Dzień Wszystkich świętych obok Walentynek stał się jednym z najbardziej komercyjnych dni w roku. Nerwowy rytuał stania w kilomentrowych korkach, by dotrzeć na groby o których się nie pamięta przez ostatnie 364 dni rozpoczyna cmentarny festiwal ostentacyjnej obłudy. Katoliku, pamiętaj: ósmym grzechem głównym jest hipokryzja.
Bywam na grobach bliskich kilkanaście razy w roku. Pierwszego listopada tradycyjnie omijam cmentarze. Nie gustuję w przepychaniu sie przez dzikie tłumy. Nie pociąga mnie walka o miejsce do parkowania pod cmentarnym parkanem. I jedno i drugie mógłbym jakoś znieść, ale nie trawię zupełnie gigantycznej skali ideologiczno-mentalno-cmentarnej ustawki pod hasłem pamięci o tych którzy odeszli. Hipokryzja w takim wydaniu i na taka skalę, powoduje, że wszystko co widzę na cmentarzach zaczyna być niestosownie zabawne.
Nie wszyscy którzy odwiedzają cmentarze w tym dniu robią to oczywiście z owczego pędu. Proporcja jednak tych naturalnych do pozerskich odwiedzin jest niestety kolosalnie niska. Prawo do takiego twierdzenia dają całoroczne obserwacje. Pierwszego listopada na niektórych cmentarzach pieszym ruchem musiała kierować policja. Dzisiaj – drugiego – na tysiącach grobów dogasną ostatnie znicze, które przez resztę roku będą stały w zapomnieniu. Fantazyjne rodzinne bukiety za kilka tygodni wypłowieją stając się plastikowymi symbolami tego samego. Przez okrągły rok będą dowodem na brak pamięci i szacunku wobec tych którzy odeszli jak i tych którzy udawali, że z myślą o nich tu przyszli...
Lubię Walentynki. Obchodzę je w związku każdego dnia. Lubię Dzień Kobiet. świętuję go przez cały rok. Chciałbym napisać, że lubię święto Zmarłych. Nie, nie lubię. żywi nie pozwalają polubić.
http://artursikorski.natemat.pl/37739,1 ... hipokryzji