Od stycznia większość publicznych placówek opieki zdrowotnej korzysta z systemu elektronicznej weryfikacji uprawnień świadczeniobiorców. eWUś ma swoich zwolenników, ale i przeciwników. Ci drudzy uważają, że jego wprowadzenie to marnotrawienie pieniędzy, które w służbie zdrowia można by przeznaczyć na inne, ważniejsze cele.
Od 1 stycznia w publicznych placówkach opieki zdrowotnej funkcjonuje elektroniczna weryfikacja uprawnień świadczeniobiorców (eWUś). Zamysłem Narodowego Funduszu Zdrowia było uproszczenie zasad weryfikacji uprawnień pacjentów do usług finansowanych ze środków publicznych. I tak zamiast zaświadczenia o ubezpieczeniu, pacjentom wystarczy znajomość swojego numeru PESEL i potwierdzenie swojej tożsamości za okazaniem dowodu osobistego czy choćby prawa jazdy.
Sprawnie i bez opóźnień
Jak podaje NFZ, w pierwszych dniach działania, pomimo dużego obciążenia, system funkcjonował sprawnie i bez zakłóceń, obsługując bezproblemowo ponad 3 mln zapytań o uprawnienia pacjentów dziennie. £ącznie, w ciągu pierwszych dziewięciu dni, świadczeniodawcy wysłali do eWUś ponad 19 mln zapytań, sprawdzając w systemie około 12,5 mln osób.
Zdaniem NFZ, dzięki możliwości zalecanego automatycznego sprawdzania numerów PESEL pacjentów raz dziennie, znacząco skrócono czas potrzebny na weryfikację uprawnień. Według funduszu system od początku działał sprawnie i bez opóźnień. Na przykład w warszawskim Szpitalu Bielańskim uruchomione sprawdzenie uprawnień 200 pacjentów zajęło około 20 sekund, a w warszawskiej przychodni internistyczno‐specjalistycznej przy ul. Jagiellońskiej, mającej zapisanych na dany dzień 2800 pacjentów, taka weryfikacja trwała około 5 minut.
Kompleksowa obsługa jednej osoby trwa oczywiście zdecydowanie dłużej. W dodatku pojawiały się sygnały z całego kraju, że niektórzy pacjenci wskazywani byli przez eWUś jako nieubezpieczeni, choć nie było to zgodne z prawdą. - Ponadto jeśli pacjenta nie mamy w bazie, musimy go zarejestrować, wprowadzając wszystkie jego dane - mówią pracownicy rejestracji przychodni przy ul. Fabrycznej w Piasecznie, gdzie zaprezentowano nam możliwości systemu. Istotnie, po wpisaniu numeru PESEL błyskawicznie znajduje pacjenta w bazie i wskazuje czy jest ubezpieczony.
Dobry, ale dla dużych
- W naszej placówce eWUś funkcjonuje bez problemów - mówi Jerzy £ączyński, dyrektor Samodzielnego Zespołu Publicznych Zakładów Lecznictwa Otwartego przy ul. Fabrycznej w Piasecznie. - Można jednak zadać sobie pytanie, czy jego wprowadzenie było konieczne, widząc inne potrzeby w służbie zdrowia. Nie wiem czy to ma sens biorąc pod uwagę, jeśli tylko ok. 1 proc. osób jest nieubezpieczonych. W dodatku prawo w niektórych kwestiach się wyklucza, bo dziecko lub kobietę ciężarną trzeba przyjąć, nawet jeśli nie jest ubezpieczona. W każdym razie, przed wdrożeniem systemu my nie mieliśmy wielkich strat finansowych z powodu przyjmowania osób nieubezpieczonych. W mojej opinii to rozwiązanie jest dobre, ale dla dużych placówek medycznych, na przykład szpitali.
Zdaniem Jerzego £ączyńskiego, codzienna rejestracja za pośrednictwem systemu eWUś nie przyspieszyła tego procesu. - Jak może być szybciej jeśli każdego trzeba sprawdzać? Na szczęście w większości pacjenci są wyrozumiali, wiedzą, że to nie jest wymysł dyrekcji przychodni - dodaje.
W Wiejskim Ośrodku Zdrowia w Złotokłosie eWUś również nie sprawiał kłopotów. - Przypadków, w których osoby ubezpieczone widniały w systemie jako nieuprawnione do skorzystania z usług, nie było - mówi Tomasz Wojtas, kierownik ośrodka. - Wcześniej nie mieliśmy też strat finansowych z powodu świadczenia usług osobom nieubezpieczonym. Mamy niedużo, bo ok. 2 tys. pacjentów i można powiedzieć, że niemal wszystkich znamy. Myślę jednak, że rejestracja dzięki systemowi przebiega sprawniej. Wcześniej zdarzało się, że mieszkańcy zapominali wymaganych dokumentów i musieli się wracać do domów.
Jak informuje NFZ, wprowadzenie nowego sposobu sprawdzania ubezpieczenia spowodowało także zwiększone zainteresowanie pacjentów kwestią podlegania ubezpieczeniu. Skutek to znaczący spadek liczby osób nieuprawnionych do świadczeń. System elektronicznej weryfikacji uprawnień świadczeniobiorców kosztował ok. 10 mln zł. Roczne jego utrzymanie pochłonie natomiast 22 mln złotych.
Gdy eWUś odmawia
Według danych Ministerstwa Administracji i Cyfryzacji w ciągu miesiąca działania systemu identyfikacji ubezpieczonych zgłaszających się do lekarza tylko 0,1 proc. pacjentów nie mogło znaleźć swoich danych w Centralnym Wykazie Ubezpieczonych. Jeśli trafimy do tego grona, a jesteśmy ubezpieczeni, możemy przedstawić dokument potwierdzający prawo do świadczeń. Drugim wyjściem jest złożenie pisemnego oświadczenia o przysługującym nam prawie do usług medycznych.
Anna żuber
http://www.kurierpoludniowy.pl/wiadomosci.php?art=10582
My kobiety jesteśmy aniołami, a gdy się nam podetnie skrzydła, lecimy dalej - na miotle:)