autor: Krystian Marciniak » pt lip 03, 2009 12:29 pm
W tym tygodniu w naszej redakcji rozdzwoniły się telefony. Przerażeni czytelnicy informowali, że w hipermarkecie Auchan porwano 6-letnią dziewczynkę, której następnie usunięto narządy.- To jest jakaś mega plotka, nic takiego się nie wydarzyło - dementuje Maciej Piotrowski z Komendy Powiatowej Policji. Do Piaseczna dotarła tzw. miejska legenda, która krążąc od wielu lat, co jakiś czas wywołuje panikę na całym świecie
- Znajoma mi powiedziała, że w zeszłym tygodniu w Auchan zaginęła 6-letnia dziewczynka - z przejęciem opowiada jeden z mieszkańców, który zadzwonił do naszej redakcji. - Zablokowali wszystkie drzwi i rozpoczęli poszukiwania. Po dwóch godzinach odnaleziono dziewczynkę w toalecie. Była nieprzytomna, miała ogoloną głowę, a obok niej znaleziono szmatkę nasączoną eterem, przy pomocy której ją uśpiono. Okazało się, że wycięto jej narządy - dodaje.
Mega plotka
To nie był jedyny sygnał w tej sprawie, jaki odebraliśmy. Inny mieszkaniec wspomniał, że do podobnych sytuacji doszło już w innych pobliskich centrach handlowych m.in. w Warszawie.
- Sprawdźcie tę sytuację, ostrzeżcie ludzi, działa tu jakaś mafia, handlująca ludzkimi organami - apelował przerażony. Zaskoczeni mrożącymi krew w żyłach opowieściami zadzwoniliśmy do piaseczyńskiej komendy policji. - To jest jakaś mega plotka, nic takiego się nie wydarzyło - zdecydowanie dementuje mł. asp. Maciej Piotrowski z Komendy Powiatowej Policji w Piasecznie. - Rzeczywiście w tym tygodniu mieliśmy kilka telefonów od mieszkańców i od dziennikarzy mediów ogólnopolskich w tej sprawie. Zaskoczyły nas te pytania. Sprawdziliśmy wszystkie zgłoszenia i interwencje, ale nic nie znaleźliśmy. Skonsultowaliśmy się również z przedstawicielami ochrony hipermarketu. Jesteśmy pewni, że żadnemu dziecku nic takiego się nie stało - dodaje policjant. Wieści o makabrycznym przestępstwie zdecydowanie dementuje również przedstawicielka Auchan. - To kompletna bzdura, która od pewnego czasu krąży po całej Polsce - mówi Dorota Patejko.
- Myślę, że nasze społeczeństwo jest rozsądne i nie przestraszy się takich plotek - dodaje. Postanowiliśmy poszukać źródła historii, która obiegła Piaseczno. żaden z czytelników, którzy dzwonili do redakcji, nie był w stanie powiedzieć skąd dowiedział się o porwaniu dziewczynki. Powoływali się na znajomych i drogę poczty pantoflowej.
Strach ma wielkie oczy
Na internetowych forach znaleźliśmy setki identycznych relacji, dotyczących różnych dużych sklepów w całej Polsce. Przestrogi przed „porywaczami narządów” grasującymi w hipermarketach i centrach handlowych, którzy wykorzystując eter i chwilową nieuwagę rodziców, uprowadzają małe dzieci, pojawiły się dosłownie w całym kraju od Gdańska przez Warszawę po Kraków. Udało nam się dotrzeć do wielu naukowych publikacji na ten temat, z których dowiedzieliśmy się, że „hipermarketową psychozę” wywołała tzw. miejska legenda. Historia o porwanej dziewczynce pojawiała się już m. in. w USA, w zeszłym roku obiegła Czechy, a teraz dotarła do Polski. Amerykańscy naukowcy dowiedli, że źródłem legendy była zimnowojenna propaganda KGB. Służby Związku Radzieckiego fabrykowały dokumenty mówiące o tym, że amerykańskie agencje rządowe porywały ubogich ludzi (najczęściej na terenie Ameryki £acińskiej), żeby pozyskać narządy dla prominentnych i bogatych obywateli. Chociaż zimna wojna dawno się skończyła, plotka zakorzeniła się w świadomości ludzi na całym świecie. Przez lata przekazywana z ust do ust doczekała się wielu modyfikacji. W Polsce w latach 60. pojawiła się w postaci przerażającej czarnej wołgi, porywającej dzieci. Jakiś czas temu na południu kraju opowiadano sobie wersję z fałszywą karetką, zainspirowaną zapewne niedawną aferą łódzkich „łowców skór”. Jak widać siła plotki jest niesamowita i od lat działa ludziom na wyobraźnię. Jej źródłem są lęki społeczne oraz prawdopodobieństwo legendy. Oczywiście nielegalny handel ludzkimi narządami jest poważnym problemem. Jednak dawcy najczęściej sami się zgłaszają, zmuszeni trudną sytuacją finansową.
Co prawda porwania zdarzają się na całym świecie, ale na pewno nie w miejscach publicznych czy hipermarketach, naszpikowanych kamerami. Dlatego takie opowieści można z całą pewnością włożyć między bajki i bez obaw robić zakupy razem ze swoimi pociechami.
autor: Grzegorz Traczyk
źródło: Kurier Południowy wydanie nr 299, 2009-07-03