Rząd przyjął projekt Pracowniczych Planów Kapitałowych, czyli kolejna reforma emerytalna coraz bliżej. Po stworzeniu bomby z opóźnionym zapłonem w postaci obniżenia wieku emerytalnego, rząd postanowił ją rozbroić. Eksperci od dawna zapowiadali, że składki emerytalne w końcu będą musiały wzrosnąć albo system po prostu się zawali.
Kiedy przed wyborami parlamentarnymi w 2015 roku PiS zapowiadał odkręcenie reformy emerytalnej rządu PO-PSL i powrót do niskiego wieku emerytalnego ekonomiści pukali się w czoło. W przypadku mężczyzn, którym wiek emerytalno obcięto o dwa lata, efekt finansowy będzie mniej zauważalny. Ale skrócenie o siedem lat czasu pracy kobiet musi skutkować dramatycznym obniżeniem przyszłych emerytur.
Poza tym, gwałtowny odpływ setek tysięcy, a z czasem milionów młodszych emerytów z rynku pracy skutecznie osłabi potencjał rozwojowy polskiej gospodarki, a też zwiększy o ok. 10 mld zł rocznie deficyt Funduszu Ubezpieczeń Społecznych.
Dlatego co bardziej konserwatywnie nastawieni eksperci wieścili, że za kilka lat rząd – tej lub innej ekipy – będzie zmuszony przywrócić podwyższony wiek emerytalny. Albo podwyższyć składki emerytalne. Ten scenariusz właśnie zaczyna się spełniać.
Wprawdzie kondycja finansowa FUS jest teraz całkiem niezła, bo gospodarka rośnie, wzrasta liczba pracujących, a wraz z nimi strumień płynących do funduszu składek. Ale na horyzoncie już majaczą problemy. Od jesieni, kiedy PiS obniżył wiek emerytalny z rynku pracy odpłynęło 500-600 tys. osób i stopniowo przybywa kobiet, których świadczenia są skandalicznie niskie (na poziomie ustawowego minimum – czyli tysiąca złotych).
To głównie z myślą o rozbrajaniu przyszłych problemów systemu emerytalnego rząd wprowadza Pracownicze Plany Kapitałowe. Program podobny do OFE tyle, że z turbodoładowaniem w postaci budżetowej dotacji.
Co to są Pracownicze Plany Kapitałowe
PPK miały być dobrowolne, ale tak będzie tylko na początku i to w mniejszych firmach. Od połowy 2019 roku w ciągu kilku kwartałów do programu będą wcielane kolejne grupy pracowników, etatowych i zatrudnionych na umowach cywilno-prawnych.
Minimalna skłądka wyniesie 3,5 proc. pensji brutto (2 proc. zapłaci pracownik, 1,5 proc. pracodawca). Maksimum to aż 8 proc. (po 4 proc. od pracownika i pracodawcy). A do tego wszystkiego swoją premię dorzuci budżet. Z kasy państwa na PPK ma popłynąć ok. 3 mld zł rocznie.
Wszystko po to, żeby poprawić wysokość świadczeń emerytalnych przyszłych emerytów. Z prostych kalkulacji wynika, że przeciętnie zarabiający Polak dzięki odkładaniu w PPK moze zwiększyć swoją emeryturę o 500-600 złotych miesięcznie (w planie minimum, czyli 3,5 proc. składki). Ale tylko przez 10 lat, bo przez taki okres ma być wypłacana kasa z nowego programu emerytalnego.
Z prostych kalkulacji wynika, że przeciętnie zarabiający Polak dzięki odkładaniu w PPK może zwiększyć swoją emeryturę o 500-600 złotych miesięcznie.
Co istotne, jak zapewnia premier Morawiecki, środki zgromadzone w PPK będą miały charakter prywatny. W przeciwieństwie do środków, które gromadziliśmy w OFE, które poprzedni rząd w 2012 roku uznał za pieniądze publiczne i zamienił na wirtualne zapisy na kontach w ZUS.
Rozwiązanie co najmniej ryzykowne
PPK to jedna z ważniejszych zmian gospodarczych tej ekipy. Ale też ta próba ratowania systemu emerytalnego z pułapki, w którą zepchnął go obecny rząd nie zyskała powszechnego aplauzu nawet w ekipie rządzącej. Narodowy Bank Polski wytykał projektowi pilotowanemu przez resort finansów i Polski Fundusz Rozwoju, że całe ryzyko finansowania PPK ponoszą uczestnicy. Czyli pracownicy, pracodawcy i rząd. Zaś zarządzające kapitałem gromadzonym w PPK TFI będą spokojnie żyły z prowizji naliczanej niezależnie od wyników (czyli podobnie jak w OFE, choć nie w tak zbójeckiej wysokości).
Komisja Nadzoru Finansowego apelowała o zwiększenie nadzoru nad instytucjami zarządzającymi pieniędzmi i przestrzegała, że środki z oszczędności emerytalnych będą inwestowane także w aktywa obarczone ryzykiem.
Zaś Krzysztof Tchórzewski, minister energii, któremu podlega między innymi górnictwo, apelował o zmianę zasad reformy bo wprowadzenie dodatkowej składki emerytalnej obniży wynagrodzenie pracowników o ok. 60 zł miesięcznie (w przypadku osoby zarabiającej w okolicach średniej krajowej). A spółki węglowe będą musiały wygospodarować nawet 110 mln zł rocznie na dodatkowe składki na PPK. – Przez PPK PiS może przegrać wybory samorządowe – apelował minister Tchórzewski.
Wygląda jednak na to, że dwa lata po pierwszej zapowiedzi ich wprowadzenia Pracownicze Plany Kapitałowe jednak wejdą w życie.
http://www.newsweek.pl/biznes/finanse-o ... 075,1.html