No i trafiłem z rodzinką dzisiaj na obiad do Mela Verde.
Lokal bardzo ładny. ściany stylizowane na południowowłoską nadmorską tawernę z widocznymi wpływami arabskimi, w miarę wygodne krzesła (szkoda, że nie ma miękkich foteli) troszkę za małe stoły, dla czterech osób trzeba szukać miejsca na podwójnym stole. Czysto, wszystko nowe, zapachów nieciekawych nie stwierdzono
. Lokal z bezpośrednim widokiem na kuchnię, aczkolwiek dyskretnie schowanym,, można zaglądać i obserwować kucharza jak przygotowuje dania, to duży plus. Do atmosfery włoskiej tawerny brakuje jedynie klientów, gwaru rozmów, mieszania zapachów potraw, dzisiaj było sterylnie może za cicho, widać, że sie to wszystko rozkręca ale możliwości są bardzo duże.
Obsługa- kelnerka, wita gości przy wejściu, prowadzi do stolika. Jest przemiła i profesjonalna. Na kuchni zespół 3-4 kucharzy/pomocy, wiem bo zajarała mi sie serweta od świeczki i mało co nie puściłem z dymem tej knajpy
, wyskoczyli wszyscy chlusnęli wodą i w sumie to niezłe jaja były. Czas oczekiwania na dania to ok 10-15 minut więc baaardzo szybko.
Menu - karta duża, moim zdaniem zdecydowanie za duża. Jest w czym wybierać. Z doświadczenia wiem, ze jak karta bardzo duża to można się niemiło rozczarować, ja dzisiaj nie rozczarowałem się. Na przystawkę oczywiście poszły mule w pomidorach. Pyszne, sos ciekawy do tego gorące i chrupiące pieczywko w zacnej ilości. Krem z dyni bardzo smaczny, ale lepsza jest groszkowa w MI. W menu lokalu są nieco inne dania niż w menu na stronie internetowej, tzn jest ich więcej. Gnocchi z szynką parmeńską, rukolą i sosem koniakowym zjadłem, aczkolwiek ten typ smaku nie podszedł mi za bardzo. Pizza znakomita, po prostu rewelacja. Cienkie ciasto, świetnej jakości mozzarella, szynka parmeńska oczywiście. Wielkość dużego talerza, można dobrze podjeść, nie jest to wprawdzie dryblas z biesiadowej, ale powiedzmy uczciwie...pizza z biesiadowej nie umywa się do placków z MV czy MI. Panna cotta niezła, ale w MI dają lepszą, bardziej budyniową (nie wiem czy to wada czy nie, ale mi bardziej smakowała). Wszystko podane jak trzeba, smaczne, świeże. Niestety nie posiadają risotto, które ja uwielbiam wiec tu ode mnie minus.
Ceny - Gdybym dzisiejszy rachunek zapłacił w filii na Chmielnej, to może jego wysokość nie bolałaby tak bardzo niż tu w Titanicu. ZDECYDOWANIE za DROGO. Drożej niż w wielu znajomych mi włoskich knajpkach warszawskich. Chociaż jest też dobra strona wysokich cen w takich lokalach, o czym mogłem się przekonać właśnie dzisiaj. Otóż w pewnym momencie do lokalu weszło dwóch podpitych i dość głośnych lumpów, żeby, jak to powiedzieli przy wejściu, wypić browara w restauracji. Nasmrodzili ekstra-mocnymi z odorem przetrawionego jabola, przeklinali, gały im wylazły i coś głośno komentowali jak wysysałem mule z muszli, najwyraźniej uznali mnie za dziwaka i niewiele brakowało a któremuś bym w trąbę przywalił
. Nie mogłem się doczekać momentu, kiedy będą musieli zapłacić 20 zeta za dwie szklanki piwa. I stało się, mało ich szlag nie trafił a mnie z satysfakcją cisnęło się na usta: i bardzo dobrze wam tak.
Należy mieć nadzieję, że trzecia włoska knajpka w Piasecznie zwiększy konkurencyjność i lokale zaczną się bić o klienta nie pozwalając sobie na "skuchy" w menu i obniżą ceny aby ściągnąć do siebie klientów lub tak jak to się dzieje już w MI opracują programy lojalnościowe dla stałych klientów i tym ich zachęcą do powrotów.
Może w MI wprowadzą mule do menu to będzie łatwiej się decydować. Dla mnie MV ze względu na ceny odpada jeśli chodzi o rodzinne wypasione obiadki włoskie, ale na mule czy poszczególne punkty z menu przy zastrzykach dodatkowej gotówki na pewno będę wpadał. I na pizzę też.