: wt gru 13, 2011 9:46 pm
Dziś z cyklu "Z ziemi wolskiej do Polski" dziwna potrawa o której można powiedzieć to samo co o podanym cytacie: - O co qrr... chodzi?
święta (dla niektórych Boże Narodzenie, dla innych Chanuka) nadchodzą, czas coś namieszać zatem.
Proponuję z tej okazji potrawę polsko-chińską.
Pierożki 4 i pół smaku.
Kapusta kiszona wędruje do gara zalana wrzątalem w towarzystwie liścia laurowego, ziela angielskiego i dużej ilości kminku. Niech się ze dwie godziny pogotuje do miękkości.
Boczek na patelni się na skwarki przetwarza, potem na tym tłuszczu moc cebuli się zrumieni.
Grzyb mun się parzy.
A teraz o sosie sojowym i Agnieszce.
Dziś Aga wpadła na genialny pomysł: napijmy się wieczorem piwa! - to tak dla odmiany jakby ktoś nie wiedział. Po czwartej butelce wpadła na jeszcze genialniejszy pomysł: Skoro sos sojowy zwykły jest za słony, zaś słodki jest za słodki to... należy zrobić mieszankę!
Okazało się że słodkie ciemne sosy: Heatly Boy Brand i Kaki Tiga pomieszane z ciemnym "solonezem" z Oszą firmy Woh Hup w proporcji 3:1 dają... dokładnie to, co trzeba, czyli mocny w smaku a jednocześnie nie wykręcający shit identyczny z opisywanym już przemysłowym firmy KIKOMAN.
No tośmy pogadali sobie o sosie i Hansie Klossie, a składniki już się zrobiły.
Kapustkę, po odsączeniu i wyjęciu kulek przypraw i liści laurowych, siekamy drobno i przesmażamy na smalczyku z boczku do odparowania pozostałej cieczy. Grzybiory również drobno siekamy. Całość: kapuchę, mun i wysmażone skawary z ceblą łączymy i dodajemy solidnie grubo zmielonego pieprzu oraz, stopniowo, sos sojowy do uzyskania stabilnego smaku. Farszem wypełniamy pierożki.
Co to za goowno!? zakrzyknie zapewne [you].
Otóż to pierożki wędrujące z ziemi wolskiej do Polski przez Chiny w trzy godziny. A dalej nocą przez kichy do sedesowej michy. Coś takiego co łączy narody i powoduje wzwody: cztery smaki: kwaśna kapusta, słodki sos sojowy, jednocześnie słoność boczku i ostrość pieprzu. I jeszcze na zamotanie taki negatyw: zazwyczaj chrupiące skwarki widuje się na pierożkach - tutaj są w środku.
A skąd w nazwie 4 i pół? No bo można pod to walnąć pół.
No to smacznego, choć siusor Wam do tego!
święta (dla niektórych Boże Narodzenie, dla innych Chanuka) nadchodzą, czas coś namieszać zatem.
Proponuję z tej okazji potrawę polsko-chińską.
Pierożki 4 i pół smaku.
Kapusta kiszona wędruje do gara zalana wrzątalem w towarzystwie liścia laurowego, ziela angielskiego i dużej ilości kminku. Niech się ze dwie godziny pogotuje do miękkości.
Boczek na patelni się na skwarki przetwarza, potem na tym tłuszczu moc cebuli się zrumieni.
Grzyb mun się parzy.
A teraz o sosie sojowym i Agnieszce.
Dziś Aga wpadła na genialny pomysł: napijmy się wieczorem piwa! - to tak dla odmiany jakby ktoś nie wiedział. Po czwartej butelce wpadła na jeszcze genialniejszy pomysł: Skoro sos sojowy zwykły jest za słony, zaś słodki jest za słodki to... należy zrobić mieszankę!
Okazało się że słodkie ciemne sosy: Heatly Boy Brand i Kaki Tiga pomieszane z ciemnym "solonezem" z Oszą firmy Woh Hup w proporcji 3:1 dają... dokładnie to, co trzeba, czyli mocny w smaku a jednocześnie nie wykręcający shit identyczny z opisywanym już przemysłowym firmy KIKOMAN.
No tośmy pogadali sobie o sosie i Hansie Klossie, a składniki już się zrobiły.
Kapustkę, po odsączeniu i wyjęciu kulek przypraw i liści laurowych, siekamy drobno i przesmażamy na smalczyku z boczku do odparowania pozostałej cieczy. Grzybiory również drobno siekamy. Całość: kapuchę, mun i wysmażone skawary z ceblą łączymy i dodajemy solidnie grubo zmielonego pieprzu oraz, stopniowo, sos sojowy do uzyskania stabilnego smaku. Farszem wypełniamy pierożki.
Co to za goowno!? zakrzyknie zapewne [you].
Otóż to pierożki wędrujące z ziemi wolskiej do Polski przez Chiny w trzy godziny. A dalej nocą przez kichy do sedesowej michy. Coś takiego co łączy narody i powoduje wzwody: cztery smaki: kwaśna kapusta, słodki sos sojowy, jednocześnie słoność boczku i ostrość pieprzu. I jeszcze na zamotanie taki negatyw: zazwyczaj chrupiące skwarki widuje się na pierożkach - tutaj są w środku.
A skąd w nazwie 4 i pół? No bo można pod to walnąć pół.
No to smacznego, choć siusor Wam do tego!