Wciąż trwa akcja zbierania plastikowych nakrętek, których sprzedaż pozwala dofinansowywać sprzęt, rehabilitację i leczenie chorych dzieciBasia, mieszkanka Piaseczna urodziła się w 2001 roku, była zdrową, dobrze rozwijającą się dziewczynką. Gdy miała 19 miesięcy, spadła ze schodów. Na skutek wypadku Basia doznała licznych urazów mózgowo-czaszkowych, których następstwem była śpiączka i niedowład czterokończynowy spastyczny. Przestała mówić i chodzić. Straciła wszystko, co już potrafiła.
Codzienna rehabilitacja- Uratowali Basię, ale jak wyszłam ze szpitala, to byłam przerażona i nie widziałam co robić – mówi Emilia Bagorro, która samotnie wychowuje dziewczynkę. - Lekarz na pocieszenie powiedział mi, że dzieci w takim stanie można oddać, a ja jeszcze jestem młoda i mogę mieć zdrowe dziecko – matka wspomina z goryczą. Rozpoczęła walkę o pozyskiwanie środków finansowych na rehabilitację córki. Dziewczynka wymaga intensywnej rehabilitacji, dzięki której udaje się poprawiać jej stan psychoruchowy. Basia nie chodzi i nie mówi, ale jest pogodnym i uśmiechniętym dzieckiem. Do szkoły specjalnej dojeżdża do Warszawy.
- Narodowy Fundusz Zdrowia dofinansowuje nas kwotą rzędu 1600-1700 złotych – mówi matka dziewczynki. - Godzin rehabilitacji jest bardzo mało, dlatego dodatkowo dojeżdżamy na prywatną rehabilitację do Warszawy, a ta zaczyna się od 100 złotych za godzinę. Z kolejnymi wydatkami wiążą się wyjazdy na turnusy. Koszt dwutygodniowego turnusu rehabilitacyjnego to 5-7 tys. złotych. Dziewczynka rośnie i potrzebuje także wymiany specjalistycznego sprzętu, który umożliwia jej siedzenie i poruszanie się. Z dużymi wydatkami wiąże się również zakup leków, suplementów oraz utrzymanie bezglutenowej diety.
- Cały czas szukam informacji, przez internet nawiązuję kontakty z ludźmi, którzy mają podobne problemy – mówi Emilia Bagorro. - Basia jest pod opieką fundacji dla osób niepełnosprawnych „Słoneczko”. Dziękuję wszystkim, którzy nas wsparli i przekazali swój jeden procent podatku. Niestety dane o ofiarodawcach zostają tylko do wiadomości fundacji i nie mam możliwości, by podziękować im personalnie.
Zbiórka na drugą operację- To była idealna ciąża – wspomina Lidia Bielecka, mama niespełna rocznych bliźniąt. Rodzice cieszyli się przez dwa dni, później lekarze usłyszeli w serduszku Poli niepokojące szmery. Okazało się, że dziewczynka urodziła się z bardzo poważną wadą serca, która wymaga dwuetapowego leczenia operacyjnego na otwartym sercu.
- Byliśmy zrozpaczeni, zdezorientowani i pozbawieni konkretnych informacji – opowiada matka. - Dotąd myślałam, że wady serca, jeśli nie są dziedziczne, wynikają z jakiś zaniedbań podczas ciąży. Tymczasem w naszej rodzinie nikt nie miał podobnych problemów, a będąc w ciąży, zrobiłam wszystko, by zapewnić dzieciom zdrowie i rozwój.
Kobieta zaczęła poszukiwać w internecie informacji na temat wady serca swojej córki. - Czytałam wszystko, co było dostępne po polsku i po angielsku – opowiada. Matka natrafiła na informację o wybitnym specjaliście, który przeprowadza operacje w Niemczech.
- Początkowo nie myśleliśmy o tym by się z nim konsultować, ponieważ zapewniano nas, że polska kardiochirurgia jest na wysokim poziomie – mówi Lidia Bielecka. - Gdy trafiliśmy do lekarza stwierdził, że córka musi mieć natychmiast operację – z tygodnia na tydzień. Byliśmy zaskoczeni, bo wcześniej nikt o tym nie wspominał. Skonsultowaliśmy tę opinię ze specjalistą z Niemiec. Tamten uznał, że teraz nasza córka takiej operacji nie przeżyje. Zwróciliśmy się o diagnozę do jeszcze kilku lekarzy. Byli tego samego zdania. Straciliśmy zaufanie do naszego lekarza i podjęliśmy decyzję, by operację przeprowadzić w Niemczech, czas płynął a Pola słabła.
Ruszyła zbiórka funduszy, najpierw powoli i bez większych efektów, później coraz szybciej i skuteczniej.
- Byłam zaskoczona jak wiele osób włączyło się do pomocy – mówi wdzięczna matka. Udało się zebrać 160 tys. i przeprowadzić operację w Niemczech. - Gdy dojechaliśmy do tego niemieckiego szpitala przestaliśmy się bać. Nie traktowano nas jak intruzów, szczegółowo wyjaśniono nam na czym będzie polegać operacja, a kadra lekarska i pielęgniarska była naprawdę wspaniała.
Dziewczynkę w wieku dwóch lat czeka druga operacja, której koszt to ok. 160 tys. złotych. Rodzice z wielką determinacją zbierają środki finansowe wierząc, że ich dziecko będzie mogło normalnie żyć, a być może postęp medycyny w przyszłości umożliwi całkowite usunięcie wady serca.
Zachęcamy Państwa do dalszego zbierania plastikowych nakrętek. Każda nakrętka, której nie wyrzucimy do kosza umożliwia pomoc tym, którzy tej pomocy najbardziej potrzebują. Na nakrętki czekamy w naszej redakcji (Piaseczno, ul. Ludowa 2) od poniedziałku do piątku w godzinach 8-18. Nakrętki magazynujemy w pobliskim garażu, a następnie przewozimy do dużego magazynu na targowisku miejskim. Firma, która skupuje nakrętki, środki finansowe przekazuje do Koła Towarzystwa Przyjaciół Dzieci, działającego przy Zespole Szkół Specjalnych w Łbiskach. Towarzystwo przekazuje pieniądze osobom potrzebującym.
Kamil Staniszek
http://www.kurierpoludniowy.pl/wiadomosci.php?art=14568
My kobiety jesteśmy aniołami, a gdy się nam podetnie skrzydła, lecimy dalej - na miotle:)