Pogotowie namierzy nas przez komórkę
Polska wprowadza w czerwcu nowy system pozwalający służbom ratunkowym w ciągu kilku sekund namierzyć, skąd dzwoni osoba prosząca o pomoc - dowiedział się „Dziennik”.
Dotychczasowy, w którym ofiara sama musiała opisać, gdzie jest, nie zdał egzaminu - zawodził zarówno na policji, jak i w pogotowiu ratunkowym. Jego natychmiastowej zmiany domagała się Komisja Europejska. O tym jak działała tradycyjna metoda, przekonał się jeden z rozmówców gazety. "Wracałem z pracy na piechotę i zastałem człowieka leżącego na ławce przystanku autobusowego. Nie dawał się dobudzić. Zadzwoniłem na pogotowie i okazało się, że nie przyjedzie, bo nie jestem w stanie podać dokładnego adresu. Wokół nie było ani jednego domu z tabliczką, a babka przez telefon ochrzaniała mnie, że nie wiem, jak się wzywa karetkę. Strach pomyśleć co by było, gdyby ten nieszczęśnik leżał np. w Lesie Kabackim. Co miałbym powiedzieć: pierwsza sosna za dużym dębem?" - opowiada. Pogotowie i policja też często skarżyły się, że mają dokładnie te same problemy, dodaje „Dziennik”. Nowy system, którego testy rozpoczną się w połowie maja, i który działa podobnie do systemu GPS, ma raz na zawsze wyeliminować ten absurd. Gdy poszkodowany zadzwoni pod numer 112, dyżurnym na komputerach pokaże się mapka, która wskaże obszar, w jakim znajduje się dzwoniąca osoba, i jak do niej dojechać. Do końca 2008 r. system ma także lokalizować dzwoniących pod numery 997, 998, 999. Z kolei z końcem 2009 r. mają z niego korzystać inne służby alarmowe, takie jak straż miejska, pogotowia: wodne, górskie i gazowe.
Źródło: Dziennik
www.dziennik.pl/wydarzenia/article16950 ... morke.html