Duża posesja przy ulicy Okrzei w Piasecznie przypomina wyglądem dzikie wysypisko śmieci lub magazyn niepotrzebnych nikomu rzeczy różnych. Ilość nagromadzonych tam odpadów zaczęła przeszkadzać sąsiadom, którzy poprosili o pomoc straż miejską.
Na posesji przy ulicy Okrzei można spotkać praktycznie wszystko. W sąsiedztwie niewielkiego domu z ładnym ogrodem leżą poukładane w stosy stare ubrania, mnóstwo pustych plastikowych wiaderek, pudełek, koszy oraz worków z trudną do określenia zawartością. Część rzeczy wietrzy się na rozciągniętych sznurach. Za ogrodzeniem z metalowej siatki widać też stare, poukładane w stosy materace, kołdry, drewniane palety, stare deski, płyty a nawet kilka mocno zużytych wózków dziecięcych. Osobną kategorię śmieci stanowią odpady organiczne. Po co właścicielki posesji zbierają to wszystko, trudni powiedzieć, ponieważ ani sąsiedzi, ani straż miejska nie mają z nimi praktycznie żadnego kontaktu. Poza tym na terenie posesji bywają rzadko, ponieważ tu nie mieszkają.
Uciążliwe śmieci
- Te panie na pierwszy rzut oka wydają się całkiem miłe, zaczynają denerwować się dopiero wtedy, gdy wspomni się przy nich o śmieciach – mówi pani Magda, jedna z sąsiadek. - Wielokrotnie prosiliśmy, aby tą sprawą zajęła się straż miejska. Podobno strażnicy podjęli jakieś działania, jednak, przynajmniej do tej pory, nie przyniosły one żadnego efektu.
Osoby mieszkające nieopodal zaśmieconej posesji twierdzą, że śmieci nie tylko drażnią ich poczucie estetyki, ale także – zwykle latem – są źródłem nieprzyjemnego zapachu i siedliskiem różnych gryzoni, w tym szczurów.
- Ponadto na terenie posesji mieszka uwiązany do budy pies, który jest na bardzo krótkim łańcuchu i nie ma należytej opieki – dodaje pani Magda. Podobno w sprawie psa interweniowała nawet Straż Ochrony Zwierząt, jednak nadal znajduje się on na terenie posesji.
Straż miejska robi co może
W ciągu ostatnich trzech lat mieszkańcy ulicy Okrzei kilkanaście razy próbowali zainteresować problemem straż miejską. - Nie rozumiem, dlaczego gmina do tej pory nie jest w stanie nic z tymi śmieciami zrobić? - załamuje ręce pani Magda. Jak się dowiedzieliśmy, strażnicy miejscy pierwszy raz próbowali skontaktować się z właścicielami posesji przed wakacjami. Pomimo kilku wizyt nie udało im się wyegzekwować uprzątnięcia terenu. - Potem zaczęliśmy z tymi paniami korespondować. Po pewnym czasie jedno z pism zostało odebrane, jednak nie wywołało to żadnej reakcji – informuje Mariusz £odyga, komendant straży miejskiej. - Teraz wystąpimy do sądu rejonowego, aby ukarał właścicieli posesji grzywną, która może wynieść nawet 5 tys. zł oraz zobligował ich do usunięcia śmieci.
Tomasz Wojciuk
http://www.kurierpoludniowy.pl/wiadomosci.php?art=12233