autor: teresa » pt paź 17, 2008 1:10 pm
Paweł Płoski z Zalesia Dolnego po swoim występie w programie „Mam talent” zebrał od publiczności brawa i wyrazy uznania. Jednak od jury usłyszał trzy razy „nie”. Mimo to tancerz nie poddaje się, ciągle szuka wyzwań, przez które chce pokazać wszystkim, że można tańczyć hip-hop nawet z protezą nogi. Z Pawłem Płoskim rozmawiał Grzegorz Wieszewski.
W jakim celu wziąłeś udział w programie „Mam Talent”?
Zależało mi na tym, żeby pokazać wszystkim, że po krótkim czasie od wypadku, który miałem przecież w lutym 2007 roku, można wiele osiągnąć. Mam świadomość tego, że mój występ nie należał do najlepszych, ale spowodowane to było tym, że po wypadku spędziłem trzy i pół miesiąca w szpitalu, a później jeszcze pół roku na intensywnej rehabilitacji.
Ile czasu musiałeś poświęcić na powrót do formy, którą widzieliśmy w programie?
Przyznam, że dojście do obecnej formy po takim wypadku, który na całe szczęście przeżyłem, zajmuje zwykle trzy lata. W moim przypadku było to półtora roku. Mam tu na myśli powrót do chodzenia. Dziś wiem, że było to możliwe dzięki wielkiemu wsparciu bardzo wielu ludzi. To ich pomoc umożliwiła mi szybką rehabilitację i zakup protezy. Mając taki impuls, od razu przystąpiłem do ćwiczeń, by jak najszybciej wrócić do tańca. Proteza, na której ćwiczyłem, mimo wszystko uniemożliwiała mi wiele ćwiczeń, ponieważ była twarda i sztywna. Całe obciążenie w trakcie tańczenia przenosiło się z protezy na kolano, które później mocno bolało. Musiałem pomyśleć o lepszym rozwiązaniu. Kupiłem nowszą i lepszą stopę w Holandii. Pozwoliła mi więcej i intensywniej ćwiczyć za sprawą amortyzatora, który pochłaniał większość obciążenia niebezpiecznego dla kolana i całej nogi.
Dzięki nowoczesnej protezie mogę teraz pracować jako instruktor w klubie sportowym Grawitacja w Piasecznie. Po prostu mogę normalnie spełniać się w tym, co jest moją pasją.
Co było największą barierą przed przystąpieniem do programu?
Przed takim programem mogą być tylko obawy, że coś nie wyjdzie, że ktoś z jury może powiedzieć coś niemiłego, np. to, że jestem za słaby.
W programie poprosiłeś jury żeby oceniali cię jak każdego uczestnika. Co sądzisz o ocenie twojego występu przez jury?
Zepsułem sobie troszeczkę ten występ… Mogłem zatańczyć w długich spodniach i na koniec pokazać protezę. Może byłoby inaczej. Jednak od początku chciałem udowodnić, że mogę zatańczyć w rytmie hip-hop-u i jednocześnie pokazać, jak ta proteza pracuje.
Co do jury to chyba wszyscy zobaczyli w sobotnim programie „Mam Talent”, że gdy wyszedłem na scenę, w ich oczach pojawiło się lekkie zmieszanie. Myślę, że nie wiedzieli za bardzo, co i jak powiedzieć, żeby mnie nie urazić. Wydaje mi się, że nie byli gotowi na to, iż przyjdzie sobie chłopczyk na protezie i będzie im skakał. Być może mieli koncepcję, żeby do finału wziąć kogoś innego, a może nawet zburzyłem im odgórną koncepcję. Dlatego tak się to skończyło.
Czy udział w tym programie w czymś ci pomógł?
Ciężko powiedzieć, bo program z moim udziałem był pokazany dopiero niedawno. Na pewno było śmiesznie na uczelni, w pierwszy dzień po emisji. Wielu krzyczało „sie ma, masz talent”... Na razie najczęściej spotykam się z takimi reakcjami.
Czy chciałbyś wziąć udział w programie jeszcze raz?
Myślę, że w programie jeszcze się pojawię. Gdy ostatnio byłem w Holandii po nową protezę, zastanawiałem się z moim technikiem-ortopedą co zrobić, czego nie zrobi nikt inny. Wiadomo, że tancerzy jest bardzo wielu. Ja jestem jeden. Być może jury nie wystarczyło moje tańczenie. Dlatego kombinujemy z moim technikiem, żeby lekko zaszokować nie tylko tańcem. Zależy mi na tym, aby zrobić coś, czego nie zrobią inni. Kombinuję, aby znaleźć nowy sposób na siebie.
Rozmawiał Grzegorz Wieszewski
źródło: Kurier Południowy wydanie nr 266, 2008-10-17
Teresa