Testy na lokalu Il Capo dokonane.
We wspaniałych, przestronnych wnętrzach zbitego z palet baraku czuć klimat włochów - tych kręcących się tam gdzie plecy swą szacowną nazwę tracą. Urocza kelnerka o czarnych, kręconych zębach wita mile klientów... żartowałem.
Byłem, zeżarłem, opisuję:
Wnętrze trochę nad wyraz. Przewaga treści nad formą - mianowicie bardzo ładna kolorystyka pasująca do dużego lokalu, czyli jasne ściany, ciemniejsze stoły i deskowania, czarne, skajowe fotele. Ale zostało to upchnięte w klitce 4 na 4 i oczywiście w nadmiernej ilości. Na ścianach kakofonia zdjęć z filmu Ojciec Chrzestny w różnych rozmiarach. Wykończenia bez zarzutu. Widać, że ktoś, kto aranżował ów barak dbał o szczegóły, bo rzadko spotyka się dobrej jakości (i na dodatek dobrze ułożoną) glazurę w klopie takiego przybytku.
Obsługa miła, tylko jeszcze deko przestraszona. I skrzypiące, nienaoliwione zawiasy drzwiczek do kuchni.
Teraz szama. Zamówiona pizza miała słuszny rozmiar i wyglądała zacnie. Trochę popsuło wrażenie ogólne otrzymanie zamiast bekonu - deklarowanego jako jeden ze składników - salami i oliwek czarnych (których nie lubię) ale można to zrzucić na karb gościnności - wszak darowanej oliwce się pod szypułkę nie zagląda.
Smak niby ok, ale... ale coś nie za bardzo. Sos pomidorowy mocno kwaśny i dany w nadmiernej ilości przypalał się na rantach dając gorzki posmak. Ilość składników zacna, taka jak trzeba - ser dołem, górą dodatki. Szczerze pisząc, to perfekcyjnie podany placek. Teraz pora na największy plus - ciasto. Po prostu rewelacja! Cienkie, ale chrupiące do końca, nie nasiąka wilgocią czy też nie zaparowuje na talerzu. Moim zdaniem chyba najlepsze w okolicy. Tylko tu jedna uwaga: placka należy jeść z ręki. Oferowane sztućce można sobie wsadzić w (tam gdzie pan może pana majstra w dupe pocałować). Ciasto jest przypieczone, zatem nie da rady go pokroić otrzymywaną tępą blachą.
Ceny - normalne. Placek fi 45 cm z kilkoma (czasem może pomylonymi) dodatkami 34zł. Ale koryto niezłe. Nażarłem się jak świniak.
W sumie zadowolony po części jestem, ale nie powiem żebym jakoś się zachwycał.
Podsumka: lokal ładny, pizza średnia, bro brak. Czyli Spartakusowe 3+
"a niech ich plajta omija".
Natomiast (tyczy się to tych co robią takie rzeczy na stojaka) jak się w klopie leje do sedesu (takie większe i niżej niż umywalka) to patrzący Marlon Brando zdaje się mówić:
"Uuu, coś marny ten interes...".
Dla dociekliwych strona:
http://www.ilcapo.pl/