"Drugi nalot hipermarketów"
Ekspansję hipermarketów w stolicy, w kierunku północnym i zachodnim, planują m.in. sieci handlowe Tesco i E.Leclerc. Pozostałe nie ujawniają planów, ale szukają terenów pod nowe sklepy.
Od ponad tygodnia szefowie sieci handlowych zacierają ręce. Można znów budować hipermarkety. Nie potrzeba kłopotliwych zgód samorządu. Trybunał Konstytucyjny orzekł, że ustawa ich wymagająca jest niezgodna z konstytucją i równością podmiotów gospodarczych. I uwolnił wstrzymywane przez rok możliwości budowy sklepów wielkopowierzchniowych. Także w stolicy.
Na północ i zachód
– Już szukamy terenów, także w samej Warszawie – przyznaje Krzysztof Gajewski z E. Leclerc. I przewiduje, że w ciągu trzech lat w stolicy przybędą dwa markety. – Teraz mamy trzy sklepy na terenie lewobrzeżnej Warszawy, a do zagospodarowania został jeszcze prawy brzeg – mówi Gajewski.
Nowych lokalizacji szuka też Tesco. – Warszawę oczywiście bierzemy pod uwagę – mówi Dariusz Nowaczyk, dyrektor Działu Rozwoju i Nowych Inwestycji w Tesco Polska. Ale dodaje, że nie oznacza to, że nowy sklep powstanie w ciągu roku. – Na razie szukamy – mówi wymijająco.
Pozostałe sieci są jeszcze bardziej ostrożne w ujawnianiu planów. Obawiają się konkurencji i wzrostu cen gruntów w miejscu, w którym sieć wyrazi zainteresowanie. – Plany inwestycyjne to tajemnica handlowa – przyznaje Dorota Patejko z Auchan. Nowych sklepów w Warszawie w ciągu najbliższych dwóch lat nie planują oficjalnie Carrefour i Real. Już mają ich po sześć.
Także nowej Ikei na razie w stolicy nie będzie. Ale nie jest wykluczona na Mazowszu.
– Jesteśmy oczekiwani w miastach ok. 200 tys. mieszkańców. Tam szukamy terenów na lokalizację nowych sklepów – mówi Karolina Horoszczak z IKEA. Może więc szwedzka firma zainwestuje w Radomiu albo Płocku?
Specjaliści od handlu twierdzą jednak, że i w samej stolicy nowe hipermarkety powstaną. – Jest jeszcze na nie miejsce, zwłaszcza na obrzeżach miasta. Brakuje ich w Białołęce czy we Włochach – mówi Małgorzata Bombol z Katedry Poziomu życia i Konsumpcji w Szkole Głównej Handlowej. – Konkurencja hipermarketów jest korzystna także dla klientów. – Jak się biją giganci, to spadają ceny i konsument korzysta.
Urzędnicy uspokajają
– Nie będzie żadnych blaszanych hipermarketów – twardo mówi burmistrz Białołęki Jacek Kaznowski. – Tu są potrzebne obiekty wielkopowierzchniowe, bo dzielnica się rozwija, ale typu galeria. Owszem, ze sklepami, ale też kinem i usługami. Dodaje, że dobre zapisy w planach miejscowych i negocjacje z inwestorami ustrzegą dzielnicę przed obskurnymi halami.
Uspokajają też w Piasecznie, gdzie duży inwestor kupił byłą zajezdnię trolejbusową. – Oprócz zapisów w planie miejscowym czy studium mamy swoje narzędzia – tajemniczo mówi Daniel Putkiewicz, pełnomocnik burmistrza gminy d. s. inwestycji. – Taki sklep musi mieć dojazd, kanalizację, a ona leży w rękach samorządu. Inwestor musi zaproponować coś, co gmina zaakceptuje. My stawiamy na galerie.
Także radca prawny w Polskiej Radzie Centrów Handlowych Piotr Szafarz uspokaja.– Duże obiekty handlowe będą powstawały, bo cały czas są w stolicy potrzebne. Ale nie blaszaki, tylko centra budowane według nowych technologii – dodaje.
Tylko kupcy się niepokoją. – Z wielkimi gigantami nie wygramy. W przetargu zawsze dadzą wyższa cenę i kupią grunt. Chociaż my też takie centrum moglibyśmy zbudować – mówi Bożenna Kolba z Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Kupców i Drobnej Przedsiębiorczości. – Wystąpiliśmy do miasta o udostępnienie nam terenu dla naszych kupców. Na razie czujemy przychylność. Decyzji nie mamy.
Źródło:
życie Warszawy