Heh, pamietam, ze za malolata probowalem nauczyc sie tanczyc w formacji o wdziecznej nazwie Rapczaki
(ktora, jezeli sie nie myle, jest dzisiaj slynna w calej Polsce Grawitacja). Niestety, w tancu poruszam sie z gracja dzwigu przegubowego i ani rok treningow, ani nawet osoba pani Urszuli Strzezek (trenerka, ktora wychowala wielu mistrzow swiata) nie daly rady zrobic ze mnie tancerza.
Inna sprawa, ze jak czlowiek mlody, to glupi. Tanczyc nie umiem, nie lubie, nie chce i, jesli sie glebiej zastanowic, przyda mi sie to pewnie tylko raz w zyciu (na moim weselu), a mimo to poszedlem do Rapczakow, bo koledzy i kolezanki z klasy szli...
Ale zawsze bede milo wspominal i pania Strzezek, i pana, z ktorym mielismy akrobatyke. Cisnal nas tak, ze szpagaty robilo sie bez zadnych problemow, a i salto z rozbiegu sie czasem udawalo. A teraz? Nawet schylic sie czlowiek nie chce, bo tu boli, tam strzyka, a tam jeszcze cos
.