autor: Tomasz » sob wrz 12, 2009 3:01 pm
W trakcie prac prowadzonych na placu Piłsudskiego związanych z przeprowadzanym remontem rynku odkryto studnię sprzed co najmniej 200 lat. Być może to nie jedyny zabytek, który skrywa w tym miejscu piaseczyńska ziemia. Być może też studnia nie ujrzałaby światła dziennego, gdyby nie czujność jednego z mieszkańców Piaseczna.
O tym, że fontanna na rynku ma powstać w miejscu, gdzie dawniej znajdował się ratusz miejski Sebastian Bryciński, harcerz Związku Harcerstwa Polskiego, powiadomił redakcję Kuriera Południowego, telewizję, starostwo powiatowe i konserwatora zabytków.
- Monitowałem wszędzie obawiając się, że podczas prac budowlanych powtórzy się historia z zeszłego roku - tłumaczy.
Wtedy przeprowadzano przez rynek linię ciepłowniczą. Według relacji Brycińskiego na placu przed kościołem św. Anny przecięto wtedy ścianę piwnicy gotyckiego ratusza
- Pracowałem wówczas przy wykopaliskach prowadzonych pod Prażmowem. Z prowadzącym je archeologiem przyjechaliśmy do Piaseczna i dosłownie spod koparki zbieraliśmy z wykopu części biżuterii, fragmenty kafli, krucyfiks, elementy tureckiej fajki z XVII w. Widziałem, jak niszczony był szklany, renesansowy kielich. Niestety, nie było wówczas możliwości wykonywania dokumentacji a w czasie rozmowy w gminie insynuowano nam, że były to podrzucone przez nas przedmioty - wspomina.
Jak twierdzi Bryciński, władze gminy o odkryciu nie powiadomiły wówczas konserwatora zabytków lub archeologa, a dwa dni po przekazaniu im informacji wykonawca zasypał piwnice.
Wstrzymane prace
W tym roku wiedząc, że planowana jest rewitalizacja rynku, Bryciński już wiosną sprawdził, jak wygląda projekt i okazało się, że w miejscu, gdzie był usytuowany ratusz ma powstać fontanna z 37 dyszami wbudowanymi w powierzchnię placu.
- Odnówmy rynek, niech będzie fontanna, oświetlenie, granitowa kostka, ale zachowajmy przy tym nasze dziedzictwo, nie zasypujmy historii - apeluje Bryciński. Twierdzi, że już w maju rozmawiał z przedstawicielami gminy o konieczności przeprowadzenia badań archeologicznych przed rozpoczęciem prac budowlanych.
- Gdy rozpoczęły się prace i zobaczyłem, że jednak brak jest nadzoru archeologicznego wezwałem władze gminy z działu inwestycji a ponadto zadzwoniłem do archeologa sprawującego nadzór nad Piasecznem, Andrzeja Jankowskiego, ściągając go z urlopu. Powiedział mi, że nie wiedział o rozpoczęciu prac, bo miały być prowadzone po jego powrocie z wypoczynku - relacjonuje Bryciński. Mimo obecności archeologa młody człowiek czujnie obserwował plac budowy i zauważył, że prace były wstrzymywane, gdy pojawiał się nadzorujący, a wznawiane, gdy wyjeżdżał. Wówczas o pomoc Sebastian Bryciński udał się do starosty powiatowego Jana Dąbka, a następnie do konserwatora zabytków Barbary Jezierskiej, która po zapoznaniu się ze sprawą wstrzymała prace na tej części placu, gdzie odkryto studnię oraz fragmenty fundamentów.
Prace pod
specjalnym nadzorem
W urzędzie gminy o działaniach Brycińskiego niewiele można się dowiedzieć. Teresa Mazanek, naczelnik wydziału inwestycji, który prowadzi rewitalizację rynku, niedawno wróciła z urlopu i co prawda słyszała, że jakiś mieszkaniec interweniował, ale nic konkretnego nie wie. Uważa też, że urząd zachował wszelkie procedury.
- Zdajemy sobie sprawę, że plac objęty jest nadzorem archeologicznym, archeolog miał zlecenie, przychodził, sprawdzał i prace prowadzone były do czasu, gdy odkryto fragmenty studni - mówi. Dodaje, że nie potrafi powiedzieć, czy prace trwały podczas urlopu archeologa, bo sama także była na urlopie do 24 sierpnia. - Nawet gdyby tak było, to przecież archeolog ma swoich pracowników, którzy wszystkiego pilnują.
Wojewódzki konserwator zabytków Barbara Jezierska przyznaje, że o sytuacji sprzed roku ubiegłym nic nie wie, ponieważ prawdopodobnie nie była ona zgłoszona do nadzoru archeologicznego. Zapewnia jednak, że tym razem nie ma powodu do obaw. Prace na rynku prowadzone są pod specjalnym nadzorem, co zapewne komplikuje sytuację inwestora.
- Najpierw powinny być przeprowadzone badania a dopiero potem wdrożone prace inwestycyjne. Obecnie obydwa etapy nałożyły się, ale to już problem inwestora - wyjaśnia.
ślady przodków
Teresa Mazanek zdaje sobie sprawę z tego, że rewitalizacja rynku może potrwać nawet o kilka miesięcy dłużej.
- Wiemy że prace mogą się przedłużyć, ale trzeba to zrobić. Uważam że to, co się da, trzeba zachować dla potomnych - mówi.
Przyczyny przestoju prac na rynku wyjaśnia Barbara Koperska, kierownik wydziału archeologicznego w Wojewódzkim Urzędzie Ochrony Zabytków.
- Urząd gminy wystąpił o nowe zezwolenie na przeprowadzenie badań archeologicznych ponieważ, poprzednie wygasło 7 lipca - mówi.
W tej chwili zdjęta jest wierzchnia warstwa ziemi, a dalsze prace będą wykonywane łopatą. Do samego dna będzie odkrywana studnia oraz zostaną zbadane odkryte resztki fundamentów.
Co dalej zależeć będzie od stanu zachowania odkrytych zabytków. W przypadku, gdy będą one cenne lub dobrze zachowane, konserwator może zasugerować inwestorowi, by zostały one wyeksponowane. Nie byłoby to łatwe zadanie, gdyż wymagałoby modyfikacji projektu i przesunięcia fontanny. Natomiast odnalezione podczas prowadzenia wykopalisk zabytki ruchome po przebadaniu i wykonaniu dokumentacji mogą znaleźć się w Muzeum Regionalnym.
- Być może w czasie prowadzonych wykopalisk nie zostanie odkryte nic szczególnie wartościowego, choć mam nadzieję, że jednak ziemia skrywa tu wiele skarbów, ale nawet tych parę kamieni jest śladem pracy naszych przodków. Gdyby nie nasi ojcowie nie byłoby nas - mówi sprawca całego zamieszania Sebastian Bryciński. Zapewnia, że nie chodzi mu o popularność, nie chce nikomu udowadniać niekompetencji, błędów - Ja nic nie chcę. Tu się wychowywałem i to jest mój obowiązek, by ratować dziedzictwo. A że w zamian często mam ludzkie szyderstwa i kpiny, to trudno.
źródło: Kurier Południowy wydanie nr 309, 2009-09-11