Wybrałam się w końcu i ja. Tak prosto z ulicy, w samo południe, czyli tuż po otwarciu.
Wnętrze takie jakie lubię w tego typu lokalach (foty w poprzednich postach), tv z muzyczką, na dole VIP room
, miejsce do pląsania też jest.
Barman nie młodzik, a rzeczowy i sympatyczny facet pasujący jak ulał za bar. Spokojnie odpowiadał na pytania, dlatego też nie obsmaruję nalania coca-coli z litrowego plastiku, bo wyjaśnił, że nie dowieźli w szkle
.
Tatara nie było, będzie później, więc razem z córką zamówiłyśmy śledzia (dobry) a ja jeszcze flaki...i o nich będzie jedno zdanie więcej...pyszne, wręcz znakomite, micha gęstych wołowych flaczków trącących domową kuchnią, zatem zaraz padło pytanie kto gotuje? Gotuje pani (szczegóły do mojej wiadomości
), której kuchnię znam z innego lokalu pod Piasecznem, nie zawiodłam się i polecam wszystko co wychodzi spod Jej ręki.
Dziegciem jest cena wódki, kielonek 0,25 za 4 zeta, ale skoro zagrycha po taniości to choć na wódzie zarobią.
Na pewno nie raz i nie dwa ich odwiedzimy, generalnie fajne miejsce.
Edycja: Zgłosiłyśmy pomysł powieszenia na ścianach zdjęć starego Piaseczna, byłoby baaardzo swojsko
.
I jeszcze ważna rzecz, płatność kartą.