O zbrodni za zamkniętymi drzwiami
Tydzień temu, po 13 miesiącach od tragedii w Ustanowie, przed Sądem Okręgowym w Warszawie stanął Krzysztof K., który przyznał się do zgwałcenia i uduszenia 14-letniej Ilony K.
Zarzutów nie usłyszał jednak nikt poza oskarżonym, jego adwokatem, prokuratorem i rodzicami dziewczynki. Ze względu na to, że gwałtu dokonano na osobie nieletniej, a zeznającymi będą m. in. małoletni znajomi Ilony K., sąd postanowił wyłączyć jawność sprawy. Zanim poproszono dziennikarzy o opuszczenie sali, obrońca Krzysztofa K. wniósł o odroczenie rozprawy. Mecenas Piotr Jaworski domagał się, aby oskarżony został przesłuchany w obecności biegłego psychiatry i psychologa, którzy nie przybyli na sprawę. Sąd uznał, że nie ma takiej potrzeby, ponieważ Krzysztofa K. poddano kilkutygodniowym obserwacjom psychiatrycznym.
Podczas rozpraw pytania świadkom i oskarżonemu będzie miała prawo zadawać Iwona K., matka zamordowanej nastolatki. Zdecydowała się występować w sprawie jako oskarżyciel posiłkowy i usiadła twarzą w twarz z Krzysztofem K. Pełnoletni już chłopak pojawił się w sądzie w białej koszuli. Uwagę dziennikarzy zwróciła jego twarz – z delikatnymi, niemal dziewczęcymi rysami. Nie można było wyczytać z niej żadnych emocji.
Za dwa tygodnie pięcioosobowy skład sądu wysłucha m.in. biegłego seksuologa Zbigniewa Lwa-Starowicza oraz grupy nastoletnich świadków. śmierć gimnazjalistki z Zalesia Górnego rok temu wstrząsnęła całą okolicą. Odbyły się marsze milczenia. Ilona K. zginęła w zagajniku za przystankiem autobusowym w Ustanowie, 300 metrów od domu. Wracała z zabawy andrzejkowej, dopiero co pożegnała się z koleżanką Asią. Krzysztof K., którego dyrektor szkoły wyprosiła z imprezy, bo było czuć od niego alkohol (nie pierwszy raz), tego wieczoru bez celu krążył po miejscowości. Podczas śledztwa nie umiał wyjaśnić, dlaczego zaatakował napotkaną koleżankę. Wzruszał ramionami, wymawiał się niepamięcią.
Krzysztof K. przed zbrodnią sprawiał coraz większe trudności wychowawcze. Miał trudności z zaliczaniem przedmiotów w szkole. Koledzy pamiętają, że bywał smutny, ale zachowywał się normalnie. Zamordowanej dziewczynki przez całą noc szukała rodzina i policja. K. był jednym z pierwszych, który pojawił się rano w miejscu tragedii – pytał krewnego Ilony K., co się stało. Policja zatrzymała go kilka godzin później. Przyznał się do winy. Za to, co zrobił, grozi mu nawet dożywocie.
źródło:
www.nadwisla.pl/index.php?option=com_co ... Itemid=138