Majkel pisze:16 czerwca 2015 r. na PGE Arenie w Gdańsku polscy piłkarze spotkają się z Grekami w meczu towarzyskim
Kuriozalna sytuacja, kuriozalny mecz i kuriozalne konsekwencje. Czujni dziennikarze sport.pl (pokłony!) wyliczyli, że Polska nie powinna zagrać z Grecją, a jeśli zagra to bez względu na wynik tylko na tym straci – w eliminacjach MŚ zamiast w drugim koszyku znajdziemy się w trzecim.
Liczba zdobytych punktów (zależna od klasy rywala) dzielona jest przez liczbę rozegranych spotkań – i w ten sposób powstaje ranking. Jest to w sumie jak najbardziej logiczne. Jednak doszło do sytuacji przedziwnej i… antysportowej, pewnie niespotykanej nigdy wcześniej. Aktualnie Polska ma 827 punktów, a Bośnia i Hercegowina 819. Jeśli zagramy z Grecją i wygramy, będziemy mieć punktów… 818 (punkty podzielą się przez większą liczbę spotkań), co oznacza stratę drugiego koszyka na rzecz Bośni, która już ma fajrant. A co ta strata oznacza? Potencjalni rywale w el. MŚ 2018.
Drugi koszyk: Szwajcaria, Francja, Dania, Czechy, Chorwacja lub Włoch, Islandia, Słowacja, Austria, Bośnia i Hercegowina.
Trzeci koszyk: Polska, Ukraina, Szkocja, Węgry, Szwecja, Albania, Irlandia Północna, Serbia, Grecja.
Różnica może nie jest jakaś kosmiczna, ale jednak zajęcie miejsca w drugim koszyku sprawia, że nie można już trafić na Włochów lub Chorwatów, ewentualnie Francuzów, czy mocnych Szwajcarów. Chyba każdy wolałby jednak grać przeciwko Albanii niż Francji, prawda?
Doszło więc do paskudnej sytuacji. Mecz z Grecją dla Adama Nawałki może być w dłuższej perspektywie znacznie bardziej szkodliwy, niż pożyteczny. Owszem, dobrze będzie zobaczyć, jak Kamil Glik współpracuje z Michałem Pazdanem, ale czy aby na pewno kosztem gorszego rozstawienia w eliminacjach MŚ?
Teoretycznie – ale to już numer na chama – istnieje rozwiązanie tej sytuacji: należałoby przeprowadzić więcej zmian niż pozwalają przepisy i liczyć, że FIFA anuluje spotkanie (w zasadzie powinna to zrobić z automatu). Na przykład w maju zeszłego roku Belgia pokonała Luksemburg 5:1, ale trener Marc Wilmots przeprowadził siedem, zamiast sześciu zmian – i mecz uznano za nieodbyty. Nawałka mógłby również przeprowadzić siedem zmian, a Grecy – zwłaszcza jeśli przegrają – mogliby się tym faktem oburzyć i złożyć oficjalny protest, za co byśmy im po cichu podziękowali. Wiadomo, że jest to rozwiązanie grubymi nićmi szyte, ale na ten moment tak naprawdę jedyne.
Pytanie, czy warto w sposób taki lekko szemrany walczyć o koszyk? Muszą zdecydować działacze PZPN, chociaż poprzednimi wypowiedziami postawili się trochę pod ścianą. Niegdyś zbyt wiele zmian w meczu „ligowców” Polski i Rumunii przeprowadzili nasi rywale, przez co mecz nie został uznany za oficjalny. Wtedy sekretarz generalny Maciej Sawicki powiedział: – Chcemy, aby wszystko było jasne od początku do końca. Planujemy podpisywać z federacjami takie kontrakty, które zabezpieczą nas przed tego typu nieporozumieniami przy rozgrywaniu meczów towarzyskich. Chcemy wprowadzić jednoznaczne zapisy mówiące o tym, że rozgrywane mecze są zawsze meczami oficjalnymi.
Teraz trzeba albo o tych słowach zapomnieć i cynicznie walczyć o swoje, albo honorowo zrobić samemu sobie krzywdę (co w sumie jest naszą polską odwieczną specjalnością). Przyznajemy bez bicia: nie mamy zdania! Jest to sytuacja kompletnie groteskowa, skoro wygrywając drużyna spada w rankingu. W ogóle groteskowe są te wszystkie koszyki, skoro w pierwszym są Walia i Rumunia, a np. Irlandia (4. koszyk) jest niżej niż Irlandia Północna (3. Koszyk), mimo że przecież gra w piłkę dwa razy lepiej.
Proponujemy – głosujcie! Co zrobić? Doprowadzić do uznania meczu za nieważny, czy po prostu wygrać i mieć w poważaniu rankingi? Wyjść z założenia, że jak mamy awansować, to po prostu musimy dobrze grać, bez względu na klasę rywala – przecież dopiero co ograliśmy Niemców…
http://weszlo.com/2015/06/15/doradz-co- ... nia-meczu/