autor: kameleon » pn sty 28, 2008 10:27 am
Droga Matulu, Drogi Tatku!
Dobrze mi tu. Mam nadzieję, że Wy, wujek Józek, ciotka Lusia, wujek
Antoś, ciotka Hela, wujek Franek, ciotka Basia, wujek Rysiek oraz
Heniek, Stefan, Garbaty Bronek, Mańcia, Rózia, Kachna, Stefa, Wandzia
ze swoim Zenkiem i mój Zdzisiek też zdrowi.
Powiedzcie wszystkim, że to całe wojsko to super sprawa. Nasze
Rokicice Górne się nie umywajo. Niech szybko przyjeżdżajo i się
zapisujo, póki som jeszcze wolne miejsca. Najpierw było mi troche
głupio, bo trza się w wyrku do 6-tej wylegiwać, że aż nieprzyzwoicie
człowiekowi... żadnych bydląt karmić, doić, gnoju wywozić, ognia w
piecu rozpalać... Powiedzcie Heńkowi i Stafanowi, że trza tylko swoje
łóżko zaścielić ( można się przyzwyczaić ) i parę rzeczy przed
śniadaniem wypolerować. Wszystkie facety muszo się tu codziennie
golić, co nie jest jednak takie straszne, bo -uwaga- jest ciepła woda.
Zawsze i o każdy porze!
Powiedzcie mojemu Zdziśkowi, że jedynie śniadania dajo tu trochę
śmieszne, nazywajo je europejskim. Oj cinko się musi w tej Europie
prząść, cinko... Jedno jajeczko, parę plasterków szynki i serka. Do
tego jakieś ziarenka, co to by ich nawet nasze kury nie ruszyły, z
mlikiem. żadnych kartofli, słoniny, ani nawet zacierki na mliku! Na
szczęście chleba można brać ile dusza zapragnie.( Koledzy przezywajo
mnie od tego Bochenek...) Na obiad to już nie ma problemów. Co prowda
porcje jak dle dzieci w przedszkolu, ale miastowe to albo mało jedzo,
albo mięsa wcale nie tkną... Chore to jakieś czy co..? Tak więc
wszystko czego nie zjedzo przynoszą do mnie i jest dobrze.
Te miastowe to w ogóle dziwne jakieś som...Biegać to to nie potrafi.
Bić się też nie... Mamy tu takie biegi z ekwipunkiem. No tak jak u nas
co ranek, ino nie z wiadrami. Krótkie takie. Jak z naszy remizy do
kościoła w Rokicicach Dolnych. Po dobiegnięciu na miejsce to miastowe
tylko gały wybałuszajo i dyszo jak parowozy. Nie wiadomo dlaczego ale
wymiotujo przy tym, i to czasami z krwią. Po 5-ciu kilometrach i to
jeszcze w maskach ochronnych! A potem to trzeba ich z powrotem do
koszar ciężarówkami zawozić, bo się już do niczego nie nadajo. Na
ćwiczeniach z walki wręcz to lekko takiego ściśniesz ...i już ręka
złamana! To pewnie z ty kawy co ją litrami chlejo, i przez to mięso,
co go to nie jedzo...! Najsilniejszy jest u nas taki Kozłowski z
Rembowic koło Gałdowa, potem ja. No, ale un ma 2 metry i pewnie ze 120
kg, a ja 1,66 m i chyba z 72 kg...bo trochę mi się łostatnio od tego
wojskowego jedzenia przytyło..
A teraz uwaga, będzie najśmieszniejsze! Koniecznie powiedzcie o tym
wujkowi Ryśkowi, Garbatemu Bronkowi i mojemu Zdziśkowi. Mam już
pierwsze odznaczenie za strzelanie!!! A tak mówiąc szczerze, to nie
wiem za co... Ten czarny łeb na tej ich tarczy wielki jak u byka. I
wcale się nie rusza jak te nasze dziki i zające. Ani nikt nie strzela
do ciebie nazad, jak to u nas bracia Bylakowie, z tych ichniejszych
dubeltówek. Naboje - marzenie...i w dodatku nie trzeba ich samemu
robić! Wystarczy wziąć te ich nowiutkie giwery, załadować, i każdy co
nie ślepy trafia bez celowania!
Nasz kapral to podobny do naszej belferki Gorcowej z Rokicic. Gada,
wrzeszczy, denerwuje się, a i tak nie wiadomo o co mu chodzi. Trochę
się z początku na mnie zawziął i kazał biegać w samym podkoszulku, w
deszczu, po placu apelowym. Dostał jednak raz ode mnie szklankę tego
samogonu od wujka Franka i go o mało szlag nie trafił. Ganiał potem
cały czerwony na pysku po tym samym placu, a potem przez pół dnia nie
wychodził z kibla. Kazał mi następnego dnia rano butelkę tego
frankowego samogonu do samego dna wypić. Na raz. No i co? I nic!
Normalny samogon, taki jaki znam od dziecka. Kapral znowu wybałuszył
gały, a tera ciągle gapi się na mnie podejrzliwie, ale mam już święty
spokój.
Powiedzcie wszystkim, że to całe wojsko to super sprawa. Niech szybko
przyjeżdżają i się zapisują, póki są jeszcze wolne miejsca.
Całuję Was wszystkich mocno ( a szczególnie mojego Zdziśka )
Wasza córka Marysia
Kameleon