Na wyraźną prośbę Koraminy witam wszystkich
userów tego oto zacnego forum!
Wprawdzie mój dzisiejszy, tradycyjny jednozdaniowy post powinien znaleźć się w wątku "Dziś na talerzu" ale skoro nurtem grochówkowym do zagrychy kucykowej jakiś OT wpłynął, to jak ja OT zrobię chyba się wyrówna stosunek OT między wątkami i
faux pas nie będzie...
Dziś zrobiliśmy wraz z Agusią Parówkaidę wg przepisu telewizji AlDżazira.
Więc do rzeczy!
Pierwszą, podstawową sprawą w kuchni jest nastrój. Do pracy należy podchodzić ze śpiewem na ustach. Proponuję podczas przygotowania takowej potrawy zanucić znaną, starą balladę...
Gdy klubu "KINO" neon z trudem się zapala, ---------- ad
A na portierni spać się kładzie nocny stróż ---------EE7a
W bramie obciągam łyk, nie czeka na mnie nikt, ----- da
Bo ja nikogo nie potrafię kochać już. ------- EE7a(A7)Ea
Po otwarciu lodówki stwierdziłem, że posiadamy duży zapas parówek, które dociągają już do jesieni swego istnienia. Po pozytywnym zweryfikowaniu, czy nie sprowokują Zająca
postanowiliśmy zmajstrować taką potrawę, na którą przepis poniżej podaję:
Dziwki po nogach całowały mnie zmysłowo,
Rencistka jedna rwała dla mnie złoty ząb.
Mój arogancki śmiech tłumił mi w piersiach dech,
Kipiąca miłość wyszumiała się jak dąb.
- 50 dag parów;
- 30 dag sera żółtego;
- 25 dag pieczarek;
- trzy duże cebule;
- pomidor spory;
- czosnku ząbków kilka;
- masło, oliwa z oliwek;
- oregano.
Cebulkę chlast, chlast na kostkę i na masło, jak się zezłoci to pieczarki sru. I smażymy aż się dobrze całość wysmaży.
Ser na tarce ścieramy, czosnek przez praskę przeciśnięty i oregano w słusznej ilości doń dodajemy. Parówki w kawałki chlastamy.
Aż raz mnie jedna zapoznała literatka
I na pokoje wwiodła do hawiry swej.
Kawiorem pasła mnie, mówiła: mój ty śnie,
Będziesz miał wszystko, tylko wierny być mi chciej.
Dno naczynia żaroodpornego wykładamy plastrami cebuli, gdyż one jako jedyne ze wszystkich składników raczej nie przywrą do spodu. Na podkład z
cebli ładujemy warstwami parówy, ser, pieczarki, ser, parówy, ser... A na koniec wszystko obkładamy plastrami pomidora.
Pomidorka polewamy delikatnie oliwą z oliwek i sypiemy brutalnie oreganem.
Sprezentowała piżam cztery jak artyście,
Zimą na deski, latem wiozła mnie na Krym.
Chciała dać komfort wóz, ach, gdyby nie ten mus,
Tym krwawym czynem nigdy się nie splamiłbym.
Moim zdaniem połączenie oliwy, pomidorów i oregano stanowi kwintesencję wyrafinowanego smaku kuchni włoskiej o której nie mam żadnego pojęcia i wcale do niej mnie nie ciągnie, ale ja tak dziś zrobiłem, stąd podaję to w przepisie! A jak się komuś nie podoba, to niech sam wymyśli lepszy sposób na utylizację paru parów!
Wyrok czytali a ja śmiałem się gardłowo,
Sędziemu grdyka drgała niczym damski biust.
I choć mu grdyka drga i choć rencistka łka,
To ja nikogo nie potrafię kochać już.
Naczynie ląduje w piekarniku nastawionym na ok. 200*C
I pozostanie tam przez czas potrzebny do opadnięcia poziomu żarcia o 1/3 i pokazania się bomblującego sosu.
Siedzę na pryczy niby król na imieninach,
że nie mam petów, słomę z wyra muszę ćmić.
Księżyca misa lśni, świat cały zwisa mi,
Bo ja nikogo nie potrafię kochać już.
Po jakiejś godzince rozpoczynać można konsumpcję.
Do tego dania wędrującego z ziemi włoskiej do polskiej znakomicie pasuje musztardówka dobrze schłodzonego bimbru...
Kiedy na wieży zegar północ już wybija,
Park piaseczyński pustoszeje aż do dnia,
Przechodzę obok was, śmieję się wszystkim w twarz,
Bo ja naprawdę nie potrafię kochać już.
Kuc