Jeśli chodzi o mnie osobiście, to chciałbym podziękować Dorocie za stworzenie Zawrotnicy i pokazanie swego czasu miernocie gastronomicznej tego miasta, że da się robić restaurację na dobrym poziomie z dobrym jedzeniem, z niewygórowanymi cenami, być uprzejmym, umieć przyjmować krytykę i zawsze stawać frontem do Klienta. Cokolwiek by nie mówić o tym miejscu to uważam, że długo w Piasecznie nie uświadczymy podobnej restauracji z takim podejściem do klienta jaki miała Dorota. Paru forumowiczów pamięta zapewne foremkowe imprezy integracyjne, darmowe karniaczki dla każdego na zakończenie , sms-y następnego dnia z podziękowaniami od Doroty i Pawła za super zabawę i zaproszenia na kolejne...
To se ne wrati...
Dorota i Paweł, wielkie dzięki ode mnie i wszystkiego najlepszego.
Ale Zawrotnica została, zmienili się właściciele i cóż. Miałem okazję dwukrotnie odwiedzić Zawro po zmianach i mam wrażenie (obym się mylił), że wraz z Dorotą uleciał ten specyficzny profesjonalny sposób podejścia do gościa. O pierwszej wizycie nie napiszę teraz, ale tez nie była udana. Natomiast dzisiaj miałem okazję być drugi raz i miałem wrażenie, że do pustki jaka panowała w lokalu w godzinach obiadowych dołączył chłód jego nowych właścicieli, gdzieś zniknął ten dobrze znany "Dorotowy" sposób witania klienta, kiedy czuliśmy się ważni...czasem za bardzo, ale do tego co było wtedy złe nie chcę akurat teraz wracać. Dość powiedzieć, że dzisiaj po wejściu do lokalu państwo właściciele plus kucharz tak zajęci byli przy stoliku swoimi sprawami, że nawet nie odwrócili głów do jedynego klienta jaki tam wszedł (czyli do mnie) i nie odpowiedzieli na głośne "dzień dobry". Pewnie umawiali z klientem niedzielną komunię na 50 osób, więc co ich obchodzi jakiś zagubiony w tygodniu klient, który prosi tylko o talerz pomidorówki i szklankę coli...Kelnerka się nim zajmie.
A dlaczego akurat pomidorówka? Ano dlatego, że lubię pomidorówkę z Zawrotnicy. Podczas pierwszej wizyty po zmianie właścicieli, jakieś dwa tygodnie temu, również zamówiłem pomidorówkę i dostałem taką jak zawsze, gęstą, aromatyczną i smaczną. Dziś jestem niemal pewien, że pochodziła ona jeszcze z zapasów, z czasów rządów Doroty. Dlaczego? Ano dlatego, że dzisiaj dostałem coś zupełnie innego, pomidorówkopodobnego, zupełnie nie tą samą zupę, którą tu jadłem od kilku lat i która była prawie zawsze identyczna. Dzisiaj dostałem pomidorową o dziwnym smaku, czymś doprawioną co przypominało przyprawę do kebaba, przeźroczystą z kleksem śmietany na środku. Kleks ów po połączeniu z gorącą zupą najzwyczajniej w świecie się zważył i po zmieszaniu zamienił w dziesiątki białych grudek. Porażka. Chciało mi się normalnie płakać, bo zdałem sobie sprawę, że tu już dobrze nie będzie...skoro tak spieprzyli kultową pomidorową to strach zamawiać zwykłą pierś z kurczaka...Ja osobiście poczekam na opinie innych użytkowników, może się jakieś pojawią. Póki co, siadam i opłakuję kolejny, najprawdopodobniej wkrótce likwidowany lokal. Obym się mylił.