Masz kredyt we frankach?

Jeżeli masz niepoukładane myśli, które nie pasują do głównych kategorii forum, to miejsce odpowiednie dla Ciebie. Zamieszczamy tu rozbiegane myśli szalonej głowy. W związku z tym, że to wolna strefa, to ta część forum jest pod ścisłym nadzorem moderatorów.

Moderator: GTW

Masz kredyt we frankach?

Postautor: pelek » czw kwie 05, 2018 11:24 am

Z drugiej strony, kto bierze kredyty na rympał. Jest to zwykle przemyślana decyzja. Czy ktoś im kazał brać kredyt we frankach szwajcarskich? Czy nigdy nie słyszeli o czymś takim, jak ryzyko kursowe. Przecież to jest płynne. To jest naprawdę duże ryzyko. Wielu zdecydowało się na droższy kredyt złotówkowy i spłacają. Gdyby frank spadł, to nie wiem czy chcieliby się podzielić oszczędnościami z tego tytułu.

http://www.gazetapodatkowa.net/zmienil- ... wiarskiej/

Ciekawy artykuł znajdziecie tutaj
Ostatnio zmieniony pn cze 03, 2019 10:30 am przez pelek, łącznie zmieniany 2 razy
pelek
 
Posty: 316
Rejestracja: pn sie 31, 2015 9:13 am

Kto kazał brać kredyt we frankach szwajcarskich

Postautor: Kacperek » czw kwie 05, 2018 12:44 pm

pelek pisze:Czy ktoś im kazał brać kredyt we frankach szwajcarskich?

Był okres, że idąc do banku i przy wyliczaniu zdolności kredytowej, okazywało się, że nikt nie ma zdolności kredytowej na kredyt w złotówkach. Bankowcy informowali, że osoba ma zdolność tylko na kredyt walutowy i najczęściej oferowali we frankach. Każdy chciał mieć wymarzone mieszkanie i brali ludzie to co bank im oferował. Nie każdy musi być osobą znającą się na finansach, więc w dużej mierze wina leży po stronie banków i doradców finansowych, którzy pośredniczyli w udzielaniu kredytów.
Awatar użytkownika
Kacperek
 
Posty: 1734
Rejestracja: śr maja 13, 2009 5:48 am
Lokalizacja: Powiat Piaseczyński

Kredyt frankowy niezgodny z prawem

Postautor: Kacperek » śr cze 13, 2018 6:20 pm

Obrazek

Kredyt frankowy niezgodny z prawem. Ten wyrok może być przełomem. Katowicki sąd wydał w czwartek wyrok, który w trudnej sytuacji postawił bank ING, cały sektor bankowy a i Komisję Nadzoru finansowego. Unieważnił bowiem w całości umowę na tak zwany kredyt frankowy, uznając ją za niezgodną z prawem.

Chodziło o stosunkowo niewielki kredyt w wysokości 125 tys. zł zaciągnięty przez jedną z klientek ING na budowę domu w Białymstoku. Spłata kredytu była rozłożona na 16 lat. Po siedmiu regularnego spłacania (sprawa trafiła do sądu w 2016 roku) zadłużenie klientki wzrosło do 144 tys. zł. Kredyt był bowiem indeksowany do franka szwajcarskiego, a kurs tej waluty poszybował z okolic 2 zł w 2008 roku nawet do 5 zł na początku 2015 roku.

Pełnomocnik klientki ING Robert Mazur z kancelarii Mazur i Wspólnicy przekonał sąd, że kredyt zaciągnięty przez klientkę w złotych i spłacany w złotych nie był w istocie kredytem walutowym, a konstrukcja jego indeksowania do franka szwajcarskiego była niezgodna z prawem. A także, że rzeczywiste zadłużenie po siedmiu latach powinno wynosić 73 tys. Sąd prawomocnym wyrokiem uznał, że umowa jest nieważna. A klientka w związku z tym, że wcześniej nadpłaciła raty kredytowe jest od teraz od nich zwolniona.

To bodaj pierwsze tego typu orzeczenie w sprawach dotyczących kredytów frankowych. Wcześniej sądy kilkukrotnie prawomocnie orzekały, że umowy tego typu zawierają niezgodne z prawem zapisy, że kredyty frankowe w niektórych formach były w rzeczywistości kredytami złotowymi i nakazywały spłatę kolejnych rat w złotych w oparciu o zapisaną w umowie stopę oprocentowania LIBOR, a więc znacznie korzystniejszą dla klientów niż w typowych kredytach denominowanych w PLN.

Orzeczenie katowickiego sądu w trudnej sytuacji stawia bank ING. W Polsce wyroki nie mają charakteru precedensowego więc rozstrzygnięcie z Katowic nie musi oznaczać, że także w innych podobnych sprawach zapadną identyczne wyroki. Ale niewątpliwie prawnicy reprezentujący kredytobiorców, którzy zaciągnęli kredyty indeksowane do franka w tym holenderskim banku będą się na ten casus powoływać.

Kredyty hipoteczne we frankach spłaca ok. 600 tys. polskich rodzin. Łączna suma zadłużenia z tego tytułu sięga ok. 130 mld zł. http://www.newsweek.pl/biznes/finanse-o ... 505,1.html
Awatar użytkownika
Kacperek
 
Posty: 1734
Rejestracja: śr maja 13, 2009 5:48 am
Lokalizacja: Powiat Piaseczyński

Masz kredyt we frankach?

Postautor: monika89 » pn cze 18, 2018 12:17 pm

Powiem szczerze, że może suma sumarum kredyt we frankach wychodzi taniej, ale ile nerwów człowiek zje przez te 20 czy 30 lat spłacania?
Ostatnio zmieniony czw paź 25, 2018 11:14 am przez monika89, łącznie zmieniany 2 razy
monika89
 
Posty: 275
Rejestracja: pn mar 19, 2018 9:28 am

Sąd do upadłego frankowicza: Przegrałeś, choć masz rację

Postautor: Justi » sob sie 25, 2018 8:01 pm

Nadciąga fala upadłych frankowiczów. Od lat borykają się oni z problemami. Wielu z nich, ludzi w, bądź co bądź, dobrej do niedawna sytuacji finansowej, ledwo wiąże koniec z końcem. Coraz więcej osób mówi: „Dość”. Wolą ogłosić upadłość, oddać mieszkanie i zacząć życie od nowa.

Mam na swoim biurku dwa postanowienia sądowe dotyczące sprawy upadłego frankowicza. Bankructwo pechowego kredytobiorcy ogłoszono w lipcu 2015 r. Kilka lat wcześniej wziął kredyt na mieszkanie, którego równowartość wynosiła ok. 210 tys. zł. Do chwili gdy złożył wniosek upadłościowy, zapłacił bankowi 120 tys. zł. Jednak już po ogłoszeniu upadłości okazało się, że jest winny bankowi 250 tys. zł (czyli więcej, niż wynosiła kwota kredytu, którą zaciągnął). Gdyby nie wzrost kursu franka w ostatnich latach, frankowiczowi zostałoby do zapłaty już tylko ok. 90 tys. zł plus odsetki i koszt wypowiedzenia umów. Przy czym przychód ze sprzedaży mieszkania przez syndyka wyniesie ok. 200 tys. zł – po likwidacji majątku frankowicz będzie więc dłużny bankowi ok. 50 tys. zł. Upadły postanowił walczyć w sądzie i domagać się tego, by w postępowaniu upadłościowym mógł spłacić tylko to, co pożyczył, a nie to, co wynika z zastosowanego na nim „niezgodnego z polskim prawem instrumentu finansowego”. Postanowienie sędziego komisarza (pierwsza instancja) wydane zostało w marcu 2017 r. Orzeczenie w drugiej instancji (sąd upadłościowy) – w styczniu 2018 r. Frankowicz czekał prawie rok, żeby się dowiedzieć, że przegrał (pierwsza i druga instancja), choć sąd przyznał mu całkowitą rację (druga instancja). I tak naprawdę można by uznać, że jest winny bankowi 90 tys. zł plus odsetki, ale jednak uznajemy, że jest winny 250 tys., bo… w swych pismach do sądu nie zawnioskował o powołanie biegłego, który by obliczył, ile dokładnie (co do złotówki) wynosi wierzytelność banku. Przecież sąd z urzędu tego nie będzie liczył.

Przykład ten pokazuje, że instytucja upadłości konsumenckiej rodzi się w bólach, a boli głównie upadłych. Do 2014 r. temat w zasadzie nie istniał. Obecnie na legislacyjnej pustyni wyrasta drzewko, na które trzeba chuchać i dmuchać. W przeciwnym razie niebawem będziemy się cieszyć, że „liczba upadłości konsumenckich w Polsce maleje”, a jednocześnie ludzie będą konać pod płotem. Dużo ogłaszanych, skutecznie przeprowadzonych upadłości to, jak pokazują przykłady Niemiec czy Wielkiej Brytanii, znak siły państwa i jego przepisów. A nie słabości.

Jeden z największych testów na to, czy upadłość konsumencka w Polsce będzie odpowiednio funkcjonowała, właśnie przed nami. Nadciąga fala upadłych frankowiczów. Od lat borykają się oni z problemami. Wielu z nich, ludzi w, bądź co bądź, dobrej do niedawna sytuacji finansowej, ledwo wiąże koniec z końcem. Coraz więcej osób mówi: „Dość”. Wolą ogłosić upadłość, oddać mieszkanie i zacząć życie od nowa. Kłopot w tym, że – jak pokazuje praktyka – tak się nie da. Przez dość kuriozalną interpretację przepisów, która pozwala upodlić frankowicza i wraz z obietnicą nowego startu zafundować mu podróż donikąd. Wróćmy więc do naszego przykładu (podobne prezentowaliśmy zresztą na łamach DGP już w 2016 r., niestety przedstawiciele władzy ustawodawczej chyba się z nimi nie zapoznali). Otóż upadłość konsumencką ogłosiła osoba, która zaciągnęła kredyt indeksowany we franku szwajcarskim. Bank zgłosił na sporządzaną przez syndyka listę wierzytelność w wysokości 250 tys. zł. Kwota wynika z tego, że bank wypowiedział kredyt i przeliczył całe zobowiązanie klienta (w tym odsetki i koszty wypowiedzenia kredytu) po aktualnym kursie – czyli licząc frank szwajcarski po niespełna 4 zł, a nie trochę ponad 2 zł. http://wiadomosci.dziennik.pl/opinie/ar ... pinia.html
Awatar użytkownika
Justi
 
Posty: 588
Rejestracja: wt sty 01, 2013 3:42 pm

Masz kredyt we frankach?

Postautor: guczi » pt sie 31, 2018 6:46 pm

Dzięki bogu nie i wzialem w złotowkach.
guczi
 
Posty: 4
Rejestracja: pt cze 29, 2018 4:15 pm

Masz kredyt we frankach?

Postautor: Nala » śr wrz 12, 2018 8:11 am

Ja też nie mam, ale z drugiej strony trzeba myśleć jak się już bierze kredyt (czy we frankach czy nie). Ojciec mojego lubego wziął, ale w porę się ogarnął i przewalutował na złotówki - problem więc się sam rozwiązał. A teraz? Czytałam, że obecnie frankowicze to już ledwo ułamek osób z kredytami.
Nala
 
Posty: 76
Rejestracja: śr sie 16, 2017 7:45 am

Masz kredyt we frankach?

Postautor: dzessie » wt paź 09, 2018 11:06 am

Wszystko na to wskazuje, że kredyty zaciągane we frankach szwajcarskich będą odbijały się nam jeszcze czykawką przez wiele lat. Załóżmy, że pierwsze kredyty, pierwsza fala kredytów zaciągana była w okolicach 2005 roku, gdzie lwia część to 30 letnia perspektywa, to połowa spłaty nastąpi gdzieś w okolicach 2020 roku. A do 2035 roku może jeszcze wiele się zmienić. Ludzie z tamtą zdolnoscią kredytową, z pewnością nie otrzymaliby obecnie nawet kredytów w złotówkach.

Alternatywą tutaj są pozyczki społecznościowe
http://www.kantorywalut.pl/pozyczki-spo ... bankowych/
Ostatnio zmieniony pt cze 21, 2019 9:02 am przez dzessie, łącznie zmieniany 1 raz
Awatar użytkownika
dzessie
 
Posty: 688
Rejestracja: pt lut 20, 2015 9:47 am

Umowy frankowe będą na szerszą skalę uznawane za nieważne

Postautor: Kacperek » wt sty 08, 2019 8:05 pm

Wiceprezes UOKiK: możliwe, że umowy „frankowe” będą na szerszą skalę uznawane za nieważne. Sędziowie w sprawach „frankowych” nierzadko obawiają się zastosować bezpośrednio prawo europejskie czy odwołać do orzeczeń TSUE. Efektem bywają wyroki, w których prawo konsumenckie zostaje okaleczone. Najwyższy czas, by sądy przestały wyważać otwarte drzwi – mówi Dorota Karczewska, wiceprezes UOKiK, w rozmowie z Onetem.

- Ze stanowiska prezesa Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów wynika, że kluczowe zapisy znacznej liczby umów kredytów „frankowych” są nieuczciwe
- Wiceprezes UOKiK przyznaje, że Urząd zidentyfikował nieuczciwe klauzule przeliczeniowe w umowach wszystkich banków, których umowy badano
- Dokument UOKiK to kolejne w ostatnich miesiącach – po m.in. raporcie Najwyższej Izby Kontroli czy uchwale Sądu Najwyższego – prokonsumenckie stanowisko instytucji publicznych w kwestii kredytów „frankowych”
- Jak twierdzi Dorota Karczewska, przepisy i narzędzia prawne chroniące konsumentów także w sprawach „frankowych” są od dawna obecne w porządku prawnym, a mimo to w sądach ciągle można zauważyć „deficyt lub luki” w znajomości tego prawa
- Rozmówczyni Onetu uważa, że choć banki nie są skłonne do rozmów na temat uzdrowienia umów kredytów „frankowych”, to może je do tego skłonić scenariusz, w którym umowy byłyby na szerszą skalę unieważniane przez sądy

Mateusz Zimmerman: W listopadzie prezes Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów opublikował obszerne stanowisko dotyczące klauzul waloryzacyjnych zamieszczanych w umowach kredytów – chodzi przede wszystkim o tzw. kredyty frankowe. Jak i po co powstał ten dokument?

Dorota Karczewska: Korzeni tego stanowiska trzeba szukać w tzw. istotnym poglądzie – narzędziu, które już jakiś czas temu dała Urzędowi ustawa o ochronie konkurencji i konsumentów. Jego istota sprowadza się do tego, że prezes UOKiK, na wniosek konsumenta będącego stroną w postępowaniu sądowym, przedstawia własne stanowisko w tej sprawie, odwołując się do polskiego i europejskiego prawa chroniącego konsumentów, jego wykładni itd.

To narzędzie od początku cieszy się zainteresowaniem konsumentów. Spory ich odsetek stanowią kredytobiorcy „frankowi”, a liczba istotnych poglądów okazała się na tyle duża, że UOKiK w pewnym momencie dobrnął do granicy „mocy przerobowych”. Można się też spodziewać kolejnych wniosków, a przecież to nie jest jedyny z rynków konsumenckich, którym musimy się przyglądać.

Błażej Spychalski: prezydent oczekuje, że Sejm zajmie się problemami frankowiczów

Wobec tego opracowaliśmy coś w rodzaju generalnego istotnego poglądu – tak należy odczytywać to stanowisko. To jest pierwsze, ale już niebawem ukażą się kolejne, zresztą także dotyczące kredytów „frankowych”.

Czyli adresatami tego stanowiska są wszystkie sądy, które mają i będą mieć do czynienia z takimi sprawami?

Tak. Z indywidualnymi istotnymi poglądami bywało tak, że choć były one jawne i każdy z nich był „pigułką” cennej wiedzy, to zbyt często jej odbiorcami byli tylko uczestnicy danego postępowania. Tymczasem ta wiedza może być przydatna nie tylko dla nich. Zwracam na to uwagę także dlatego, że obserwujemy w sądach powszechnych problem: deficyt lub luki w znajomości prawa chroniącego konsumentów i, co za tym idzie, jego wykładni.

Z czego to wynika?

Mamy dobrze przyswojone prawo cywilne i jego zasady: swobody umów, autonomii woli stron itp.

Prawo ochrony konsumentów, w tym Dyrektywa 93/13, wnosi do tego klasycznego porządku pewne nowe i ważne wątki. Konsument powinien być traktowany jako słabsza strona umowy, zasługująca na szerszą ochronę, a przedsiębiorca jako strona silniejsza ma w związku z tym określone obowiązki. Zwracamy uwagę – także w rozmowach z Ministerstwem Sprawiedliwości – że sądy nie zawsze to dostrzegają.

Właściwe przepisy i narzędzia ochrony konsumentów istnieją w polskim porządku prawnym od lat – ale tak naprawdę wszyscy ciągle się uczą ich stosowania: konsumenci, przedsiębiorcy, politycy, sądy. Śmiem zresztą twierdzić, że gdyby nie kredyty „frankowe” i tzw. polisolokaty, to ta problematyka do dziś nie przebiłaby się do opinii publicznej. Szkoda, że odbywa się to aż tak wysokim kosztem społecznym.

Ze stanowiska prezesa UOKiK jasno wynika, że kluczowe zapisy znacznej liczby umów kredytów „frankowych” są nieuczciwe.

Precyzyjnie mówiąc: są sprzeczne z dobrymi obyczajami i rażąco naruszają interesy konsumentów. Ogólnie mówiąc te zapisy pozwalają na jednostronne, dowolne wpływanie przez bank na wysokość świadczeń stron.

Czyli: bank sam może ustalać, ile kredytobiorcy pożyczył i ile ten ma mu oddać – a kredytobiorca nie może tego zweryfikować. To, że większość kredytów „frankowych” jest oparta na tym mechanizmie, to już chyba nie jest żadne odkrycie, prawda?

Nie jest. Zresztą kiedy się przyjrzymy sprawom sądowym dotyczących tych kredytów, to widać, że prawnicy klientów głównie w tym mechanizmie dostrzegają możliwość zakwestionowania umowy – w części lub w całości.

Zdaniem UOKiK kwestią do rozstrzygnięcia jest nie to, czy w tych umowach znajdują się klauzule o charakterze abuzywnym [niedozwolonym, nieuczciwym – przyp. MZ], bo to już wiadomo. Naprawdę istotne jest inne pytanie: jaki jest skutek tej abuzywności? Do pewnego stopnia wydaje się to jasne i Urząd też próbuje tę wiedzę szerzyć: według Dyrektywy 93/13 i polskiego KC nieuczciwy zapis umowny co do zasady nie wiąże klienta, a umowa, już bez tego zapisu, pozostaje w mocy, o ile można ją dalej wykonywać. Ale tu właśnie pojawiają się wątpliwości.

Jakiego typu?

Klauzule przeliczeniowe w takich umowach nie odnoszą się do tzw. głównego świadczenia stron – ale bez wątpienia są bardzo ważne dla kształtu umowy. Sądy miewają zatem dylematy: skoro tak ważna klauzula ma zniknąć z umowy, to jak tę umowę dalej wykonywać? A jeśli nie można jej wykonywać – to w jaki sposób rozstrzygać o jej nieważności? Kto ma ocenić, czy upadek umowy jest dla konsumenta korzystny czy nie – on sam, sąd, czy może nawet bank?

Tego typu wątpliwości przewijają się w pytaniach prejudycjalnych, które w tym roku skierował do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej jeden z sędziów warszawskiego Sądu Okręgowego [sprawa C-260/18 – przyp. MZ]. Doszedł do wniosku, że umowy z „dziurą” po klauzuli przeliczeniowej wykonywać nie można – ale ma wrażenie, że jej upadek będzie dla konsumenta niekorzystny. W związku z tym sąd zastanawia się, czy można byłoby „zakleić” tę dziurę w umowie innym przepisem lub np. zwyczajem.

Polski rząd sformułował kilka miesięcy temu w tej sprawie uwagi do TSUE. To stanowisko mocno prokonsumenckie – rozstrzyga tego typu wątpliwości raczej na korzyść klienta niż banku.

Uwagi rządu są w dużej mierze oparte na wieloletnim dorobku UOKiK, ale też po prostu na Dyrektywie 93/13 i wcześniejszym orzecznictwie samego Trybunału Sprawiedliwości. Podkreślamy tu, że sąd nie ma uprawnienia, by zapełniać takie luki w umowie – w polskim prawie nie ma tzw. przepisów dyspozytywnych ani zwyczajów, które by tu umożliwiały.

Poza tym unieważnienie umowy w takich przypadkach niekoniecznie musi być dla konsumenta niekorzystne. Następuje wzajemny zwrot świadczeń i to bynajmniej nie oznacza, jak się czasem czyta i słyszy w mediach, że klient dostał kredyt „za darmo”. Za to, że korzystał z cudzych środków niejako bez umowy, musi bowiem zapłacić.

Tak czy inaczej decyzję powinien podejmować sam konsument, natomiast rolą sądu powinno być jego pouczenie i wyjaśnienie mu, jakie będą dla niego skutki takiej decyzji. Konsument nie idzie przecież z taką sprawą do sądu po to, by pogorszyć swoją sytuację – ale można zakładać, że jeśli zostanie właściwie poinformowany, to będzie umiał ocenić swoje położenie.

Taki scenariusz nadal jednak wydaje się wyzwaniem, przede wszystkim dla sądów, które musiałyby prowadzić tego rodzaju postępowania niejako z założeniem, że klienta – jako słabszą stronę umowy – trzeba nieco prowadzić za rękę.

Wróćmy do stanowiska prezesa UOKiK. Przywołano w nim klauzule przeliczeniowe stosowane przez kilkanaście banków – albo wpisane do Rejestru Klauzul Niedozwolonych, albo „tylko” zakwalifikowane jako nieuczciwe w istotnych poglądach. Czy przesadą jest twierdzenie, że problem dotyczy właściwie wszystkich banków, które udzielały kredytów „frankowych”?

Nie chciałabym budować krzywdzącego być może obrazu, więc odpowiem następująco: znaleźliśmy tego typu klauzule w każdym z banków, których umowy badaliśmy. Ale proszę wziąć pod uwagę, że Urząd znajduje się w sytuacji „lekarza, do którego zdrowi nie trafiają” – dowiadujemy się przede wszystkim o tych umowach, które budzą wątpliwości.

Zapytam inaczej: czy znany jest Pani przypadek, by bank, który udzielił kredytu „frankowego”, zastosował klauzule przeliczeniowe skonstruowane uczciwie?

W trakcie naszych analiz nie zarejestrowaliśmy takiego przypadku. Powtórzę: to nie znaczy, że ich nie ma.

Ponad 95 proc. umów bazuje na nieuczciwych zapisach – powiedział mi to w wywiadzie blisko rok temu jeden z najbardziej znanych prawników reprezentujących „frankowiczów” w sądach. Skomentuje to Pani?

Nie jestem w stanie potwierdzić ani zaprzeczyć. Ale dopuszczam możliwość, że prawnik, który ma do czynienia z dużą liczbą takich spraw, ma bardzo szeroki obraz sytuacji.

UOKiK nigdy nie próbował tego policzyć? Np. zapytać kolejno banki z tej listy, ile zawarły wzorcowych umów zawierających dany zapis?

Nie prowadziliśmy tego rodzaju rachunków, więc nie mamy takich danych. Być może takie dane posiadają przedstawiciele stowarzyszeń kredytobiorców. Nie uważam zresztą, żeby ta liczba – choć pewnie zrobiłaby duże wrażenie w przekazie publicznym – była z punktu widzenia UOKiK najważniejsza. Bo czy to jest 95, czy 60 proc. – nie zmieni to ogólnej opinii, że kredyty „frankowe” to dla sektora bankowego nie jest powód do chwały.

Chciałabym być dobrze zrozumiana: to, żeby przedsiębiorcy nie posługiwali się klauzulami abuzywnymi i żeby udawało się eliminować je z zawartych umów, było i pozostaje celem Urzędu. Po prostu postawiliśmy na inne środki – jak choćby istotne poglądy.

Tak czy inaczej przyjmuję do wiadomości, że nasze strategie działania mogą podlegać krytyce. Dla przykładu raport Najwyższej Izby Kontroli, który powstał 10 lat po kredytowym boomie, prezentuje tezę, że na problem frankowy można było reagować inaczej. Pytanie, czy taka reakcja byłaby skuteczna, nadal jednak pozostaje bez odpowiedzi.

W czerwcu Sąd Najwyższy wydał uchwałę III CZP 29/17. Wymowa tej uchwały – która jest bardziej bezpośrednią wskazówką dla sądów – też jest bardzo korzystna dla „frankowiczów”, bo rozprawia się ona z kilkoma istotnymi argumentami, którymi banki posługują się w sądach.

Powiedziałabym: nihil novi – mówimy tu o ustaleniach, które od dawna można było odczytać lub wyinterpretować z samej Dyrektywy 93/13 lub orzecznictwa TSUE. Od dekady wiadomo, że o abuzywności decyduje treść zapisu umowy, a nie to, jak jest on wykonywany – ale taka wiedza musi jeszcze uzyskać jakąś siłę przebicia. Sądów też to dotyczy.

To znaczy, że ta uchwała nie była potrzebna?

Ujawniły się znaczące rozbieżności i każdy akt, który pomaga sprecyzować i ujednolicić orzecznictwo, jest ważny – w tym sensie była potrzebna. Ale te rozbieżności nie wzięły się znikąd: sędziowie w niższych instancjach nierzadko obawiają się zastosować bezpośrednio prawo europejskie czy odwołać do orzeczeń TSUE, jakby oczekiwali, że „pieczątkę” wiarygodności musi na tym najpierw przybić Sąd Najwyższy.

Inna sprawa, że do chaosu w orzecznictwie SN sam się przyczynił. Mam na myśli jego tzw. wyrok „arbuzowy” w głośnym pozwie zbiorowym sprzed kilku lat [wyrok „arbuzowy” – potoczne określenie kontrowersyjnego orzeczenia SN (II CSK 768/14) w sprawie tzw. Nabitych w mBank. Sąd Najwyższy wyraził m.in. pogląd, że niedozwolonego zapisu umownego nie należy usuwać z umowy w całości (przez co byłby niewiążący dla konsumenta), lecz można go uznać za niepoprawny tylko w części. Sędzia sprawozdawca użył stwierdzenia, że taki zapis umowny należy „rozpołowić jak arbuza”. Orzeczenie było krytykowane m.in. przez UOKiK i Rzecznika Finansowego, a także przez szereg prawników, jako niezgodne z europejskim prawem ochrony konsumentów - przyp. MZ]. To orzeczenie było słusznie krytykowane jako krok w złym kierunku, osłabienie ochrony polskich konsumentów. Po tegorocznej uchwale widać, że SN próbuje „przekierować” orzecznictwo na właściwe tory, zgodne z duchem Dyrektywy czy wyroków TSUE.

Rozbieżności w orzecznictwie to nie tylko kwestia chaosu. Niektóre uzasadnienia wyroków wyglądają tak, jakby sędziowie po prostu nie mieli pojęcia o istnieniu Dyrektywy 93/13 i orzeczeń TSUE.

Z naszego punktu widzenia to niezrozumiałe. Obserwujemy coś podobnego, gdy sędzia nie bierze pod uwagę istotnego poglądu UOKiK – a przecież wydajemy taki dokument właśnie po to, by wesprzeć sąd w danej sprawie, pomóc mu wydać wyrok zgodny ze stanem prawnym i faktycznym.

Efektem bywają wyroki, w których prawo konsumenckie zostało okaleczone. Będziemy próbować w takich przypadkach interweniować – przy ostatniej nowelizacji ustawy o Sądzie Najwyższym prezes Urzędu zyskał uprawnienie do składania skargi nadzwyczajnej i nie wykluczam, że będzie z tej możliwości korzystać.

A Urząd ma jakiś pomysł na to, by takie wyroki nie zapadały?

Ciągle szukamy możliwości zbudowania skutecznej platformy komunikacyjnej z sędziami, rozmawiamy o tym m.in. z resortem sprawiedliwości – nie chodzi oczywiście o ingerowanie w niezawisłość sędziowską, tylko o dostęp do wiedzy, choćby w formie szkoleń.

Innym pomysłem, o którym dyskutujemy, jest stworzenie wyspecjalizowanych wydziałów w sądach. Powszechnie się akceptuje, że jakiś radca czy adwokat jest ekspertem od danego typu spraw – a od sędziów nie wiedzieć czemu oczekujemy, że do sprawy z każdej dziedziny będą tak samo przygotowani. To jest nierealne, a prawo konsumenckie, szczególnie w odniesieniu do sektora finansowego, to trudna i czuła materia. Sędziowie dobrze w niej zorientowani po prostu radziliby sobie z tymi sprawami lepiej i szybciej.

Nie mamy do czynienia z jakimś publicznym dwójmyśleniem w „kwestii frankowej”? Tysiące klientów od lat miesiąc w miesiąc płacą raty kredytów wyliczane na podstawie bardzo podobnych nieuczciwych zapisów – państwo już o tym wie albo przynajmniej powinno, ale kredytobiorcom wysyła aż za dużo sygnałów, że każdy z nich ma osobny problem i ma go rozwiązywać samemu.

Nie wydaje mi się to takie proste. Wzorce umowne i umowy stosowane przez poszczególne banki różnią się od siebie, więc o uniwersalne rozwiązanie problemu jest bardzo trudno. Na pewno natomiast mamy do czynienia z rozproszeniem odpowiedzialności: kredytobiorcy chcieliby działań od polityków, politycy zepchnęli problem na sędziów, ci zaś bywają w nim zdezorientowani.

Ta sytuacja była dotąd bardzo korzystna dla zaangażowanych banków, bo nie musiały one przyjmować na siebie żadnych zobowiązań ani np. przystawać na propozycje ugód w indywidualnych sprawach. Oceniam tę postawę jako trudną do pogodzenia ze szczytnymi hasłami o społecznej odpowiedzialności biznesu.

Wielokrotnie próbowaliśmy rozmawiać ze Związkiem Banków Polskich o jakimś ugodowym scenariuszu, ale wszystko wskazuje na to, że sektor bankowy wybrał strategię przeczekania, tzn. liczy, że trwające i przyszłe postępowania sądowe rozwloką się w czasie – po czym nawet jeśli sąd przyzna klientom rację, to będzie można się powołać na przedawnienie.

Niestety, banki i kredytobiorcy ciągle mówią do siebie kompletnie różnymi językami.

Pani sądzi, że dałoby się rozwiązać problem albo choćby zmniejszyć jego skalę drogą ugód?

Istnieje pole do rozmów klientów z bankami w sytuacjach mniej zero-jedynkowych niż sąd. Spotykam się z kredytobiorcami ze stowarzyszeń „frankowiczów” i czasem słyszę od nich, że byliby gotowi coś wynegocjować z bankiem – np. zrezygnować z roszczeń związanych z abuzywnością, ale na nowo ustalić, jak będzie wyglądało spłacanie tego kredytu w przyszłości – pod względem i kosztów, i rozkładu ryzyka.

Orzecznictwo TSUE zwraca uwagę na sankcyjny cel Dyrektywy 93/13 – mówiąc potocznie: przedsiębiorca, który zastosował nieuczciwe zapisy umowne, ma za to „dostać po łapach”, bo inaczej nie miałby powodu, by tego nie robić. Czy dostrzega Pani ryzyko, że ugody w tych sprawach stałyby w konflikcie z zamiarem europejskiego ustawodawcy?

Każda ugoda oznacza zbliżanie stanowisk stron, a więc obustronne ustępstwa. Przykład polisolokat: po pierwszych wyrokach grupa ubezpieczycieli zawarła porozumienie pod patronatem UOKiK przyznając, że rozsądniej będzie ponieść pewne koszty i częściowo się wycofać się z wysokich opłat likwidacyjnych narzucanych klientom. Jedni klienci się na to godzili i rezygnowali z dalszych roszczeń – inni decydowali się iść do sądu. A więc konsument nadal ma w takiej sytuacji wybór.

Taka samoregulacja w „kwestii frankowej” ciągle jest możliwa, a potrzeba uzdrowienia tych umów nie znika. Ale punktem wyjścia nie może być takie nastawienie banków, że klauzul niedozwolonych w umowach w ogóle nie ma.

Dokumenty, o których rozmawiamy – stanowisko prezesa UOKiK, uchwała SN, uwagi rządu do sprawy C-260/18 – w jakiejś mierze zbiegły się w czasie. Czy to zapowiada jakiś większy zwrot, jeśli chodzi o „kwestię frankową”?

Przede wszystkim pojawiła się perspektywa ujednolicenia orzecznictwa – i to wydaje mi się kluczowe. To jest szansa, by banki z portfelami takich kredytów wreszcie zyskały motywację do wyjścia z inicjatywą rozwiązania tego problemu. Podejrzewam, że pierwsze oznaki zmiany pojawią się już niedługo – a czynnikiem nacisku jest tu scenariusz, w którym umowy „frankowe” będą na szerszą skalę uznawane przez sądy za nieważne.

Wszystkie strony muszą taki scenariusz brać pod uwagę. Tym bardziej, że ostatnio jeden z sądów wydał ciekawy wyrok. Sąd unieważnił umowę kredytu „frankowego” – bez związku ze sprawą klauzul abuzywnych, za to w oparciu o ustawę o nieuczciwych praktykach rynkowych. Uznano, że bank wprowadził konsumenta w błąd przy zawieraniu umowy.

Co z tego wynika?

Ten wyrok przypomina, że problem „frankowy” to nie tylko kwestia abuzywności klauzul przeliczeniowych, ale także – w wielu przypadkach – misselingu. „Frankowicze” i ich prawnicy dotąd nie korzystali z tego argumentu w sądach, ale nie jest powiedziane, że nie zaczną. Może zaistnieć efekt kuli śnieżnej.

Ujednolicenie orzecznictwa będzie kluczowe. Trybunał Sprawiedliwości UE nie podsunie tutaj polskim sądom żadnego rewolucyjnego rozwiązania, bo wszystkie niezbędne narzędzia już mają do dyspozycji. Najwyższy czas, by przestały wyważać otwarte drzwi. https://wiadomosci.onet.pl/tylko-w-onec ... ne/8l7cq7h

Stanowisko prezesa Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów, o którym mowa w wywiadzie, opublikowano w listopadzie 2018 roku jest dostępne na stronach UOKiK https://finanse.uokik.gov.pl/chf/kalend ... -bankowych
Awatar użytkownika
Kacperek
 
Posty: 1734
Rejestracja: śr maja 13, 2009 5:48 am
Lokalizacja: Powiat Piaseczyński

Frankowicze Szturmują Sądy

Postautor: Kacperek » pt lut 08, 2019 1:42 pm

Obrazek

Na początku stycznia 2019 r. pojawiła się w prasie informacja dotycząca liczby pozwów składanych w ostatnich dwóch latach do Sądu Okręgowego w Warszawie.

Z danych przekazanych przez radio TOK FM wynika, że w 2018 r. do warszawskiego sądu wpłynęło 2549 spraw. Rok wcześniej było ich zaledwie 999.

To oznacza wzrost o ponad 150 % rok do roku. Wobec tego obecnie zwlekanie z decyzją o wytoczeniu powództwa przeciwko bankom może wydłużyć czas trwania postępowania sądowego.

Przedłuża się również w ten sposób okres, w którym frankowicze będą narażeni na ryzyko wzrostu kursu franka. Niestabilna sytuacja związana z Brexitem, wojny handlowe USA z Chinami, wszystko to może wpłynąć niekorzystnie na kurs naszej waluty do CHF w niedalekiej przyszłości.

Coraz więcej pozytywnych wyroków dla frankowiczów
Niemal co tydzień zapadają nowe, korzystne dla frankowiczów wyroki. Praktycznie każdy bank stosował w swoich umowach niedozwolone klauzule, które powodują, że wielu sędziów w swoich wyrokach uznaje umowy kredytowe za nieważne, bądź nakazuje ich “odfrankowanie”.

Wystarczy spojrzeć na kilka ostatnich wyroków:

Sygn. akt XVI C 2914/16, wyrok z 04.01.2019 – Przegrana PKO BP. Umowa Nordea Habitat jest nieważna. Bank ma zwrócić klientowi pieniądze. Sąd w dużej mierze oparł się na orzecznictwie TSUE
Sygn. XXV C 1960/17, wyrok z dnia 13.01.2019 r. – Przegrana BPH. Unieważnienie umowy kredytu denominowanego. Sędzia ma już ugruntowany pogląd na tego rodzaju umowy i uznaje je za sprzeczne z naturą stosunku zobowiązaniowego. W tej sprawie dodatkowo uznał zarzut, że umowa ta jest również sprzeczna z prawem ze względu brak w umowie oznaczenia terminów spłaty odsetek. Te miał bowiem wyznaczać bank w harmonogramie spłat przesłanym już po zawarciu umowy.
Sygn VI C 1488/17, wyrok z dnia 15.01.2019 r. – Przegrana Deutsche Bank. Umowa nieważna ze względu na naruszenie art. 69 prawa bankowego, wobec niewskazania kwoty kredytu, a ponadto umowa skonstruowana w sposób nieuczciwy, wynikający z nieokreślonego i nieograniczonego ryzyka po stronie konsumenta, z naruszeniem obowiązku informacyjnego po stronie banku Sąd podkreślił, że bank stosował tabele kursowe, które były „dowolnie tworzone”, a po ich usunięciu, jako klauzul abuzywnych, nie da się zastąpić tzw. „luki”. Nie można również zastosować teorii salda, ponieważ bank nie zgłosił zarzutu potrącenia.
sygn. akt I C 1755/15,wyrok z 19.11.2018 – Przegrana BGŻ BNP Paribas. Unieważnienie kredytu denominowanego. Zdaniem sądu kredyt denominowany jest nadal kredytem złotowym.

Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów nie szczędzi słów krytyki pod adresem
banków i nakłada na nich kary.
Deutsche Bank, decyzją UOKIK z dnia 31 grudnia 2018 r, r. , otrzymał 7 mln zł kary za stosowanie klauzul niedozwolonych we wzorcach umów kredytów denominowanych we franku szwajcarskim lub euro.

Dlaczego trzeba iść do sądu?
Rząd od kilku lat obiecuje rozwiązania ustawowe regulujące kwestie frankowiczów. Już teraz docierają z prasy informacje, że nawet jeśli rzeczywiście zostaną wprowadzone, będą dotyczyły osób najuboższych, które mają problemy ze spłatą rat kredytowych.

Ustawa ma objąć nie tylko osoby spłacające nieuczciwe kredyty waloryzowane do walut obcych, ale również kredytobiorców spłacających zwykłe kredyty złotowe. Będzie to wobec tego Ustawa pomocowa dla osób z małym dochodem, a nie taka, która rozwiązałaby w jakikolwiek sposób problem abuzywnych postanowień w umowach kredytowych.

Jeśli chcą Państwo dochodzić sprawiedliwości w sądzie mogą Państwo skorzystać z postępowania grupowego lub indywidualnego.

Pozwy zbiorowe w Polsce są niestety zupełnie nieefektywne. Powodów jest wiele:

Przewlekłość postępowań grupowych najbardziej obrazuje największy pozew, przeciwko Bankowi Millennium (grupa powyżej 5 tys. poszkodowanych). Pozew złożony 13 czerwca 2014 r. do dnia dzisiejszego nie doczekał się pierwszej rozprawy merytorycznej. Podobnie sytuacja przedstawia się w innych postępowaniach grupowych.
W Polsce nie ma prawa precedensu, to nie USA. Poza faktem, że w naszym kraju generalnie brakuje przesłanek,aby wytaczać powództwa przeciwko bankom, bo robi się to w sposób mało profesjonalny, w modelu prawnik x rzecznik konsumenta. W USA są w tym wyspecjalizowane zastępy prawników i ekspertów, zajmujących się postępowaniami grupowymi od zarania dziejów. W Polsce brak merytorycznego zaplecza oraz wsparcia ekonomistów na starcie już przekreśla szansę powodzenia.
W sprawie mBanku Sąd stwierdził, że roszczenia powinny być dochodzone indywidualnie. Nie można dochodzić skutecznie roszczenia, które jest udowodnione jedynie ogólnie. Każdy z 1700 przypadków wówczas musiałby być identyczny, a tak nie jest. Ponadto żeby udowodnić roszczenie co do wysokości należy wykonać szczegółowe analizy finansowe, które powinien potwierdzić biegły. Aby wykonać takie analizy na wolnym rynku dla 1700 umów kredytowych trzeba byłoby wydać przynajmniej 2 500 000 zł.
W naszej ocenie jedyną skuteczną metodą jest dochodzenia swoich praw poprzez wytoczenie indywidualnego powództwa przeciwko swojemu bankowi. Takie postępowanie daje największe szanse szybkiego uzyskania korzystnego wyroku dla kredytobiorców.

Wariant pozwu grupowego, mimo, że jest tańszą formą dochodzenia swoich praw, z naszego doświadczenia jest raczej nieskuteczny. Stracą Państwo cenny czas przedłużając w ten sposób okres ponoszenia wysokich kosztów obsługi nieuczciwego kredytu, a kolejne raty będą przedawniały się miesiąc w miesiąc bezpowrotnie.

Od czego zacząć przygotowania do pozwania banku?
Temat kredytów powiązanych z walutą szwajcarską jest dosyć złożony, dlatego przygotowaliśmy dla Państwa Poradnik Frankowicza

W 10 krótkich filmach znajdą Państwo wszystkie niezbędne informacje na temat przyczyn nieważności umów, argumentów jakie używają obie strony w postępowaniu oraz od czego zacząć przygotowania do pozwania banku.

Zachęcamy również do dołączenia do jednej z Grup Frankowicze- Życie bez Kredytu,które skupiają łącznie kilka tysięcy osób posiadających kredyty powiązane z walutą CHF.

Jeśli potrzebują Państwo porady co zrobić z Państwa konkretną umową już teraz zachęcamy do kontaktu z nami https://www.zyciebezkredytu.pl/kontakt/

O Życie Bez Kredytu
Skupiamy społeczność frankowiczów, którzy chcą uwolnić się od kredytu.
Naszą misją jest budowanie społeczności frankowiczów, których celem jest życie bez kredytu. Wspieramy naszych członków niezbędną wiedzą, potrzebną do zaskarżenia nieuczciwych naszym zdaniem umów kredytowych waloryzowanych do walut obcych.
Łącznie nasze grupy na Facebooku liczą ponad 8 000 członków. https://www.zyciebezkredytu.pl/frankowi ... muja-sady/
Awatar użytkownika
Kacperek
 
Posty: 1734
Rejestracja: śr maja 13, 2009 5:48 am
Lokalizacja: Powiat Piaseczyński

Masz kredyt we frankach?

Postautor: Adat » wt lip 16, 2019 7:24 am

Należy jeszcze pamiętać o prawach osób zaciągających w trybie online - a takich jest coraz więcej. Więcej bo jest to wygodniejsze i stosunkowo tańsze (chociaż nie zawsze). Regulują to szczegółow wytyczne urzędu ochrony konkurencji i konsumentów.

Niestety ale w wiekszości przypadków jest to wina jedynie tych osób, nie kalkuluja czy będą w stanie spłacić pożyczkę czy nie. Tyczy się to zarówno frankowiczów jak i innych pożyczkobiorców.
https://pozyczkaportal.pl/pozyczka-chwilowka-w-weekend/
Ostatnio zmieniony sob lip 27, 2019 9:07 am przez Adat, łącznie zmieniany 1 raz
Adat
 
Posty: 203
Rejestracja: czw cze 06, 2019 6:02 am

Masz kredyt we frankach?

Postautor: dzessie » śr lip 17, 2019 11:48 am

Czasami taka pożyczka społecznościowa nie musi być zła.... Oprocentowanie w tego typu pożyczkach nie jest wcale tak dużo większe niż w banku ( często porównywalne, szczególnie jeśli ma to być pożyczka na dłuższy czas) a plusów jest wiele

Po pierwsze łatwość uzyskania pożyczki - pożyczkę można dostać całkowicie przez internet, nie trzeba przy tym dostarczać wielu dokumentacji jakiej wymagają banki.

Szybkość przelewu - dla mniejszych kwot można liczyć na przelew jeszcze tego samego dnia
Jak również mniejsze wymagania co do zdolności kredytowej potencjalnego kredytobiorcy

https://www.futurecapital.pl/pozyczki-pozabankowe

poczytajcie sobie o tym tutaj
Awatar użytkownika
dzessie
 
Posty: 688
Rejestracja: pt lut 20, 2015 9:47 am

Frankowicze nie mają co liczyć, że banki im odpuszczą

Postautor: Kacperek » sob sie 03, 2019 2:24 pm

Obrazek

Frankowicze nie mają co liczyć, że banki im odpuszczą. "Jest za późno aby oferować przewalutowanie". Banki nie zamierzają łatwo poddawać się w sporach, które dotyczą kredytów we frankach szwajcarskich. Ani znowelizowana ustawa Andrzeja Dudy, ani widmo druzgoczącego wyroku TSUE nie są powodem, by zaoferować klientom atrakcyjne przewalutowanie.

Banki zachowują pokerową twarz w rozgrywce z klientami posiadającymi kredyty we franku szwajcarskim. Żaden nie planuje zaoferować swoim klientom możliwości korzystnego przewalutowania zadłużenia. Tak wynika z ankiety, którą przeprowadziła "Rzeczpospolita" wśród finansowych instytucji posiadających w swoim portfelu zobowiązania hipoteczne w obcej walucie.

Łukasz Jańczak, analityk Ipopemy, spytany przez gazetę o analizę takiego stanowiska stwierdził, że "jest już za późno dla banków, aby zacząć poważnie negocjować z klientami i oferować im przewalutowanie hipotek na atrakcyjnych dla nich warunkach"

Banki mogą domagać się pieniędzy

Jeszcze w lipcu TSUE może wydać orzeczenie, które frankowicze z pewnością przyjmą z ulgą. Sądy będą bowiem mogły uznawać klauzulę określającą sposób przeliczenia kredytu na franki za niedozwoloną (abuzywną). Wtedy kredyt "frankowy" należałoby traktować tak, jak gdyby od początku był "zwykłym" kredytem w złotych, bez żadnego przewalutowania rat czy zadłużenia. Banki musiałyby więc przeliczyć wszystkie raty wstecz. A to mogłoby kosztować sektor - według różnych wyliczeń - od 20 do 60 mld zł.

Jak wyjaśnia "Rz", banki i na taki scenariusz się przygotowują. Krzysztof Olszewski, rzecznik mBanku, stwierdził, że "mogłyby one wystąpić o zasądzenie nienależnego świadczenia za korzystanie przez konsumenta z kapitału". Klient decydujący się na pozew mógłby więc liczyć się z kontrroszczeniem ze strony banku. http://next.gazeta.pl/next/7,151003,250 ... -jest.html
Awatar użytkownika
Kacperek
 
Posty: 1734
Rejestracja: śr maja 13, 2009 5:48 am
Lokalizacja: Powiat Piaseczyński

Frank szwajcarski drożeje jak szalony

Postautor: lucja » wt sie 06, 2019 10:52 am

Obrazek

Frank szwajcarski drożeje jak szalony. "Nastały ciężkie czasy dla kredytobiorców". Frank szwajcarski zbliża się do poziomu 4 zł i jest najdroższy w relacji do złotego od marca 2017 r.

Niepewność rynkowa skłoniła inwestorów do poszukiwania tzw. bezpiecznej przystani, a to powoduje, że helwecka waluta umocniła się. Droższy CHF to spory problem dla posiadaczy "frankowych" kredytów hipotecznych. Z danych BIK wynika, że obecnie w spłacie pozostaje 458,83 tys. takich kredytów. Ich wartość w przeliczeniu na złote wynosiła na koniec czerwca 102,8 mld zł.

Frank szwajcarski jest najdroższy od marca 2017 roku

Powodem umocnienia się helweckiej waluty jest niepewność rynkowa, jaka towarzyszy globalnym inwestorom
Drogi frank to problem dla tzw. frankowiczów. Nawet jeśli kurs spadnie poniżej 4 zł, to i tak wartości w granicach 3,86 zł – 3,90 zł to mocne obciążenie dla ich portfela

Inwestorzy uciekają do franka

Gdy na rynkach panuje niepewność, wówczas inwestorzy uciekają do tzw. bezpiecznych przystani. A za taką uważany jest właśnie frank szwajcarski. Globalni gracze kupują tę walutę, podbijając jej kurs. Z drugiej strony cierpi też polski złoty, któremu nie sprzyja presja wynikająca z oczekiwanego luzowania polityki pieniężnej przez Europejski Bank Centralny. Oliwy do ognia dolały również ostatnie wypowiedzi Donalda Trumpa, dotyczące wprowadzenia nowych ceł i taryf na produkty z Chin, które ponownie podbiły i tak już ogromne napięcia w ramach wojny handlowej. W efekcie notowania franka szwajcarskiego w dniu 5 sierpnia sięgnęły 3,97 zł i niebezpiecznie zbliżają się poziomu 4 zł.

- Zachowanie franka to reakcja m.in. na pogarszającą się sytuację na linii USA-Chiny. W momencie, kiedy Państwo Środka zdecydowało się osłabić chińskiego juana (osiągnął on 5 sierpnia 11-letnie minima) i nakazało państwowym firmom zawieszenie zakupów produktów rolnych z USA, powtarzane przez wielu analityków ostrzeżenie, że wojna walutowa jest realna, przestało być już tylko mglistym zagrożeniem. Scenariusz, w którym Chiny wykorzystują swoją walutę jako narzędzie walki w wojnie handlowej, właśnie zaczął się realizować - ocenia Anna Korzec z kantoru internetowego Rkantor.com.

Niepokoje w Europie wywołuje również brexit. - Rośnie ryzyko bezumownego opuszczenia UE przez Wielką Brytanię po przejęciu sterów na 10 Downing Street przez ekipę Borisa Johnsona. Inwestorzy są więc sceptycznie nastawieni zarówno do euro, jak i do funta - wskazuje Marcin Lipka z Cinkciarz.pl

W skutek niepewności nie tylko frank drożeje. Umacnia się także japoński jen, zyskuje również złoto.

- Tutaj realizuje się prawidłowość, że w momencie osłabienia kursu dolara, cena tego kruszcu idzie w górę. Amerykańska waluta, mimo widocznego w ciągu ostatnich kilku dni osłabienia, nadal pozostaje silna, co negatywnie odbija się na wycenie walut rynków wschodzących, w tym złotego, który osłabia się w stosunku do głównych walut - dodaje Anna Korzec.

Czy banki centralne wkroczą do akcji?
Ekspertka z Rkantor przypomina, że temat ewentualnej interwencji Szwajcarskiego Banku Narodowego pojawił się już 23 lipca tego roku, kiedy frank znalazł się na 2-letnich maksimach i trzeba było za niego zapłacić 3,86 zł.

- Naturalnym postulatem wydaje się w tej sytuacji obniżka stóp procentowych w Szwajcarii, jednak, jak się okazuje, nie jest to taka prosta sprawa, bo stopy procentowe w tym państwie już są ujemne (-0,75 proc.). Szef tamtejszego banku centralnego, Thomas Jordan, jest też zapewne świadomy gróźb Donalda Trumpa, który niejednokrotnie wysuwał argument o "manipulacji kursami" w Europie w celu osłabienia amerykańskiej waluty, a Szwajcaria stosunkowo niedawno zniknęła z prowadzonej przez Departament Skarbu USA listy państw, które mogą potencjalnie manipulować rodzimą walutą - mówi Anna Korzec.

Z drugiej strony, obniżce stóp w Szwajcarii sprzyja zapowiedź takiego ruchu przez EBC oraz ostatnia obniżka w Stanach Zjednoczonych. W lipcu i czerwcu tego roku mieliśmy do czynienia z całą serią takich decyzji wśród światowych banków centralnych.

A co Narodowym Bankiem Polskim? Czy można oczekiwać na jego interwencję w celu umocnienia złotego? Marcin Lipka z Cinkciarz.pl uważa, że jest to mało prawdopodobne.

- Kurs polskiej waluty w relacji do euro, mimo osłabienia w ostatnich dniach, jest względnie stabilny. A to właśnie kurs EUR/PLN jest najważniejszy dla przedsiębiorców czy konsumentów. Interwencja krajowa nie miałaby też sensu w kontekście globalnie silnego franka czy dolara. Dopiero skoordynowana akcja głównych banków centralnych na świecie (amerykański Fed, europejski i szwajcarski bank centralny, Bank Japonii - red.) mogłaby zmienić sytuację. Jednak tak wyjątkowych działań obecnie nie oczekuję - mówi Marcin Lipka. I dodaje:

Zmiany na walutach są silne, ale jeszcze nie są dramatyczne, a biorąc pod uwagę nierozwiązaną sytuację wojny handlowej, brexit czy problemy europejskiego przemysłu, nawet globalne interwencje mogłyby być po prostu nieskuteczne.

Oczekiwanie na wyrok TSUE
Tymczasem kredytobiorcy czekają na ostateczne orzeczenie TSUE ws. kredytów frankowych. Wyrok może zapaść w ciągu najbliższych tygodni, a nawet dni.

- Rynek czeka na wyrok TSUE i obawia się, w jaki sposób hipotetyczne przewalutowanie kredytów franków na złote w połączeniu z utrzymaniem oprocentowania obowiązującego dla szwajcarskiej waluty wpłynęłoby na stabilność systemu finansowego kraju i zyskowność niektórych banków. Według szacunków Związku Banków Polskich, koszty takiej operacji dla banków mogłyby wynieść 60 mld zł - mówi Marcin Lipka. I dodaje:

Nawet jeżeli wyrok TSUE nie będzie aż tak negatywny dla banków (np. finalnie obowiązywałaby jednak stawka WIBOR, a nie LIBOR CHF przy kredytach przekształconych na złotowe), to wydaje się, że ostatnie obawy o te kwestie osłabiły złotego o ok. 1 proc. w relacji do zagranicznych walut (w tym do samego franka o mniej więcej 3-4 grosze).

Wiele jednak wskazuje, że TSUE stanie najprawdopodobniej po stronie frankowiczów, a to może wpłynąć na wyroki sądów w Polsce i co za tym idzie - więcej spraw i duże straty banków. W maju tego roku rzecznik generalny Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej wydał niewiążącą opinię, w której stwierdził, że polskie sądy nie mogą utrzymywać w mocy nieuczciwych warunków w umowach kredytów walutowych. Jak zauważa Bloomberg, to radykalnie zmieniło postrzeganie ryzyka przez banki.

Orzeczenie Trybunału Sprawiedliwości UE może doprowadzić do uznawania umów o kredyty frankowe za nieważne i zmiany ich na złotowe, z pozostawieniem jednak korzystniejszego oprocentowania. Pierwsze takie wyroki w Polsce już zapadły.

Drogi frank to problem dla tzw. frankowiczów
Drogi frank to ogromny problem dla tzw. frankowiczów. Z danych BIK wynika wprawdzie, że liczba pozostających w spłacie kredytów mieszkaniowych w walucie szwajcarskiej spadła o 23,3 tys., ale wciąż wielu Polaków posiada tego rodzaju obciążenie hipoteczne. Obecnie w spłacie pozostaje 458,83 tys. kredytów frankowych. Według danych BIK wartość portfela mieszkaniowych kredytów frankowych na w połowie tego roku wynosiła 102,8 mld zł.

- Dla osób, które mają kredyty we frankach szwajcarskich, nastały ciężkie czasy. Nawet jeśli kurs spadnie poniżej 4 zł, to i tak wartości w granicach 3,86 zł – 43,90 zł to mocne obciążenie dla ich portfela - wskazuje Anna Korzec.

Marcin Lipka zauważa, że negatywnie na wysokość comiesięcznych zobowiązań kredytobiorców frankowych wpływa przede wszystkim sytuacja globalna, która podwyższyła wycenę franka o ok. 15 groszy w ciągu ostatnich tygodni.

- Niestety również reperkusje oczekiwania na wyrok TSUE także w tym momencie szkodzą frankowiczom (dokładają kolejne 3-4 grosze do kursu), chociaż niewykluczone, że dla części z nich decyzja TSUE może być rzeczywiście korzystna - dodaje. https://businessinsider.com.pl/finanse/ ... ku/x1875ss
Pozdrawiam serdecznie
Łucja
Awatar użytkownika
lucja
 
Posty: 694
Rejestracja: ndz kwie 08, 2007 3:50 pm
Lokalizacja: Piaseczno

Wyrok TSUE korzystny dla frankowiczów

Postautor: justynka » czw paź 03, 2019 10:04 am

Obrazek

Wyrok TSUE korzystny dla frankowiczów. Kredytobiorcy zyskali potężny oręż w walce z bankami. Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej (TSUE) wydał wyrok ws. frankowiczów. Jest on korzystny dla kredytobiorców, którzy zaciągali zobowiązania we frankach.

Zgodnie z wcześniejszymi przewidywaniami Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej ogłosił wyrok, na który czekają frankowicze oraz cała polska branża bankowa. TSUE uznał, że sąd może unieważnić całą umowę kredytową, jeśli znajdują się w niej nieuczciwe klauzule. Kluczowy jest tu interes kredytobiorcy - jeśli ten zgodzi się na unieważnienie całej umowy sądy nie powinny stawać tu na przeszkodzie.

Ponadto ocena umowy ma być podejmowana uwzględniając datę zawarcia umowy.

Co wyrok TSUE oznacza dla frankowiczów

Znaczące obniżenie wysokości comiesięcznych rat. Na podstawie wyroku TSUE sądy będą mogły uznać, że cały kredyt powinien być dalej spłacany, ale z pominięciem niedozwolonej klauzuli. Tej, która określa sposób przeliczenia raty z franków na złotówki.

To z kolei oznaczałoby, że kredyty byłyby po prostu złotowe - tak, jakby nigdy żadnego przeliczania po kursie franka nie było. Jednocześnie - oprocentowanie nadal byłoby takie, jak dla kredytów "frankowych" - tj. obecnie dużo atrakcyjniejsze niż dla "standardowych" kredytów w złotych. W efekcie comiesięczna rata byłaby znacznie niższa.

Co wyrok TSUE może oznaczać dla branży bankowej?

Wyrok TSUE może oznaczać dla banków koszty sięgające - w zależności od rachunków - 20, 60 nawet 80 mld zł. Spadek płynności finansowej banków spowodowałby jednocześnie zmniejszanie akcji kredytowej i wyższe koszty finansowania dla przedsiębiorstw.

Eksperci nie mają wątpliwości, że korzystne rozstrzygnięcie uruchomi lawinę pozwów wobec banków w kolejnych miesiącach. Procesy takie ciągnąłby się przed długi czas, ale zaufanie inwestorów do polskich spółek ucierpiałoby natychmiast.

Jak na wyrok TSUE może zareagować rynek?
Rynek na wyrok TSUE zaczął reagować kilka dni przed ogłoszeniem rozstrzygnięcia. Trend osłabiania waluty rozpoczął się tydzień temu. Wtedy to frank szwajcarski przebił 4 zł, by następnie zejść niewiele ponad psychologiczną barierę. Przed ogłoszeniem wyroku utrzymywał się na poziomie 3,97 zł.

W obliczu słabnącej gospodarki europejskiej i rosnącej inflacji w Polsce finansowe uderzenie w banki mogłoby być wyjątkowo niebezpieczne. Według części ekspertów mogłoby nawet przyczynić się do recesji czy innych problemów z gospodarką.

Co o możliwych skutkach wyroku mówili eksperci?

Bartosz Turek, główny analityk HRE Investments oraz Kazimierz Krupa z Drawbriddge, podczas wizyty w programie "Studio Biznes" analizowali możliwy rozwój wypadków po wyroku, jaki 3 października wygłosić ma TSUE. Będzie on dotyczył bezpośrednio frankowiczów.

Eksperci stwierdzili, że koszt orzeczenia może rozłożyć się na lata, będzie też zależał w dużej mierze od tego ile osób zdecyduje się na sądową batalię z bankami. Banki będą jednak musiały zarezerwować pieniądze na pokrycie ewentualnych strat. To może przełożyć się na wzrost opłat bankowych dla wszystkich - nie tylko frankowiczów. Droższe mogą być też kredyty, a oprocentowanie lokat gorsze niż dziś.

Na jakie pytania odpowiadał Trybunał?
Unijny Trybunał Sprawiedliwości odpowiadał na cztery pytania prejudycjalne .

Czy jeśli skutkiem uznania określonych postanowień umownych, określających sposób spełnienia świadczenia przez strony (jego wysokość), za nieuczciwe warunki umowne w rozumieniu dyrektywy 93/1 3/EWG z dnia 5 kwietnia 199 3 r. w sprawie nieuczciwych warunków w umowach konsumenckich (1) miałby być niekorzystny dla konsumenta upadek całej umowy, możliwe staje się wypełnienie luk w umowie nie w oparciu o przepis dyspozytywny stanowiący jednoznaczne zastąpienie nieuczciwego warunku, ale w oparciu o przepisy prawa krajowego, które przewidują uzupełnienie skutków czynności prawnej wyrażonych w jej treści również przez skutki wynikające z zasad słuszności (zasad współżycia społecznego) lub ustalonych zwyczajów?
Czy ewentualna ocena skutków upadku całej umowy dla konsumenta powinna następować przy uwzględnieniu okoliczności istniejących w chwili jej zawarcia, czy też w chwili zaistnienia sporu pomiędzy stronami odnośnie skuteczności danej klauzuli (powołania się przez konsumenta na jej abuzywność) i jakie ma znaczenie stanowisko wyrażane w toku takiego sporu przez konsumenta?
Czy możliwe jest utrzymanie w mocy postanowień stanowiących w myśl norm dyrektywy 93/1 3/EWG nieuczciwe warunki umowne jeśli przyjęcie takiego rozwiązania byłoby w chwili rozstrzygania sporu obiektywnie korzystne dla konsumenta?
Czy uznanie za nieuczciwe postanowień umownych określających wysokość i sposób spełnienia świadczenia przez strony może prowadzić do sytuacji, w której ustalony na podstawie treści umowy z pominięciem skutków nieuczciwych warunków kształt stosunku prawnego odbiegać będzie od objętego zamiarem stron w zakresie 'e obejmujących główne świadczenie stron, w szczególności — czy uznanie za nieuczciwe postanowienia umownego oznacza, że możliwe jest dalsze stosowanie innych, nieobjętych zarzutem abuzywności postanowień umownych, określających główne świadczenie konsumenta, których uzgodniony przez strony kształt (wprowadzenie ich do umowy) był nierozerwalnie związany z zakwestionowanym przez konsumenta postanowieniem? http://next.gazeta.pl/next/7,151003,252 ... skali.html
Justyna
justynka
 
Posty: 1096
Rejestracja: pt sty 18, 2008 11:04 am
Lokalizacja: Piaseczno

PoprzedniaNastępna

Wróć do Wolna strefa forum powiatu piaseczyńskiego

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 10 gości

cron