W Mukine (tak zwę Mai Mai) cenię sobie podawanie kotów na talerzach. Moje ulubione potrawy to kurczak słodko-kwaśny, po chińsku, bądź pikantny oraz cielęcina z sezamem. Zaletą lokalu jest również to, że nie czekam na koryto dłużej niż kilka minut. Wady dwie: czasem porcje są oszczędne i... pani o wątpliwej aparycji permanentnie drąca się na dostawcę co samochodem rozwozi ścierwo.
Drewniak przy straży powala mnie dwiema potrawami: kurczak po wietnamsku i, ostatnio, kurczak na chrupko - filety cieniutkie w fajnej panierce i w ilości bardzo słusznej! Tylko nie bierzcie z frytkami, bo fryty mają tam podłe. Zażądać należy podwójnego ryżu, bo ilość kota jest naprawdę spora. Obie potrawy fajnie barwią siki na pomarańczowo! Wadą
ryżodajni jest to że w porze głodu (12-14) na michę się czeka 20 minut.
W obu barach jadam systematycznie od ponad 10lat i ani razu się nie zesrałem w sposób sugerujący brak higieny. Również nie zesrałem się z zachwytu, ale co się spodziewać po takich Restauracjach Chinatown...
Dziś natomiast żarłem u chinola w Zalesiu. Kebab po wietnamsku to jest to! Tylko też frytki mają bojowe (czytaj ch....) więc ryżu daj, ryżu daj, ryżu ryżu ryżu daj...
Subiektywny Kuc.
Z założenia co drugie słowo to: dziękuję, proszę, przepraszam - z tytułu oszczędności czasu i na rzecz "konkretyzacji" części z nich nie będę pisał, co nie zmienia faktu, że są w domyśle.