"Zamach na Konstancin"
Czy jedyne na Mazowszu uzdrowisko zamieni się wkrótce w wielki plac budowy? Ministerstwo Zdrowia domaga się okrojenia aż o 40 hektarów ścisłej strefy ochronnej. A Ministerstwo Skarbu chce cały zdrój wystawić na sprzedaż.
Urzędnikom Ministerstwa Zdrowia nie podoba się przedstawiony przez władze gminy Konstancin projekt tzw. operatu uzdrowiskowego. Dokument określa, w jaki sposób należy chronić uzdrowisko i jak duży ma być jego obszar. Gmina chce, by strefa ścisłej ochrony „A“, w której nie można budować domów mieszkalnych, zwiększyła się do 390 ha. Resort domaga się, by była o 40 ha mniejsza.
Nadgryzanie perły
„Po wnikliwej analizie nasuwa się wniosek zmierzający do zmniejszenia strefy „A“, polegającego na wyznaczeniu zachodniej granicy wzdłuż ulicy Granicznej na odcinku między ulicami Wrzosową i Prusa“ – twierdzi w piśmie skierowanym 19 czerwca do władz Konstancina zastępca dyrektora departamentu organizacji ochrony zdrowia w Ministerstwie Zdrowia Dagmara Korbasińska.
Urzędnikom z ministerstwa nie podoba się też, że gmina chce chronić tereny nadwiślańskie – w sumie kilka tysięcy hektarów atrakcyjnie położonych gruntów.
– Projekt operatu przygotowali dla nas specjaliści. Nie mamy wątpliwości, że to, co proponują, jest dobre – twierdzi rzecznik burmistrza Konstancina-Jeziorny Tomasz Marszał. – Bronimy charakteru miasta jako jedynego na Mazowszu uzdrowiska. Im lepsza będzie ochrona tego terenu, tym mniejsze będą szanse deweloperów na „nadgryzanie“ go kolejnymi inwestycjami – tłumaczy Marszał.
Stanowisko władz gminy popierają działające tam organizacje mieszkańców i miłośników Konstancina.
– Zebraliśmy niemal 4 tysiące podpisów mieszkańców gminy oraz parę tysięcy podpisów kuracjuszy. Wszyscy są za zachowaniem uzdrowiska w granicach całej gminy – informuje Tomasz Zymer ze stowarzyszenia Uzdrowisko Dzieciom.
Pikanterii sprawie dodaje fakt, że ministerstwo zmieniło swoje stanowisko o 180 stopni.
– Wcześniej dawali gminie wolną rękę, a teraz nakłaniają do okrawania uzdrowiska – mówi Wojciech Miętusiewicz z Towarzystwa Miłośników Piękna i Zabytków Konstancina.
Po mieście krążą pogłoski, że to efekt lobbingu kilku wpływowych posłów.
Spór trwa, a czasu coraz mniej. Do 30 września gmina musi uchwalić nowy statut uzdrowiska. Ten musi jednak wcześniej zatwierdzić Ministerstwo Zdrowia. Jeśli nie uda się uzgodnić stanowisk, Konstancin straci status uzdrowiska.
– Boimy się, że działanie ministerialnych urzędników doprowadzi do tego, że nie uda się w terminie uzgodnić nowego statutu uzdrowiska i w efekcie od października Konstancin będzie zwykłym miastem – mówi Tomasz Marszał.
Lepsza prywatyzacja?
Równocześnie Ministerstwo Skarbu Państwa nieoczekiwanie wpisało Konstancin na listę uzdrowisk przeznaczonych do prywatyzacji. – Już kiedyś przymierzano się do jego prywatyzacji, ale po protestach społeczności lokalnej resort z pomysłu zrezygnował – opowiada Marszał. Grunty uzdrowiska rozsiane są po całej gminie. To między innymi położona w ścisłym centrum tężnia solankowa, park zdrojowy, kilka lecznic i sanatoriów. – Boimy się, że po ich sprzedaży i zmianach granic stref miasto straci kontrolę nad tym, co się tam będzie działo – mówi Wojciech Miętusiewicz.
– Prywatyzacja konstancińskiego uzdrowiska to nie kwestia tygodni czy miesięcy. Może zająć nawet dwa lata. Wcześniej będą konsultacje w tej sprawie – zapewnia rzecznik ministra skarbu państwa Maciej Wewiór. I dodaje, że wie, iż pomysł ministerstwa niepokoi nie tylko mieszkańców i władze gminy, ale też pracowników uzdrowiska. – Boją się, że na gruntach firmy zacznie się deweloperka. Ale bez obaw. W umowie prywatyzacyjnej znajdą się zapisy gwarantujące, że nowy właściciel będzie nadal prowadził uzdrowisko – zapewnia Maciej Wewiór.
Dziś cały Konstancin to uzdrowisko. Jeśli rada gminy zatwierdzi pomysł ministerstwa, ułatwi deweloperom zabudowę chronionych teraz obszarów. Na decyzję radni mają czas do końca września.
Źródło: życie Warszawy
(Podziękowania dla Siebeliussa)