Od stycznia zmienił się operator jeżdżących po gminie Lesznowola linii L1, L3 i L4. Wraz ze zmianą przewoźnika,znacznie obniżył się komfort podróży. Mimo protestów mieszkańców, wszystko wskazuje na to, że do końca 2014 roku sytuacja niewiele się poprawi.
W 2012 roku operatorem linii L1, L3 i L4 była firma PKS Grójec. Przewozy były realizowane punktualnie, wygodnymi autobusami lub busami z otwierającymi się pneumatycznie drzwiami. Od stycznia trasy linii „L” obsługuje nowy przewoźnik, firma Sekar-Trans, który wygrał przetarg ogłoszony przez ZTM. Niestety, od stycznia jakość usług transportowych realizowanych w ramach elek znacznie się pogorszyła.
Małe, ciasne busy
W tej chwili linie L1 i L3 obsługują po dwa samochody, a linię L4 – jeden. Na przystanki podjeżdżają małe, stare busy z niewystarczającą liczbą miejsc siedzących i zacinającymi się drzwiami, które najwięcej problemów sprawiają osobom starszym. Największy ścisk panuje w nich rano, gdy dorośli próbują dostać się do pracy, a dzieci do szkoły oraz po południu, gdy wszyscy wracają do domu. Bywa, że w busach dochodzi do dantejskich scen. Pasażerowie są niemiłosiernie stłoczeni, w środku panuje zaduch. Jako, że w busach są tylko jedne drzwi, trudno przepchnąć się do wyjścia. Raz doszło do sytuacji, że do pojazdu linii L1 nie zmieścili się wszyscy czekający na przystanku pasażerowie. Gmina, która nie miała wpływu na wybór firmy przewozowej (była to decyzja ZTM) tłumaczy, że w każdej komunikacji publicznej poranne kursy cieszą się największym zainteresowaniem. To prawda, tyle tylko, że jak w Warszawie nie wsiądzie się do jednego autobusu, to następny podjedzie za pięć minut, tymczasem linie „L” jeżdżą średnio co 1,5 godziny.
Każdy ma swoje racje
- Komuś zależało, aby obsługiwać tę linię po jak najmniejszych kosztach – uważa Jerzy Dobrzyński, prezes firmy PKS Grójec.
- Ja nie jestem zwolennikiem najtańszych rozwiązań, co było widać w ubiegłym roku, kiedy to my obsługiwaliśmy lesznowolskie elki.
Po ogłoszeniu wyników przetargu PKS Grójec zwrócił się z prośbą o wyjaśnienia do ZTM. Wątpliwości wzbudziła rozbieżność między faktycznymi możliwościami obsługujących linie „L” pojazdów, a określoną w warunkach przetargu specyfikacją. Na przykład w busach obsługujących linię L1 powinno być ogółem 40 miejsc (w tym 20 siedzących). Liczba miejsc siedzących się zgadza. Jednak w wąskim przejściu drugie tyle pasażerów po prostu się nie zmieści. - 20 osób stojących zmieści się bez problemu – uważa, odmawiając podania nazwiska, właściciel firmy Sekar-Trans. Wygląda na to, że ZTM jest podobnego zdania.
Czy będzie wygodniej?
Tylko w tym roku na funkcjonowanie linii uzupełniających gmina planuje wydać 800 tys. zł. Dlatego urzędników martwią głosy niezadowolonych mieszkańców i już planują kilka usprawnień.
- Wraz z Zarządem Transportu Miejskiego w Warszawie wykonywane są analizy wykorzystania linii – mówi Agnieszka Adamus z gminnego wydziału promocji. - W najbliższych dniach, do końca roku szkolnego, zostanie uruchomiony nowy kurs linii L1 w godzinach porannych. Dodatkowo trasa zostanie uzupełniona o pojazd w kierunku Walendowa, by obsłużyć młodzież szkolną.
Właściciel firmy Sekar-Trans uczciwie przyznaje, że na razie nie planuje zastąpienia obsługujących trzy trasy samochodów większymi. Dołożenie dodatkowych kursów też nie wchodzi w grę, bo wiąże się to z zakupem nowych samochodów, zatrudnieniem kierowców i – krótko mówiąc - ogromnymi kosztami. - Od 15 kwietnia L1 pojedzie nieco inną trasą, to powinno pomóc – dodaje.
Tomasz Wojciuk
http://kurierpoludniowy.pl/wiadomosci.php?art=10965