy z prezesem Woźniakowskim. Jeśli nowy burmistrz uważał ją za niewłaściwą, to czemu jej nie rozwiązał? – pyta Józef Zalewski – A termin podpisania zawsze jest zły. Poza tym przecież w przededniu drugiej tury wyborów jeszcze nie wiemy, jaki jest ich wynik, prawda? – dodaje.
Sam Woźniakowski nie zgadza się z opinią o niezasadności umowy o zakazie konkurencji. Przypomina, że PWiK współpracował ze stołecznym MPWiK, a także starał się o kontrakty w Konstancinie-Jeziornie, Prażmowie i Michałowicach. – Ochrona tajemnicy handlowej i zakaz konkurencji są standardowymi procedurami w umowach menedżerskich – podkreśla.
Dziwi się też zamieszaniu wokół wysokości swojego uposażenia. – Moja pensja nie była nigdy tajemnicą, co roku składałem oświadczenia majątkowe, które są ogólnodostępną informacją – mówi.
Jednym z wniosków z przeprowadzonego w spółce audytu mają być zbyt wysokie koszty zatrudnienia. Po co zatem stworzono nowe stanowisko wiceprezesa? Tego nie potrafiono nam wyjaśnić. Rzecznik urzędu gminy Krzysztof Kasprzycki zapewnił jedynie, że „obaj nowi prezesi PWiK zarobią w sumie tyle co prezes Woźniakowski”.
Mają się też ponoć uzupełniać, gdyż posiadają różne doświadczenia i kompetencje – jeden jest ekonomistą, a drugi inżynierem.
Nowe władze spółki dostały też nowe zadanie do wykonania. – Jedną z najważniejszych kwestii będzie restrukturyzacja firmy – przekonuje nowy prezes Leszek Prawucki. Zapytany, czy oznacza to redukcję zatrudnienia, odpowiada wymijająco: – Na razie trwają indywidualne rozmowy, mające na celu poznanie zakresu zadań i obowiązków pracowników. Na tej podstawie będziemy mogli realizować plan zwiększenia efektywności przedsiębiorstwa.
Joanna Ferlian-Tchórzewska
http://www.nadwisla.pl/index.php?pokaz= ... st&id=2095
My kobiety jesteśmy aniołami, a gdy się nam podetnie skrzydła, lecimy dalej - na miotle:)