W ostatni weekend piaseczyńscy radni i urzędnicy zwiedzali spalarnię w szwedzkim mieście Uppsali, niedaleko Sztokholmu. Władze gminy analizują możliwości pobudowania podobnej instalacji w Piasecznie.
Zakład państwowej, akcyjnej spółki Vattenfall zaopatruje w ciepło 95 procent budynków w Uppsali. Podstawowym materiałem, z którego uzyskuje się energię są odpady. Na skutek ich spalania uzyskuje się nie tylko ciepło, ale także energię elektryczną, parę wodną oraz chłodzenie. Gdy zimą zapotrzebowanie na ciepło zwiększa się, oprócz śmieci spala się także torf.
Skoro jest tak dobrze, to dlaczego jest tak źle?
W zakładzie Vattenfall piaseczyńskich samorządowców powitał pracownik firmy, polski inżynier, który długo i szczegółowo opowiadał o nowoczesnym, przyjaznym dla środowiska zakładzie, będącym chlubą szwedzkiego miasta. Nie potrafił jednak odpowiedzieć na część pytań – dotyczących głównie nastrojów społecznych związanych z funkcjonowaniem zakładu. Przedstawiciele naszej gminy więcej dowiedzieli się o funkcjonowaniu samej firmy, niż o tym co zyskują, a co tracą mieszkańcy miasta narażeni na jej sąsiedztwo.
Zakład znajduje się w centrum miasta, ale oddalony jest o 1,8 km od zabudowań mieszkalnych. Wzmożony ruch samochodów ciężarowych odbywa się trasami, które nie przebiegają przez mocno zurbanizowane tereny. Na dobę do spalarni przyjeżdża ok. 60 ciężarówek. 105 metrowy komin emituje zanieczyszczenia dziesięciokrotnie niższe, niż te, które dopuszczają szwedzkie normy. Dlaczego zatem władze Uppsali chcą by drugi, jeszcze nowocześniejszy zakład powstał kilkanaście kilometrów za miastem, a nie w bezpośrednim sąsiedztwie starego, istniejącego już od trzydziestu lat? Tego już się nie dowiedzieliśmy. Z pewnością pouczające mogłoby się okazać spotkanie z przedstawicielami samorządu Uppsali, jednak ze względu na weekend nie było to tym razem możliwe.
Szansa, czy zagrożenie?
Po wykładzie dotyczącym działalności firmy, samorządowcy mogli obejrzeć zakład i przekonać się, że nie emituje on uciążliwych zapachów. Ogromne szczypce przenoszące odpadki, piece, system komputerowy – na części radnych zakład zrobił pozytywne wrażenie, inni byli lekko rozczarowani.
Następnego dnia piaseczyńscy samorządowcy mieli okazję zobaczyć sortownie odpadów. Szwedzi całymi rodzinami przywożą odpadki i spędzają czas na ich segregowaniu a następnie wrzucaniu do odpowiednich pojemników. W drodze powrotnej, na promie zmierzającym w stronę Gdańska burmistrz zorganizował spotkanie, podczas którego radni w obecności mediów mogli podzielić się swoimi refleksjami.
- Nie unikniemy tego typu instalacji, jeśli w krajach takich jak Szwecja one funkcjonują – mówił przewodniczący rady miejskiej, Andrzej Swat.
- Sens istnienia spalarni śmieci jest tylko wtedy, gdy łączy się z wytwarzaniem energii – zauważył radny Zbigniew Mucha. - Pojawia się pytania. Czy my w Piasecznie potrzebujemy energii? Kto mógłby być jej potencjalnym odbiorcą, w jakiej ilości, i ile śmieci trzeba by spalić by ją uzyskać? To trzeba wiedzieć i to trzeba zbilansować. Przybyłem, zobaczyłem, zwątpiłem – podsumował radny Mucha.
Głupi burmistrz i głupia rada nie budują spalarni
- Ten wyjazd pozwolił mi obalić pewne mity, wiem już, że nie ma w spalarni brzydkich zapachów – mówił radny Michał Rosa. - Dowiedzieliśmy się, że wpływ na środowisko jest znikomy. Teraz musimy zastanowić się, co moglibyśmy zrobić z energią pozyskaną na skutek spalania odpadów. Mogłaby ona być dodatkowym źródłem dochodu dla samorządu.
- Gdyby taka utylizacja miała powstać w bezpośrednim sąsiedztwie mojego domu to nie miałbym żadnych wątpliwości – przekonywał radny Andrzej Mizerski. - Korzyści dla gminy są kolosalne, tylko głupi burmistrz mógłby nie doprowadzić do budowy spalarni w Piasecznie. Taka sama musiałaby być też rada, by nie przeforsować tej budowy.
- Taka spalarnia w Piasecznie produkującym 30 tys. ton śmieci rocznie jest bez sensu – odpowiadał radny Zbigniew Mucha. - Ma sens, gdy tych śmieci będzie produkować się 300 tys. ton. Pytanie – dla kogo my to mamy robić? Odpowiedzcie na pytanie – po co Piasecznu tego typu instalacje?
- śmieci nie palą się na wierzchu, nie dymią, nie widać ich i nie czuć, wszystko dzieje się wewnątrz zakładu – podkreśla radna Hanna Krzyżewska. - Zainteresowało mnie, że aż 80 proc. odpadów zamienia się w energię, zostaje tylko 20 proc. żużlu odpadowego, z czego tylko 5 proc. stanowi popioły, z którymi nie wiadomo co robić. Musimy zlikwidować nasze śmieci, także te z lasów i pól.
Początek dyskusji
Krótka dyskusja na promie to dopiero początek rozmów o możliwości pobudowania w Piasecznie spalarni śmieci – lub jak kto woli - zakładu utylizującego. Aby inwestycja była możliwa do zrealizoawnia burmistrz musi przekonać radnych. Wizyta w Szwecji to pierwszy krok ku temu by radni zaakceptowali ten pomysł. Nie bez znaczenia jest fakt, że udział w wyjeździe zaproponowano także przedstawicielom lokalnych mediów. To również krok ku temu, by dzięki szerokiej informacji przekonać do pomysłu mieszkańców i oswoić ich z myślą o takiej inwestycji. Spalarnia niesłusznie kojarzy nam się ze smrodem i hałasem – szwedzki przykład pokazuje, że taki obiekt może z powodzeniem funkcjonować w granicach miasta.
Na razie jednak nie znamy żadnych szczegółów, ani technologicznych, ani strategicznych, ani finansowych, ani lokalizacyjnych. Prawdopodobnie gdyby spalarnia powstała, to w okolicach piaseczyńskiej oczyszczalni ścieków, nieopodal obwodnicy miasta. Wizyta w Szwecji to dopiero początek dyskusji na temat utylizacji odpadów. Czy zakończy się ona decyzją o rozpoczęciu inwestycji? Czy miasto i mieszkańcy mogą na niej zyskać? Na te pytania jeszcze długo nie poznamy odpowiedzi.
http://kurierpoludniowy.pl/wiadomosci.php?art=9839
Zdjęcia z wyjazdu umieścili w galerii
http://kurierpoludniowy.pl/galeria.php?id=94