Strona 1 z 1

Rowerowe wycieczki po Warszawie

Post: pn cze 08, 2009 9:56 am
autor: Magda Kusznerewicz
Rowerowe wycieczki po Warszawie

Siodełko w ćwiekach? Rama w kwiatki lub w odblaskowym zielonym? - Proszę bardzo. Do wyboru, do koloru - zachęca Ola Szymczak, która prowadzi rowerowe wycieczki po stolicy.

Obrazek

Zbiórka o ustalonej godzinie zawsze przy pomniku Kopernika na Krakowskim Przedmieściu. Ola, studentka UW, zabiera turystów Traktem Królewskim na Starówkę. Pokazuje domki fińskie na Jazdowie, Pałac Kultury, synagogę Nożyków, ogrody Frascati czy Pole Mokotowskie, gdzie można zorganizować piknik. Wycieczka zwykle trwa dwie godziny i kosztuje 70 zł. Ola zaznacza, że można się targować- cena zależy od długości trasy i miejsc, do których chce się pojechać.

- Trudno je zwiedzić na piechotę w jeden dzień bez ślęczenia nad przewodnikiem albo bez jeżdżenia autobusami w jedną i drugą stronę - uważa Ola. Najwięcej chętnych ma z Australii, Nowej Zelandii i Stanów Zjednoczonych. Zdarzają się też Turcy, Hiszpanie i Francuzi.

Warszawski rynek turystyczny jest skromny, jeśli chodzi o alternatywne formy wypoczynku. Chcę pokazać, że tak też można. W zachodniej Europie to jeden z najpopularniejszych sposobów zwiedzania miast - mówi Ola, która podejrzała go dwa lata temu podczas konferencji w Barcelonie. Jej uczestników zabrano na rowerowy przejazd po mieście z przewodnikiem. - Bardzo nie lubię zwiedzać z kimś, bo to ogranicza, ale ta wycieczka była po prostu dobra. Przewodnik opowiadał ciekawie, rowery były bardzo wygodne. Wtedy uparłam się, że chcę mieć jeden taki chociaż dla siebie - opowiada Ola.

Po roku udało jej się ściągnąć do Polski miejski rower Electra Beach Cruiser, jeden z najlepszych na świecie. Impuls, żeby założyć działalność, pojawił się dopiero ostatniej zimy. Ola właśnie straciła pracę jako reporterka w TVP. - Oglądałam na kanapie telewizję. Leciał program o unijnych pieniądzach. Pomyślałam: czemu nie ja? Dość leniuchowania, czas się zabrać do roboty - mówi Ola.

Wiosną sprowadziła do Polski kolejnych sześć beach cruiserów. - Każdy wygląda inaczej: jeden, punkowy, ma ćwieki siodełku; jest też dla macho - w graffiti; odblaskowy zielony albo dla romantycznych dziewczyn - w kwiatki i z koszykiem z przodu - wylicza Ola. Inwestycja pochłonęła jej oszczędności. Jeden rower kosztował ją od 2,5 do 3 tys. zł. - Nie ma ich w Polsce, a ja nie chciałam szemranej jakości - podkreśla.

Teraz Ola zamierza rozszerzyć ofertę o Pragę i o wycieczki śladami PRL. Takie same jeszcze rok temu prowadzili Mr. Bart i Mr. Domi, czyli Dominik Konat i Bartosz Wilim. Turystów z zagranicy wozili po Warszawie niebieską nyską. Pokazywali im bary mleczne, gmachy ministerstw, a przy dawnej siedzibie KC PZPR wyjaśnili, dlaczego nazywano ją "domem pod baranami", jak wyglądały kolejki do urzędów i że trzeba było przynieść "podarek", by szybciej załatwić sprawę. - Zainteresowanie było, ale pomysł padł - słyszymy dziś od Bartosza, który musiał z Dominikiem zamknąć firmę Misguides (z ang. błądzący przewodnicy).

Czy stolica potrzebuje alternatywnych wycieczek?

- Turyści w Warszawie nie są przyzwyczajeni do takiej oferty, więc trzeba to robić. Im nas więcej, takich szaleńców, tym lepiej. Ja cały czas będę walczyć o reklamę i o to, by pokazać, że to jeden z fajniejszych sposobów na wycieczkę - upiera się Ola. nI dodaje: - Tata się śmieje, że teraz po muskulaturze moich łydek będzie widać, ile zarabiam i jak sobie radzę w tym biznesie.

Więcej na www.electrictours.pl

Źródło: Gazeta Wyborcza Stołeczna