Moderator: GTW
dudas5 pisze: Niestety zrobienie potrawy takiej jak Paella z owocami morza od podstaw i z całkowicie świerzych składników jest praktycznie nie możliwe w Piasecznie. Czemu? bo cena dania będzie nie do pokonania dla klienteli piaseczyńskiej.
dudas5 pisze: Niestety rynek piaseczyński nie jest to Londyn, Madryt czy nawet Warszawa
?
stentonik pisze:W restauracji Espana byłem, zjadłem, żyję. I na tym powinienem zakończyć posta, ale obiecałem, że napiszę kilka słów recenzji. Ale od początku
Zaprosiłem syna na hiszpańskie jadło i pełen optymizmu udałem się z nim do restauracji/baru Espana przy Jana Pawła. Brodząc w sniegu przez całe miasto dotarliśmy do drzwi hiszpańskiej restauracji. Juz z daleka powitał nas ekskluzywny transparent z nazwą restauracji, co powinno ucieszyć Olę. Pozytywnie nastawiony i głodny zarazem zapoznałem sie na wstępie z menu wystawionym przed lokalem na chodnikowej tabliczce. Od razu w moje oczy rzuciło mi się polskie i włoskie menu ze schabowym, pomidorową i spaghetti bolonese na czele...Pierwszy ZONK ale co tam...Hmmm, jeszcze raz sprawdziłem czy to ten lokal, i po potwierdzeniu weszlismy do środka hiszpańskiej:)
Pierwsze wrażenie pozytywne. Siedzą ludzie i jedzą. Ba, siedzi nawet grupa zagranicznych biznesmenów i wcinają z apetytem ładnie podane jadło, lasagne i chyba jakąs paelle. Wyglądało to nieźle więc siadamy. Ale jak to zwykle po pierwszym wrażeniu przychodzi drugie. Lokal okazuje się słabo wentylkowany i jest kosmicznie najarane. Klimaty z Piwnicy. Drugi ZONK. No nic to, w końcu pozytywnie nastawiony przyszedłem tu dobrze zjesć a nie narzekać.
Czekamy na kartę, miła pani przynosi nam menu . Menu składa się z kliku kart: menu lokalu z tym co jest, oraz dwie karty w formie zdjęc i obcojęzycznych opisów: karta z pizzami i karta z paellami, czyli z tym czego nie ma. Poprosiłem "TO Z TEGO OBRAZKA" ale okazało się, że tego nie ma i tego drugiego też ale jest TO z kurczakiem, pyszne i pani gorąco poleca w imieniu kucharza. Ok, przystałem na ten wybór, Michał zdecydował się na spaghetti bolonese.
Czekając na dania jaraliśmy pośrednio cudze fajki i delektowaliśmy się wystrojem lokalu i dzwiękami dochodzącymi z kuchni. Na pierwszy rzut oka niezbyt czysty i w dodatku papierowy obrus. Jak na restaurację to chyba trochę za mało. Przy wejściu nanoszone błoto z ulicy i potarmoszona w nim szmata do wycierania butów też nie robiła miłego wrażenia. Lokal to jak dla mnie typowa bar/buda nieudolnie stylizowana w srodku na coś a'la hiszpańskiego. Jak jeden z setek przydrożnych barów na trasie Kraków-Gdańsk a na pewno nie hiszpańska restauracja. Uważam, że nazwy "restauracja hiszpańska, chińska czy włoska" powinny być zastrzeżone i należałoby miec na nie osobne pozwolenia, tak aby tego typu "pseudorestauracje" nie psuły wizerunku kuchni danego kraju i nie zniechęcały do tej kuchni ludzi.
No ale wracajmy na Jana Pawła.
Pamiętając wpis Martina w którym pisze jak to objadał się przystawkami liczyłem i ja na jakąś niespodziankę-przystawkę...i nie pomyliłem się. Pani powiedziała, że za chwilę kucharz nas ugości i to EKSTRA. I ugościł. Dostaliśmy po jednej kromce zimnej czerstwawej bułki z PSEUDO pastą pomidorową i czosnkiem, cos na wzór brunchetty, z tym że nawet obok niej nie stało. No, ale darowanemu koniowi w zęby się nie patrzy. Zjedlismy i dalej czekalismy na dania główne.
W tzw międzyczasie kucharz przygotowywał komuś lody z pudełka (Zielona budka?) posiłkując się do nich gotową kupną bitą smietaną. Dzwięk co chwilę wyłączającej się kuchenki mikrofalowej i brak zapachów typowych dla kuchni, np smażenia też dawał duzo do myślenia, i sugerował, że tu raczej się odgrzewa i odmraża niż smaży i gotuje. Tu już trzeci ZONK i zapaliła mi się czerwona lampka, ale na ucieczkę było już za późno.
Po 30 minutach oczekiwania w smrodzie z papierosów dostaliśmy wymarzone dania, Michał spaghetti ja ryz z warzywami i z kurczakiem. Spaghetti syna było bardzo smaczne, moje danie trochę mniej. Ryz twardawy natomiast kurczak bez smaku i NIEDOGOTOWANY. Całe danie wydawało mi się dziwnie znajome...Zjadłem, bo mam pełne zaufanie do mrożonek z Hortexu.
Z przyjemnością opuścliśmy lokal uiszczając kwotę 50 zł (jeszcze piliśmy herbatę i mirindę) . Ponieważ wciąż byłem pozytywnie nastawiony, jeszcze raz sprawdziłem, czy nie pomyliliśmy lokalu i czy byliśmy tam gdzie mieliśmy być. Prawda okazała się brutalna, i żadnej pomyłki nie było.
Tak wyglądała moja pierwsza i ostatnia wizyta w restauracji hiszpańskiej Espania w Piasecznie
Martin pisze:Po wejściu do Espana, zostałem bardzo miło powitany (w ekipie jest osoba, którą niektórzy mogą pamiętać z początków Zawrotnicy). Przedstawiono mi hiszpańskiego kucharza, który przyniósł do spróbowania, kilka hiszpańskich przystawek m.in. tortilla espanola (hiszpański omlet). Po zjedzeniu przystawek, byłem już tak najedzony, że tak naprawdę nie zamówiłem już niczego innego.
Jacenty pisze:Ale co da druga wizyta Martina?
lub Crujquesos- trzy sery...brzmi smacznie ale jak smakuje? Jeśli Martin odważy się przetestować..Martin pisze:żeby tym razem spróbować Crujirodeo
wiem, stad "czerwony dywan" na powitanie.Jacenty pisze:Marcin jest osobą rozpoznawalną,redaktorem opiniotwórczego serwisu
Martin pisze:Zbieram się w sobie...
tutomash pisze:kelnerka była trochę namolna
Wróć do Restauracje Puby Kluby i gastronomia w gminie Piaseczno
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 6 gości