kacka.dziwacka pisze:taaak - jak zwykle punkt widzienia zależy od punktu siedzenia. Załozę sie, ze Ci sami obrońcy "natury" nie machnęliby palcem gdyby taki park rozrywki budowano w bezpiecznej odległości od ich podwórka. O prosze, juz sami paluszkami wskazują na alternatywne lokalizacje - byle jak najdalej od nich.
święta prawda.
Zawsze tak jest. Niech budują, byle tylko nie u nas.
O tam, u sąsiada, to proszę bardzo.
Niestety, gdzieś budowac muszą. Ci co mają dalej - tylko same plusy. A ci co bezpośrednio graniczą - będą protestować i wciągać do tego bobry, kijanki, komary i co tam jeszcze można uznać za chronione. A propos komarów - przynajmniej w takim parku je wytłuką i będzie ich mniej w okolicy. Okolica Złotokłosu, to żadne Mazury, aż takiego uroku nie ma by miała coś wiele stracić... Zawsze można przenieść się w Bieszczady.
Warszawa się rozrasta, przedmieścia są pochłaniane, normalne prawo natury. Kiedyś Pola Mokotowskie były poza miastem.
Kwestia by infrastruktura komunikacyjna za tym nadążała. Zamiast protestować, lepiej zastanowić się ja by można konstruktywnie wpłynąć na władze i inwestora, by:
1) zminimalizować uciążliwość tej inwestycji (ekrany dźwiękochłonne jak przy drogach, domaganie się WYSTARCZAJĄCEJ liczby miejsc parkingowych)
2) zmodernizowano infrastrukturę komunikacyjną wokoł (ronda, chodniki, przystanki autobusowe, może kasa na modernizację kolejki wąskotorowej)
Może to nie jest zagrożenia a szansa by coś wywalczyć? Oczywiście inwestor na razie ma w d... potrzeby lokalne, ale może pora mu uświadomić że jeśli chce coś zbudować, to powinien się dołożyć.
A tym co graniczą bezpośrednio, jak nic należą się odszkodowania.
Uparte protestowanie może się skończyć niczym - i tak zbudują, ale dla okolicznej infrastruktury żadna kasa nie spłynie.
A ktoś wspomina o planie zagospodarowania? Spójrzecie co się dzieje w Piasecznie (temat na forum "Raj dla deweloperów"), nie takie rzeczy przechodzą. Ale fakt że teraz mogą się obudzić politycy. Wybory się zbliżają, można by coś ugrać na protestach.