Mieszkańcy osiedla Lech żyją w strachu!

Podforum dla mieszkańców, którzy mieszkają w Spółdzielniach oraz we Wspólnotach mieszkaniowych, na terenie gminy Piaseczno.

Moderator: GTW

Mieszkańcy osiedla Lech żyją w strachu!

Postautor: ulica Puławska » pn lut 18, 2013 1:05 pm

http://www.kurierpoludniowy.pl/wiadomosci.php?art=10606
wydanie piaseczynsko-ursynowskie (nr 472), 2013-02-15

Krzyk cichej tragedii

PIASECZNO - Dzwoni domofonem o 4 nad ranem, krzyczy i wali drzwiami. Krzyczy, że nas wykończy, że pozabija – skarżą się mieszkańcy bloku przy ul. Młynarskiej. - Z miesiąca na miesiąc jest coraz gorzej, mężczyzna jest coraz bardziej agresywny, a nie możemy liczyć na żadną pomoc – potwierdza Jacek Rutkowski, członek zarządu wspólnoty mieszkaniowej Młynarska 15. - Teraz zabrano go na badania, ale boimy się, że jak wróci może dojść do jakiejś tragedii

Obrazek

- Mieszkam przy ul. Młynarskiej od 9 lat, na początku było bardzo przyjemnie, cicho i spokojnie – opowiada pani Monika, jedna z mieszkanek bloku. - Którejś nocy wyrwał mnie ze snu dźwięk domofonu. Gdy podniosłam słuchawkę usłyszałam wyzwiska i obelgi. Pomyślałam, że to ktoś pod wpływem alkoholu pomylił numery i jak najszybciej chciałam o sprawie zapomnieć. Niestety sytuacje się powtarzały i szybko zorientowałam się, że to sąsiad z dołu. Wyzywał mnie i wygrażał, wychodząc ze swojego mieszkania na klatkę schodową. Byłam przerażona i nie miałam pojęcia o co temu mężczyźnie chodzi – był agresywny i wulgarny.
- Czasami słyszę głośne pukanie, jednostajne i uporczywe – opowiada pani Dorota, która samotnie mieszka w tym samym bloku. - Potrafi tak pukać kilka godzin, echo niesie się po całym domu. Początkowo myślałem, że ktoś robi jakiś remont, ale gdy w nocy zaczęło budzić mnie walenie w drzwi i głośne krzyki nabrałam pewności, że ten „remont” nigdy się nie skończy.

Nikogo nie ma w domu
Sąsiedzi zaczęli wzywać policję, ale jak się okazało interwencje mundurowych przez długi czas nie przynosiły żadnego skutku. - Wiele nie możemy zrobić, gdy policjanci pojawiają się przed drzwiami mężczyzny, on po prostu nie reaguje na pukanie i nie wpuszcza ich do mieszkania – rozkładał bezradnie ręce zastępca komendanta powiatowego policji, Sławomir Ołdakowski, gdy rozmawialiśmy z nim kilka miesięcy temu (dziś już nie pełni swojej funkcji). - Bez nakazu prokuratury nie możemy tak po prostu wejść do mieszkania, a prokuratura nakazu nie wyda, bo trudno mówić o popełnieniu jakiegoś ciężkiego przestępstwa.
W grudniu 2011 roku mężczyzna stał się jeszcze bardziej agresywny, zamieniając słowa w czyny.
- Pewnego wieczoru usłyszałam głośne walenie. Zerwałam się przerażona na równe nogi, myślałam, że ktoś chce staranować moje drzwi i wedrzeć się do mieszkania. Zerknęłam przez wizjer i zobaczyłam jak sąsiad z furią kopie w moje drzwi, miotając przekleństwa i wyzywając mnie od najgorszych – opowiada pani Monika. - Zadzwoniłam natychmiast na policję. Gdy przybyli funkcjonariusze i odważyłam się otworzyć, okazało się, że w drzwiach mam dziury od kopniaków
Policjanci zeszli do sąsiada i zadzwonili do drzwi. Nie otworzył. Nie otworzył też później, gdy mundurowi składali wizyty o różnych porach dnia. Policjanci nic nie mogli zrobić, a sąsiedzi nie mogli spać...

Uciec! Ale dokąd?
- Zaczęłam bać się o swoje życie – mówi pani Monika. - Jestem drobną, słabą kobietą, a sąsiad to kawał chłopa – ma ponad metr dziewięćdziesiąt wzrostu i waży pewnie ze 100 kilogramów. Nie mogąc liczyć na pomoc policji po prostu uciekłam z domu. Przeprowadziłam się z powrotem do rodziców. Mieszkam w pokoju z moim młodszym bratem i co miesiąc spłacam raty kredytu za mieszkanie, w którym nie mogę mieszkać.
- Zastanawiałam się nad wyprowadzką bo nie przespałam więcej niż kilka godzin od kilku miesięcy – dodaje pani Dorota. - Ale coś się we mnie buntuję! Dlaczego mam uciekać z własnego mieszkania? Co mam zrobić? Sprzedać je komuś? Obarczyć go takim sąsiadem? Czułabym się podle.
Po kilku miesiącach, które minęły od czasu zdewastowania drzwi, pani Monice zniknęła klamka.
- Została ułamana. Nie wiem w jaki sposób mógł to zrobić, ale po prostu urwał metalową klamkę – mówi przerażona kobieta. - Dziś w swoim mieszkaniu pojawiam się sporadycznie, z duszą na ramieniu przemykam przez klatkę schodową w obawie by go nie spotkać. Otwieram cichutko drzwi, podlewam kwiatki i wymykam się najciszej jak potrafię. Boję się, że spotkam go na klatce schodowej.

Któregoś dnia biegał po korytarzu z kluczem francuskim i uderzał nim w drzwi swojej sąsiadki.

Policja bagatelizuje problem?
- Ta bomba tyka już od dłuższego czasu – przyznaje Michał Nowak, administrator wspólnoty mieszkaniowej Młynarska 15. - To właściwie jedyny problem, jaki mamy. Gdyby nie ten pan, to nasze osiedle byłoby prawdziwą oazą spokoju.
- Z czasem eskalacja tych agresywnych zachowań postępuje – potwierdza Jacek Rutkowski, członek zarządu wspólnoty mieszkaniowej. - Ten pan ma już trzy sprawy cywilne, ale ich rozstrzygnięcie, nawet korzystne dla skarżących, nie rozwiąże problemu. Ostatnio zaatakował przed klatką schodową ciężarną kobietę. Na szczęście w pobliżu był jej mąż, mało nie doszło do rękoczynów.
- Mamy wrażenie, że policja bagatelizuje problem i nawet jestem w stanie ich zrozumieć – mówi Michał Nowak. - Mężczyzna zakłócający ciszę sąsiadów wydaje się błahostką i podobnych spraw na papierze pewnie policjanci mają setki. Ale ten przypadek jest wyjątkowy – tu nie chodzi o to, że ktoś zrobił huczną imprezę, czy nahałasował pod wpływem alkoholu. Ten człowiek nęka sąsiadów, znęca się nad nimi psychicznie, jest niebezpieczny i nieobliczalny. Powinien zostać odizolowany zanim komuś stanie się krzywda. To taka cicha tragedia.
- My nie chcemy wyrzucać go na bruk – dodaje Jacek Rutkowski. - Chcielibyśmy, żeby znalazł opiekę i pomoc, umożliwiającą mu w perspektywie powrót do społeczeństwa. Nie powinno się to jednak odbywać kosztem tego społeczeństwa. Ludzie nie mogą żyć w ciągłym stresie i strachu.

Droga do „eksmisji”
- Nie mamy z mężczyzną żadnego kontaktu – mówi Jacek Rutkowski. - Nie wpuszcza nikogo do mieszkania, nigdy nie otwiera drzwi, nie reaguje na kierowane do niego pisma, od lat nie były u niego robione przeglądy kominowe. Jednego roku zużył ponad 200 metrów sześciennych ciepłej wody, zalega z rachunkami. Na ścianach klatki schodowej, pietro niżej zaczęły pojawiać się zacieki i byliśmy zmuszeni do wyłączenia wody w tym lokalu. Nie nawiązał jednak z nami żadnego kontaktu, bywa widywany z butelkami i kanistrami, w których donosi sobie wodę. Ten człowiek ewidentnie potrzebuje specjalistycznej pomocy, jest uciążliwy i niebezpieczny dla otoczenia.
- Tej sprawy nie można tak zostawiać. Postanowiliśmy podjąć próbę uzyskania sądowego nakazu sprzedaży mieszkania, zajmowanego przez kłopotliwego mieszkańca – mówi Michał Nowak. - Nie będzie to łatwe, nasza wspólnota liczy 333 lokale, z czego ok. 80 jest wynajmowanych. Aby skierować sprawę do sądu musimy podjąć uchwałę, którą poprze ponad 50 procent właścicieli lokali. Podejmiemy trud zebrania tych głosów, ale nawet jeśli się uda, to nie wiadomo kiedy zapadnie wyrok w sądzie i nie mamy pewności czy będzie dla nas korzystny. Sprawa może się jeszcze ciągnąć latami, a w tym czasie może dojść do tragedii.

Cisza przed burzą...
Kilka tygodni temu jeden z mieszkańców bloku przy ul. Młynarskiej zauważył, że sąsiad opuszcza swoje mieszkanie. Natychmiast powiadomił policję, gdy mężczyzna wrócił czekał na niego już radiowóz i karetka pogotowia.
- Wiemy tylko tyle, że zabrano go na badania – mówi Jacek Rutkowski. - Nie wiemy kiedy wróci i nie bardzo wierzymy w to, że gdy wróci problemy się skończą.

- Wróciłam do domu, ale wciąż nadsłuchuję i boję się, że usłyszę stukanie lub krzyki – mówi pani Monika. - Po raz pierwszy od wielu lat zaczęłam żyć w ciszy i spokoju. Wiem jednak, że to tylko kwestia czasu. Wiem, że on prędzej czy później wróci i znów się zacznie...
- Niby trochę odespałam i wypoczęłam, ale perspektywa powrotu sąsiada wciąż spędza mi sen z powiek – przyznaje pani Dorota. - Wiem, że jego dzisiejsza nieobecność to tylko stan przejściowy i drżę na myśl o jego powrocie.


Autor: Adam Braciszewski
ulica Puławska
 
Posty: 438
Rejestracja: ndz kwie 01, 2012 7:41 pm
Lokalizacja: ulica Puławska

Postautor: ulica Puławska » pn lut 18, 2013 1:10 pm

Organy ścigania posiadają uprawnienia i narzędzia prawne i mogłyby dawno już sprawę zakończyć.
ulica Puławska
 
Posty: 438
Rejestracja: ndz kwie 01, 2012 7:41 pm
Lokalizacja: ulica Puławska


Wróć do Spółdzielnie i Wspólnoty Mieszkaniowe

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 5 gości